Po rozpoczęciu liczącego 15 okrążeń drugiego wyścigu weekendu Artur Janosz walczył o podium, ale już po dwóch okrążeniach na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Wypadek w ostatnim zakręcie zmusił organizatorów do ściągnięcia całej stawki do alei serwisowej, a następnie wznowienia rywalizacji po lotnym starcie.
Polski kierowca włoskiej ekipy Trident do restartu przystępował na piątym miejscu, ale z powodu problemów z podsterownością spadł na czternastą pozycję. Na ostatnim okrążeniu 22-letni debiutant odzyskał dwie lokaty i finiszował jako dwunasty, ale tym razem nie wywalczył punków do klasyfikacji generalnej, w której zajmuje 14. miejsce z dorobkiem 19 oczek. Sobotni wyścig w Bahrajnie wygrał zespołowy kolega Artura, lider tabeli, Włoch Luca Ghiotto.
Już za tydzień kierowców GP3 czekają wyścigi dziewiątej i ostatniej rundy, które odbędą się na torze Yas Marina podczas Grand Prix Abu Zabi Formuły 1. Artur Janosz właśnie tam po raz pierwszy testował rok temu bolid GP3, dlatego liczy na solidne zakończenie sezonu.
- Oczywiście jestem bardzo zawiedziony, bo po obiecującym pierwszym wyścigu i starcie z trzeciego pola liczyłem dzisiaj na zupełnie inny rezultat i pozycję w ścisłej czołówce. Pierwsze okrążenia pokazały jednak, że miałem dziś szansę na walkę o swoje pierwsze podium w GP3. Niestety poszliśmy w złą stronę jeśli chodzi o ustawienia. Piątkowy wyścig pokazał, że zużycie ogumienia jest w Bahrajnie bardzo dużym problemem, dlatego staraliśmy się ustawić bolid w taki sposób, aby oszczędzić tylne opony. Poszliśmy jednak chyba za daleko. Od samego początku zmagałem się bowiem z podsterownością i z każdym okrążeniem było coraz gorzej. Od połowy wyścigu choć mocno skręcałem, bolid w zakrętach chciał jechać prosto. Bardzo trudne było także hamowanie, ponieważ tylne koła blokowały się, choć balans hamulców przesunięty był już mocno na przednią oś. Ten wynik nie odzwierciedla naszego potencjału, ale staram się skupiać na pozytywach. Początek wyścigu pokazał, że mogę walczyć w tym roku o podium. W Abu Zabi spróbuję więc jeszcze raz! - powiedział Artur Janosz.