Trener Główny Polskiego Związku Żeglarskiego, Piotr Myszka, podkreśla, że choć ambicje sięgały wyżej, to polska reprezentacja pokazała się dobrze - zwłaszcza patrząc przez pryzmat trudnych warunków i bardzo wyrównanego poziomu światowej czołówki.
Maja Dziarnowska: walka do samego końca i 7. miejsce na świecie
- Bardzo dobry wynik, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Maja zaczęła sezon po kontuzji. Jej siódme miejsce to efekt ogromnej pracy - komentuje Piotr Myszka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ewa Swoboda zaskoczyła. Tylko spójrz na te kreacje!
- W ćwierćfinale pokazała się z bardzo dobrej strony, przez większość wyścigu prowadziła, ale na ostatnim kursie pełnym zabrakło jej szczęścia - stanęła bez wiatru i spadła z pozycji liderki na trzecią. To wyeliminowało ją z dalszej walki o medale, ale mimo niedosytu to naprawdę solidny występ.
Seria medalowa wyścigów Mistrzostw Świata w Aarhus początkowo miała się odbyć bez obecności biało-czerwonych. Jeszcze wczoraj wieczorem Maja zajmowała bowiem 9 miejsce, jednak trwające do późnych godzin protesty przesunęły ją ostatecznie w klasyfikacji generalnej, dając dziś szansę na dalszą walkę.
- Mam bardzo mieszane, słodko-gorzkie uczucia. Wczoraj nie rozegrano żadnych wyścigów, więc nie miałam okazji, by powalczyć o awans do czołowej ósemki. Zaczęłam już godzić się z tym, że to koniec mojej walki o medalowy wyścig - opowiada Maja Dziarnowska (Sopocki Klub Żeglarski).
- Stanęłam na starcie z takim samym nastawieniem jak zawsze żeby dać z siebie wszystko i wykonać swoją pracę najlepiej, jak potrafię. Z mojej perspektywy - zrobiłam dobrą robotę. Od początku wyścigu płynęłam w czołówce, dobrze wybrałam stronę halsówki, ale niestety na kursie pełnym ominął mnie szkwał. Zatrzymałam się i nie byłam już w stanie wrócić do wiatru.
- Emocje są bardzo mieszane. Oczywiście, czuję niedosyt, bo wszystko mogło potoczyć się inaczej. Ale z drugiej strony, patrząc na całokształt tej drogi – od operacji, przez ciężką zimę, aż po powrót do światowej czołówki – wiem, że powinnam być z siebie dumna. Choć teraz jeszcze tego nie czuję. W takich chwilach serce sportowca trochę pęka, bo kiedy coś było tak blisko… a jednak się nie udało to boli - podsumowuje Maja Dziarnowska, która zakończyła MŚ na 7. miejscu.
Anastasiya Valkevich musiała wycofać się z rywalizacji z powodów zdrowotnych, ale - jak zapewnia trener - wszystko jest pod kontrolą i zawodniczka powinna wkrótce wrócić do pełni formy. Maja Kuchta, Martyna Duzowska i Ola Wasiewicz ścigały się w grupie srebrnej, pokazując potencjał, ale też wyraźnie odczuwając brak doświadczenia w rywalizacji z tak liczną i silną stawką.
W klasyfikacji męskiej Paweł Tarnowski (SKŻ Sopot) zakończył regaty na 11 miejscu, natomiast 19-letni Igor Lewiński zaskoczył formą, wygrywając jeden z wyścigów i kończąc regaty na 22. miejscu w klasyfikacji generalnej (5. w kategorii U23). Za nim znaleźli się: Michał Polak na 32 miejscu i Dominik Lewiński na 34 (wszyscy trzej AZS AWFiS Gdańsk).
- Widać, że młode wilki zaczynają się przebijać do czołówki. Startują bez kompleksów, potrafią walczyć z najlepszymi i osiągać świetne wyniki - ocenia Piotr Myszka i dodaje: - To był jeden z najtrudniejszych czempionatów ostatnich lat. Warunki były nieprzewidywalne, różnice punktowe minimalne, a poziom niezwykle wyrównany.
Pomimo niedosytu, trener główny ocenia regaty pozytywnie: - Nie był to nasz szczyt możliwości, ale biorąc pod uwagę okoliczności wyniki są obiecujące. Widać, że młodzież idzie mocno do przodu, a zawodnicy wracający po kontuzjach znowu liczą się w walce o najwyższe cele. Teraz pełna mobilizacja przed kolejnymi startami - w tym najważniejszymi - mistrzostwami świata U23 we wrześniu.