W sobotę zakończyły się w Helsinkach żeglarskie mistrzostwa Europy w windsurfingowej olimpijskiej klasie RS:X. Brązowy medal wśród mężczyzn wywalczył Paweł Tarnowski (SKŻ Ergo Hestia Sopot), który przed rokiem był najlepszy. Polak wygrał pierwszy wyścig regat, ale potem plasował się między miejscem piątym a siódmym i na podium wskoczył rzutem na taśmę. Polak ruszał do podwójnie punktowanego wyścigu medalowego z piątej pozycji i ze stratą jedenastu punktów do trzeciej pozycji.
- Cieszę się z tego brązowego medalu tak jak w zeszłym roku ze złotego. Pomijając pierwszy wyścig mistrzostw, który wygrałem, szło mi jak po grudzie i całe zawody klasyfikowałem się poza podium. Wcześniej byłem siódmy, po wczorajszych startach zajmowałem piątą pozycję, a dzisiaj bardzo dobrym wyścigiem udało mi się rzutem na taśmę skończyć na podium. Bardzo się z tego cieszę - powiedział reprezentant Energa Sailing Team Poland.
22-letni windsurfer przyznał, że były to trudne zawody, szczególnie pod względem psychicznym, bo nie zawsze wszystko wychodziło mu tak, jakby tego chciał. Jednak nasz deskarz zachował zimną krew do samego końca i w ostatnim wyścigu minął metę jako drugi, co dało mu końcowy sukces.
- Nie zawsze towarzyszyły mi pozytywne emocje, bo miałem dobre starty w wyścigach, ale brakowało dobrego wykończenia i trochę szczęścia. Oprócz
pierwszego wyścigu ani razu nie udało mi się potem wygrać żadnego kolejnego. To jest trudne kiedy zawodnik wie, że robi głupie błędy, bo wtedy narasta frustracja. I każdy człowiek wie, że w takich momentach trudno jest zachować zimną krew i wiarę w siebie. A ja walczyłem do samego końca. Cały czas byłem przekonany o tym, że jestem w stanie pokazać, co potrafię i dzisiaj mi się to na szczęście udało. Głowa wytrzymała i bardzo się z tego cieszę - stwierdził Tarnowski.
ZOBACZ WIDEO Olimpijska próba przed polskimi żeglarzami (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Ambasador programu Energa Sailing postanowił w wyścigu medalowym wystartować spod samego statku komisji. Był to strzał w dziesiątkę, ale polski żeglarz zdaje sobie także sprawę z tego, że taka taktyka jest ryzykowna.
- Założyłem, że z zimną krwią wystartuję najbliżej statku komisji. To było bardzo taktyczne zagranie, ale w tych emocjach było mnie na to stać. Wyczekałem do ostatniego momentu, żeby zająć pierwsze miejsce od komisji. Liczyłem na to, że jeśli uda mi się wystartować na pełnej prędkości jako pierwszy z prawej strony od statku komisji to będę w stanie dobrze popłynąć ten wyścig. Tak też się stało więc od samego początku płynąłem spokojnie. Była to odpowiednia decyzja, bo wszystkich widziałem nad sobą i mogłem kontrolować cały wyścig. Ale jest to także bardzo trudne i ryzykowne zagranie, bo jak spóźni się chociaż o sekundę to od razu spada się pod innych zawodników. Ja lubię tak ryzykować, bo lubię wygrywać wyścigi - zakończył Paweł Tarnowski.
Maciej Frąckiewicz z Helsinek