To cud, że żyje. Wypadek Sophii Floersch pokazuje jak wiele zmieniło się w motorsporcie

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Rola krawężników

Organizatorzy Grand Prix Makau zainstalowali w tym roku nowe krawężniki. Wszystko po to, aby zmusić kierowców do tego, by nie oszukiwali i nie ścinali zakrętów. W poprzednich edycjach problem ten dotyczył zwłaszcza zawodników rywalizujących w samochodach turystycznych i GT.

Nowe krawężniki są zaokrąglone i nieco wyższe. Ostatnimi czasy są widywane w F1, bo w ten sposób szefowie królowej motorsportu również walczą z tym, by kierowcy nie przekraczali limitów toru. Samochód Floersch uderzył w nie i został podbity do góry. Paradoksalnie, być może dzięki temu Niemka oraz Sho Tsuboi w ogóle żyją.

Jonathan Noble z "Motorsportu" sugeruje, że gdyby nie ten fakt, to Floersch trafiłaby z pełnym impetem w Japończyka i ta dwójka razem poleciałaby w kierunku band. Tymczasem pojazd Tsuboi został tylko trafiony w górną część kokpitu.





W Makau wydarzył się cud

Zdjęcia samochodu Tsuboi pokazują, że FIA potrafi wyciągać wnioski z wcześniejszych wypadków. Prace nad wzmocnieniem kokpitów w górnej części rozpoczęły się po wypadku, do którego doszło w Grand Prix Austrii w roku 2002. Wtedy Nick Heidfeld w podobnych okolicznościach uderzył w Takumę Sato i pracownicy federacji zdali sobie sprawę, że niewiele brakowało, a bylibyśmy świadkami tragedii.

W Makau doszło do cudu. Nietrudno sobie wyobrazić jak poważnych obrażeń doznaliby Floersch i Tsuboi, gdyby trafili w stertę opon, które były ułożone w zakręcie Lisboa. Niemka miała szczęście, że uderzyła w wyżej umieszczone siatki. Co więcej, jeszcze do niedawna nie sięgały one na tak wysoko. Organizatorzy postanowili jednak je zmodyfikować, bo takie były zalecenia, co do poprawy bezpieczeństwa.

Specjalnie zamontowane siatki, choć samochód Floersch je przebił, spełniły swoją rolę. Pochłonęły bowiem znaczną część energii, jaka wytworzyła się w trakcie wypadku. Widać to bowiem po odkształceniach i zniszczeniach słupków mocujących.



W wypadku ucierpiało też dwóch fotografów oraz osoba funkcyjna. W tym miejscu organizatorzy zbudowali przed laty specjalny bunkier, w którym mogą znajdować się przedstawiciele mediów. On też spełnił swoją rolę, bo bez tego zabezpieczenia, dwóch fotoreporterów z Chin odniosłoby szereg poważnych obrażeń.

Co więcej, gdyby nie specjalny bunkier, to samochód Floersch leciałby dalej w powietrzu i zatrzymałby się dopiero na znajdującym się w pobliżu budynku. To znacznie mocniejsza konstrukcja, więc obrażenia Niemki byłyby większe.

Organizatorzy Grand Prix Makau i przedstawiciele FIA już badają przyczyny wypadku Floersch i chcą wyciągnąć wnioski przed kolejną edycją ulicznego wyścigu. To cieszy, bo jak pokazał przykład młodej Niemki, to właśnie dzięki doświadczeniom z minionych lat, jest ona ciągle na tym świecie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×