Agnieszka Skrzypulec: Damy z siebie wszystko

Materiały prasowe
Materiały prasowe

- My damy z siebie wszystko i zobaczymy, co z tego wyjdzie - powiedziała Agnieszka Skrzypulec na temat przygotowań do najważniejszych regat w tym sezonie w olimpijskiej klasie 470.

W dniach 16-19 marca odbyły się w Warszawie 29. Targów Sportów Wodnych i Rekreacji "Wiatr i Woda". Obecna na nich była część reprezentantów Polski żeglarskich klas olimpijskich. Udało nam się porozmawiać z Agnieszka Skrzypulec (SEJK "Pogoń" Szczecin), która razem z Irminą Mrózek Gliszczynską (ChKŻ Chojnice) tworzy załogę w klasie 470.

Czas po sierpniowych igrzyskach w Rio de Janeiro oraz wrześniowych mistrzostwach Polski nie obfitował praktycznie w żadne ważne regaty więc nasze zawodniczki mogły pozwolić sobie na dłuższy niż zazwyczaj odpoczynek od pływania. Był to dobry czas na spędzenie większej ilości czasu z rodziną, a także zrobienia czegoś, co uniemożliwiały częste wyjazdy na zgrupowania kadry i starty w zawodach.

- Ostatnie pół roku było dla nas bardzo ciężkie ze względu na przerwę w pływaniu i w żeglarstwie. Starałyśmy się wykorzystać ten wolny czas na rzeczy, których do tej pory nie mogłyśmy robić. Ja na przykład pierwszy raz od dziesięciu lat pojechałam w góry na narty. Pomyślałam, że jak nie teraz to kiedy. Poza tym wróciłam na studia, skończyłam bardzo dobrze pierwszy semestr studiów magisterskich i udowodniłam sobie, że mogę mieć także dobre osiągnięcia na polu naukowym - powiedziała z uśmiechem na twarzy Agnieszka Skrzypulec.

Polka starała się nie zaniedbywać w tym czasie dbania o swoją sprawność fizyczną i często ćwiczyła na siłowni. Jednak po pierwszych od kilku miesięcy treningach na wodzie zauważyła, że ćwiczenia na lądzie nie są w stanie w całości zastąpić tych na jachcie.

ZOBACZ WIDEO Regaty Vendee Globe: do trzech razy sztuka

{"id":"","title":""}

- Muszę powiedzieć, że czuć tę przerwę. Pomimo tego, że przez te pół roku dużo trenowałam na siłowni to i tak na łódce zawsze pracują inne mięśnie, nawet takie o których nie do końca mamy świadomość, że istnieją - stwierdziła dziesiąta zawodniczka zeszłorocznych igrzysk.

To jednak nie jedyny problem po zimowej przerwie. Okazało się, że operowane więzadło w kolanie Irminy nie regeneruje się tak szybko jak przewidywano i na pierwszym zgrupowaniu sterniczka polskiej załogi musiała poszukać innej załogantki z którą rozpocznie nowy sezon. Pomocną dłoń wyciągnęła Jolanta Ogar, która w przeszłości tworzyła już załogę z Agnieszką i obie panie zajęły 12. miejsce na igrzyskach w Londynie w 2012 roku. Później ich drogi się rozeszły, Ogar postanowiła reprezentować Austrię i razem z Larą Vadlau dwukrotnie została mistrzynią świata (2014 i 2015) oraz dwa razy wywalczyła złoty medal mistrzostw Europy (2014 i 2016).

- Niestety Irmina nie jest jeszcze w pełni sprawna, dlatego na ostatnim zgrupowaniu zeszłam na wodę z Jolantą Ogar. Rozstałyśmy się z Jolą w dobrej atmosferze i tak naprawdę przez ostatnie cztery lata te relacje między nami tylko się poprawiały więc można powiedzieć, że zaprzyjaźniłyśmy się kiedy pływałyśmy w osobnych reprezentacjach. Teraz rozumiemy się bardzo dobrze, miałyśmy dużo frajdy ze wspólnego żeglowania, nawet z wywrotek, które nam się zdarzały - oznajmiła Agnieszka.

Dziewczyny wystartują razem w Pucharze Księżniczki Zofii, który w dniach 24 marca-1 kwietnia odbędą się w Palma de Mallorca. Przed rokiem Agnieszka Skrzypulec z Irminą Mrózek Gliszczynską wygrały te regaty rangi Pucharu Europy. Teraz polska załoga w lekko zmienionym składzie spróbuje powtórzyć ten wyczyn.

- Wystartujemy razem na Majorce, gdzie będziemy walczyć o Puchar Księżniczki Zofii i jestem ciekawa jak to wyjdzie. Jola wywiera na mnie presję, mówiąc: "No wiesz Agnieszka, ty już wygrałaś te regaty, ja też chciałbym je wygrać" - opisała humorystycznie polska sterniczka. - Najważniejsze, że dobrze się rozumiemy i że wspólne pływanie nie jest dla nas przymusem tylko kolejnym ciekawym doświadczeniem - dodała.

Natomiast jest to dopiero początek sezonu i wynik w pierwszym starcie po tak długiej przerwie nie jest sprawą priorytetową. Głównym celem szczecinianki będzie jak najlepsze przygotowanie się do mistrzostw Europy, które w dniach 5-13 maja odbędą się w Monako oraz do mistrzostw świata, które zaplanowane są na 7-15 lipca w Salonikach w Grecji.

- Mistrzostwa świata oraz Europy będą dla nas najważniejszymi imprezami więc mam nadzieję, że uda się nam do nich dobrze przygotować. My damy z siebie wszystko i zobaczymy, co z tego wyjdzie - oznajmiła 27-letnia żeglarka.

Ze spokojem podchodzi także do rehabilitacji swojej podstawowej załogantki, Irminy i podkreśla, że najważniejsze, aby dobrze wyleczyła kolano.

- Ten sezon nie zaczął się tak jak byśmy chciały. Myślałyśmy, że może w lutym uda się nam razem zejść na wodę. Najbliższy termin powrotu na wodę dla Irminy to jest na razie 15 kwietnia, ale nie chcemy wywierać nie niej presji, bo najważniejsze, żeby noga dobrze się wyleczyła. Najgorsze, co można zrobić to zbyt szybko wrócić na łódkę i znowu nabawić się takiej kontuzji. Wydaje mi się, że lepiej jest trochę dłużej poczekać i być w pełni sprawnym oraz spokojnym o to, że coś takiego się nie powtórzy - powiedziała Agnieszka.

Współpraca obu dziewczyn układa się z roku na rok coraz lepiej. Na mistrzostwach świata w 2016 roku w San Isidro w Argentynie zajęły one 5. miejsce, co jest najlepszym wynikiem w historii polskiej żeńskiej załogi klasy 470. Panie już kilka miesięcy temu zapowiedziały, że będą walczyły o kwalifikację do igrzysk olimpijskich, które w 2020 roku odbędą się w Tokio.

- Razem z Irminą zdeklarowałyśmy się, że poświęcamy swoje życie na najbliższe cztery lata i chcemy wystartować na igrzyskach w Tokio i powalczyć tam o medal. Dla mnie byłyby to już trzecie igrzyska więc mam nadzieję, że może pójdę w ślady Zofii Klepackiej, która swój wymarzony medal zdobyła właśnie na trzecich - zakończyła z nadzieją Agnieszka Skrzypulec.

Maciej Frąckiewicz

Źródło artykułu: