Operacje plastyczne, romanse z modelkami i doping. Tak legła w gruzach kariera wielkiego talentu

Instagram / andreaiannone / Na zdjęciu: Andrea Iannone
Instagram / andreaiannone / Na zdjęciu: Andrea Iannone

Zdarzyło mu się opuścić testy, bo poddał się operacji plastycznej poprawiającej linię szczęki, brody i ust, po której doszło do infekcji. Dziewczyny-modelki zmienia jak rękawiczki. Tymczasem kariera Andrei Iannone w MotoGP właśnie legła w gruzach.

W tym artykule dowiesz się o:

Gdy niegdyś jeden z dziennikarzy zapytał go o ksywkę "Maniac", Andrea Iannone z brutalną szczerością powiedział, że chodzi o jego słabość do... seksu. I wcale przy tym nie żartował. Wystarczy rzut oka na jego konto na Instagramie, gdzie zwykł publikować raz za razem pikantne zdjęcia. Trudniej tam znaleźć fotografię, na której Iannone nie prezentowałby efektownych mięśni, niż taką gdzie ma założoną koszulkę.

Włoski motocyklista zwykł też publikować ostre zdjęcia ze swoimi partnerkami, których na przestrzeni ostatnich lat nie brakowało. Obecnie próżno szukać takich publikacji u 31-latka, co może wskazywać na to, że chwilowo jest singlem. Tyle że Iannone będzie mieć teraz mnóstwo czasu, by zadbać o sprawy sercowe. Właśnie otrzymał czteroletnią dyskwalifikację za stosowanie sterydów. To kończy jego nadzieje związane z MotoGP, choć talent pozwalał mu marzyć o najwyższych laurach.

Andrea Iannone - inny niż wszyscy

Iannone miał wszystko, by osiągnąć sukcesy w motocyklowych mistrzostwach świata. Może w najmniejszej kategorii 125 ccm się nie wyróżniał, ale w Moto2 potrafił zaskoczyć na plus. Szybko przypięto mu łatkę olbrzymiego talentu i oczekiwano nawet, że może być pierwszym po Valentino Rossim mistrzem świata MotoGP pochodzącym z Włoch.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak piękna Amerykanka dba o swoje ciało

Wydawało się, że 14 sierpnia 2016 roku Andrea Iannone miał cały świat u swoich stóp. Wygrał wtedy GP Austrii. Było to pierwsze zwycięstwo Ducati od sezonu 2010. Włoch triumfujący na motocyklu włoskiej produkcji. To był idealny scenariusz dla firmy z Bolonii. Do czasu.

Włosi wiedzieli, że w sezonie 2017 będą mieć w swoich szeregach mistrza świata - Jorge Lorenzo. Andrea Iannone przekreślił swoje szanse na partnerowanie Hiszpanowi kilka tygodni wcześniej. Podczas GP Argentyny zaatakował zespołowego partnera Andreę Dovizioso i doprowadził do swojego i jego upadku. Ducati w ten sposób straciło szansę na podwójne podium.

W Bolonii wiedzieli, że konfliktowy i wybuchowy charakter Iannone nie będzie dobrym rozwiązaniem po transferze Lorenzo. Nie pomogła mu nawet późniejsza wygrana w Austrii. Włosi postawili na spokojnego i wyciszonego Dovizioso. Za to Iannone trafił do Suzuki, gdzie znów przekonali się o jego trudnym charakterze i po dwóch latach podziękowali mu za współpracę.

Operacja plastyczna ważniejsza niż testy

Kwintesencją kariery Iannone są wydarzenia z lutego 2019 roku. Trafił wtedy do Aprilii - najsłabszego zespołu w MotoGP. Włosi zaczęli jednak rozwijać ekipę po transferze Massimo Rivoli, który wcześniej zarządzał akademią talentów Ferrari w Formule 1. Iannone miał być liderem grupy i rozwijać motocykl.

Gdy doszło jednak do testów w Malezji, Iannone nie pojawił się na torze. Oficjalnie z powodu bólu zęba. Nieoficjalnie? Motocyklista poddał się operacji plastycznej, po której doszło u niego do infekcji. Iannone chciał sobie poprawić linię szczęki, brody i ust. Opuchlizna doprowadziła do tego, że nawet nie był w stanie założyć kasku.

Przedsezonowe testy w Malezji miały być okazją, by wyczuć motocykl i nadać kierunek pracom rozwojowym. Skończyło się tym, że w miejsce Iannone jeździł zawodnik testowy Bradley Smith.

Aprilia chciała przebudować zespół i motocykl pod Iannone na sezon 2020. I wtedy okazało się, że Malezja jest dla motocyklisty z Włoch miejscem przeklętym. To właśnie przy okazji wyścigu na torze Sepang oblał test antydopingowy. Obie probówki wykazały w jego organizmie obecność sterydu anabolicznego - drostanolonu.

Skażone mięso czy celowe działanie?

Iannone od początku twierdził, że jest niewinny. Obecność sterydów w swoim organizmie tłumaczył tym, że musiał podczas tournee MotoGP po Azji zjeść skażone mięso. Jego adwokaci zwracali uwagę na to, że to popularny proceder w tej części świata, bo sprawia, że zwierzęta szybciej rosną i mogą trafić na talerz.

FIM początkowo wierzyła w zapewnienia zawodnika i zwlekała z jego natychmiastowym, czteroletnim zawieszeniem. Długi proces doprowadził do jednoznacznej decyzji - 18 miesięcy zawieszenia dla Włocha. Ten nie zgodził się z werdyktem. Odwołał się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu. Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) też nie pozostała mu dłużna. Zażądała w odpowiedzi maksymalnej kary - czterech lat zawieszenia.

Iannone podczas procesu przed trybunałem powtarzał te same argumenty - zjadł skażone mięso, jest niewinny, itd. Jak zauważyli jednak sędziowie, nie przedstawił ani jednego dowodu na poparcie swoich słów. Prawnicy nie zaprezentowali próbek z okolicznych restauracji. Sam zawodnik nawet nie był w stanie wskazać konkretnego miejsca, w którym mógł zjeść skażone mięso.

W padoku MotoGP, choć głośno się o tym nie mówi, też panuje o przekonanie o winie Iannone. Wystarczy zresztą porównać jego masę mięśniową sprzed kilkunastu miesięcy do tej obecnej. Istnieje podejrzenie, że Włoch świadomie stosował środki wspomagające.

Włoski motocyklista w momencie zakończenia dyskwalifikacji będzie mieć 34 lata. Biorąc pod uwagę napływ młodych talentów do MotoGP, to koniec wielkiej kariery Iannone. On sam jednak się z tym nie zgadza.

"Otrzymałem najgorszy wyrok, jaki mogłem sobie wyobrazić. Rozerwali mi nim serce, zabierając największą miłość. Brak logiki w tych zarzutach, którym towarzyszą błędne fakty. Przyjdzie odpowiedni czas i miejsce... Bo na pewno się nie poddam. Wiedziałem, że mam do czynienia z potężnymi mocami, ale miałem nadzieję. Liczyłem na uczciwość i sprawiedliwość. Cierpię tak mocno, jak możecie sobie tylko wyobrazić. Kto choć raz próbował zniszczyć moje życie, ten wie ile siły mam w sercu. Jestem napędzany siłą niewinności i czystego sumienia" - napisał Iannone na Instagramie po ostatniej decyzji ws. jego dyskwalifikacji.

Czytaj także:
Siedem piruetów w jednym wyścigu. Tak prysły marzenia Bottasa
Ferrari mogło wszystkich zaskoczyć w GP Turcji

Komentarze (0)