W tym sezonie Robert Kubica łączy obowiązki kierowcy testowego w Alfie Romeo z rywalizacją w serii DTM w barwach Orlen Team ART. Taki podział zadań daje mu możliwość porównania obu tych dyscyplin z perspektywy fotela kierowcy. Stoi przed nim także wyzwanie polegające na pogodzeniu obu wyścigowych kalendarzy.
- Jeżeli chodzi o różnice pomiędzy DTM a Formułą 1, to przede wszystkim zdecydowanie inne są osiągi, które mocno się od siebie różnią. Pierwsza różnica, która jest widoczna gołym okiem, to fakt, że auto DTM posiada dach. Aerodynamika, będąca wizytówką bolidów F1, jest zachowana także w autach DTM, stoi ona na dużo wyższym poziomie niż w samochodach turystycznych. Można powiedzieć, że auta tej serii są mieszanką pomiędzy bolidami a samochodami kategorii GT - mówi Robert Kubica.
Jak dodaje, wyścigi DTM są bardzo kontaktowe. Trzeba jednak cały czas pamiętać o elementach aerodynamiki, uszkodzenie poszczególnych elementów w aucie DTM poskutkuje stratą przyczepności i wolniejszymi czasami okrążeń.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowita metamorfoza byłej pływaczki. Internauci są zachwyceni
- To wszystko sprawia, że będę musiał się przyzwyczaić do nowości w wyścigach DTM. Na pewno pierwsze okrążenia w pierwszych wyścigach nie będą łatwe - analizuje podobieństwa i różnice pomiędzy seriami wyścigowymi Robert Kubica.
Podobieństwem w stosunku do F1 jest system punktacji. - Zwycięzca dostaje 25 punktów, drugie miejsce 18 punktów, aż do 10 miejsca. Bonusem w DTM, czego nie ma w F1, jest to, że dostaje się punkty za kwalifikacje - premiowana jest pierwsza trójka zawodników. Za pierwsze miejsce dostaje się trzy punkty, za drugie dwa i za trzecie jeden punkt. Kwalifikacje są zatem walką o jak najlepsze miejsce na starcie, ale również o dodatkowe punkty - mówi 35-letni kierowca.
Czerwcowe treningi i sierpniowy początek rywalizacji nie będzie dla Roberta Kubicy debiutem w aucie serii DTM. - Nie jest to dla mnie nowość, miałem okazję testować już takie samochody kilka lat temu, jednak od 2013 roku one się znacznie zmieniły w stosunku do tych, którymi będę miał okazję się ścigać. Zmienił się między innymi regulamin i konstrukcja - mówi Kubica, podkreślając, że auto, którym będzie się ścigał w zespole Orlen Team ART poznał w grudniu minionego roku podczas testów w hiszpańskim Jerez, po zakończeniu sezonu F1.
- To spore wyzwanie, mam nadzieję, że będziemy w stanie zawalczyć, czeka mnie trudne zadanie, cała seria stoi na wysokim poziomie, mimo że samochodów jest stosunkowo mało - mówi Robert Kubica.
Kolejną różnicą pomiędzy F1 a serią DTM jest kwestia opon. - W Formule 1 są różne mieszanki, jest wręcz wymóg użycia różnych mieszanek w trakcie wyścigu. W serii DTM jest to prostsze, nie mamy aż tylu mieszanek, jest tylko jedna, opony typu slick, które są wykorzystywane na każdym torze, w każdych warunkach. Mamy też opony deszczowe, kiedy na torze jest mokro. W Formule 1 są tzw. opony przejściowe, czego nie ma w serii DTM. Jest więc bardzo możliwe, że w serii DTM nie jedzie się na optymalnych oponach w stosunku do zmiennych warunków, co jest sporym wyzwaniem i nowością dla mnie - mówi kierowca Orlen Team ART, dodając, że ma nadzieję na szybkie zapanowanie nad niuansami.
- Każdy kierowca ma wiedzę i doświadczenie płynące z prowadzenia pojazdu w danych warunkach. Jeśli np. nie będzie padać podczas testów, a rozpada się w trakcie wyścigu, to ja wtedy takie doświadczenie będę zbierał w trakcie wyścigu. Na pewno pierwsza część sezonu nie będzie łatwa, czeka mnie sporo nauki - mówi Kubica.
DTM i Formułę 1 różni również kwestia m.in. pit-stopów. W serii DTM jeden pit-stop jest obowiązkowy, ale nie jest on powodowany koniecznością zmiany opon czy mieszanki. Dużą różnicą pomiędzy obiema seriami jest liczba mechaników oraz czas, jaki się spędza w alei serwisowej.
- W serii DTM mechaników może być maksymalnie ośmiu. Wokół bolidu pracuje 5 osób, a 4 zmieniają koła. W Formule 1 każda osoba ma swoją rolę, jest to łatwiej zoptymalizować, w serii DTM mamy do dyspozycji mniej osób, które muszą wykonać więcej pracy. Ich zadaniem jest odkręcenie koła, ściągnięcie go, założenie nowego, przykręcenie i np. zmiana osi. Osoby są podzielone na strony samochodu, najpierw zajmują się przednią osią, a potem tylną, w zależności od konfiguracji auta. Walka w serii DTM jest bardzo zacięta, w pit-stopie można zyskać lub stracić dużo czasu. Dla kierowcy takiego jak ja, który w aucie DTM będzie siedział po lewej stronie, a nie na środku jak w bolidzie F1, nowością będzie także sam proces wjeżdżania na stanowisko serwisowe - analizuje pochodzący z Krakowa kierowca.
Testy DTM na torze Nuerburgring potrwają do 11 czerwca. Pierwszy oficjalny start w nowej serii Robert Kubica zaliczy w dniach 1-2 sierpnia na belgijskim Spa-Francorchamps.
Czytaj także:
Kubica może pojechać w wyścigu F1
Montoya spokojny o los Williamsa