Dla Szymona Ładniaka i zespołu Engstler Motorsport był to jeden z tych weekendów, w których determinacja i elastyczność musiały zastąpić czysty wynik. Największym wyzwaniem okazała się nie tylko sama charakterystyka toru, ale przede wszystkim niekorzystne regulacje techniczne - tzw. "Balance of Performance" - oraz zmienne warunki pogodowe.
- To była trudna runda dla wszystkich Lamborghini. Nasze samochody miały aż 95 kilogramów dodatkowego balastu. W takich warunkach mogliśmy liczyć na konkurencyjność jedynie podczas deszczu. Kiedy pojawiała się sucha nawierzchnia, natychmiast zaczynaliśmy tracić tempo - tłumaczył po wyścigu Ładniak.
ZOBACZ WIDEO: Kiełbasa z grilla u Zmarzlika. Historia wielkiej znajomości z mistrzem świata
Zmienna pogoda na Zandvoort była trudna do przewidzenia. Deszcz pojawiał się niespodziewanie, by po chwili ustąpić, albo wręcz przeciwnie - intensyfikować się w kluczowych momentach. Taka niestabilność zmuszała zespoły do podejmowania decyzji niemal w ciemno, szczególnie w kwestii doboru opon.
- To była gra w ruletkę. Słaby deszcz mieszał się z intensywniejszym, a czasami znikał całkowicie. W drugim wyścigu jechaliśmy na oponach typu slick, mimo że przez większość czasu tor był wilgotny. Dla inżynierów to była trudna sytuacja, bo nie było jasne, czy zmiana na deszczówki będzie w ogóle potrzebna - relacjonował.
Weekend rozpoczął się dla Ładniaka obiecująco. W sobotnich kwalifikacjach uzyskał piąte miejsce i realnie walczył o czołową dziesiątkę. Niestety, problemy techniczne podczas pit-stopu - dokładnie awaria systemu mierzącego jego czas - zakończyły się karą przejazdu przez aleję serwisową. Minimalnie zbyt krótka zmiana kierowcy wystarczyła, by przekreślić szanse na dobry rezultat.
W niedzielę było równie nerwowo. Start z dwunastego pola okazał się pełen dramatyzmu. Już w pierwszych metrach Ładniak został uderzony od tyłu i wyrzucony poza tor. Tylko szybka reakcja pozwoliła mu uniknąć kolizji i wrócić na asfalt. - Musiałem wykonać epicki manewr, żeby uniknąć wypadku. Po uderzeniu auto znalazło się na trawie, ale udało się je opanować i kontynuować jazdę. Niestety, takie sytuacje oznaczają stratę pozycji i konieczność mozolnego odrabiania - powiedział po zakończeniu wyścigu.
Oba starty Ładniak zakończył na dwunastym miejscu. Choć nie były to rezultaty, które oddają jego realny potencjał, sam zawodnik podchodzi do całej rundy z konstruktywną refleksją. - Tego typu weekendy są częścią motorsportu. Trzeba je przetrwać, wyciągnąć wnioski i iść dalej. Zespół pracował bardzo ciężko, pokazaliśmy dobrą jakość w trudnych warunkach. To kapitał na kolejne rundy - podsumował.