Atmosfera, która towarzyszy regatom Nord CUP, oraz naprawdę wysoki poziom sportowych zmagań rokrocznie przyciągają do Górek Zachodnich największe osobistości polskiego żeglarstwa.
Wyniki Blaszki miały wpływ na to, że kolejne żeglarskie pokolenie zaczęło interesować się klasą Finn. Chcieli "być jak Henryk Blaszka". Kto wie, może właśnie jemu zawdzięczamy późniejsze mistrzostwo olimpijskie wywalczone przez Mateusza Kusznierewicza? Dlatego postanowiliśmy przypomnieć sylwetkę tego wybitnego żeglarza, a prywatnie niezwykle skromnego człowieka.
Henryk Blaszka urodził się 25 lutego 1958 roku w Poznaniu. Żeglarstwo było dla niego czymś równie naturalnym jak oddychanie. Żeglowała cała rodzina - brat Sławomir, stryjowie Zenon, Lucjan i Mirosław, stryjeczni bracia Mariusz, Grzegorz i Ryszard (późniejszy olimpijczyk i wielokrotny mistrz Polski) oraz oczywiście ojciec pana Henryka, Eugeniusz, pod którego okiem Henryk, jako 11 latek rozpoczął treningi na Cadetach.
[color=black]ZOBACZ WIDEO "Wiemy wszystko na temat strategii reprezentacji Polski" (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
[/color]
Treningi te przynoszą późniejsze sukcesy - trzecie i czwarte miejsce na mistrzostwach świata w tej klasie (lata 1974, 1975). Rok później nasz bohater przesiada się na Finna. Pływanie w tej kategorii to już pasmo osiągnięć: Mistrzostwo Polski juniorów w 1977 r., pięciokrotne mistrzostwo Polski seniorów (1979,1980,1981,1982, 1986), czołowe pozycje w mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy aż do srebrnego medalu mistrzostw świata w 1982 roku i występu na igrzyskach olimpijskich w Seulu w roku 1988.
Obecnie pływa w klasie Flying Dutchman, w której jest wielokrotnym mistrzem Polski:
- jako załogant Andrzeja Iwińskiego: (AZS-AWF Warszawa), 1990, 1991, 1992
- jako sternik: 1999 (z Marcinem Kledzikiem - JKW Poznań), 2001, 2003, 2004, 2005, 2006 i 2007 (z Tomaszem Kledzikiem - JKW Poznań
Podczas tegorocznych regat Nord CUP będzie starał się ponownie zdobyć ten tytuł. Klasa Flying Dutchman startuje 1-3 lipca. Specjalnie dla Nord CUP, pan Henryk Blaszka udzielił krótkiego wywiadu.
Nord Cup: Jak to jest mieć dwóch olimpijczyków w rodzinie?
Henryk Blaszka: (śmiech) Nawet się nad tym nie zastanawiałem a przecież mój kuzyn Ryszard Blaszka jest dwukrotnym mistrzem i wicemistrzem Polski, startował w klasie OK Dinghy i Finn.
NC: Żeby mieć wyniki, trzeba dużo trenować. Jak pana żona znosiła długie rozstania?
HB: Kiedyś to policzyłem i wyszło mi, że spędzałem średnio 200-250 dni w roku poza domem. Na szczęście moja żona była bardzo ugodowa: zdawała sobie sprawę z tego, że jest to moja pasja i po prostu godziła się na wszystko.
NC: Żeglarstwo to dla mnie…
HB: ...pasja. W tym jednym słowie zawiera się całość.
NC: Dlaczego klasa Flying Dutchman? Co takiego pana w niej urzekło?
HB: Gdy zacząłem pływać na Finnie zostałem zaproszony do współpracy przez Andrzeja Iwińskiego (żeglarza i olimpijczyka z Meksyku i Moskwy), który pływał na Latającym Holendrze. To on stwierdził, że razem przygotujemy się do Olimpiady w Barcelonie. I wtedy bardzo spodobała mi się ta klasa: jest bardzo fajna, dwuosobowa, szybka i trudna. I to jest wyzwanie! (śmiech)
NC: To niewielka klasa w Polsce, wszyscy się znacie. Czy pływał pan również z kolejnym pasjonatem klasy Flying Dutchman, aktorem Adamem Szyszkowskim?
HB: Nie pływaliśmy jeszcze na jednej łódce, ale zdarzało nam się wielokrotnie brać udział w tych samych regatach, więc ścigaliśmy się ze sobą wielokrotnie.
NC: Gdybym nie żeglował, to bym...
HB: Ojej, to bardzo trudne pytanie. Kiedyś polowałem ale przestałem. Coś mi w tym nie odpowiadało. Może gdybym nie pływał to... chodziłbym na grzyby? (śmiech) Trudno powiedzieć.
NC: Panie Henryku, dziękujemy za rozmowę. Jesteśmy zaszczyceni, że bierze pan udział w regatach Nord CUP. Trzymamy kciuki!