Nic dziwnego, że Małysz nie miał najweselszej miny. - Nie było tak jak chciałem. Stać mnie na dużo więcej. Poza tym było pechowo dla całej kadry. Gdyby nie odwołano drugiej serii niedzielnego konkursu, jechalibyśmy na Turniej Czterech Skoczni w pięcioosobowym składzie, a tak zostało nas czterech - powiedział skoczek w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Na razie zawodnik z Wisły zachowuje spokój. - W sobotę zastanawiałem się, co jest grane. Ale i po czwartym miejscu w mistrzostwach świata na dużej skoczni w Sapporo myślałem, co jest nie tak. A na średniej wygrałem. Zawodnik zawsze musi sobie wszystko przemyśleć - dodał.