W kluczowym głosowaniu Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), które było tajne, zdecydowano o zablokowaniu powrotu rosyjskich sportowców do międzynarodowych zawodów. To zaś zamyka zawodnikom z tego kraju drogę do występu na igrzyskach olimpijskich w 2026 r. (w narciarstwie i snowboardzie).
- To była decyzja w pełni tajna. Wszystkie głosy były anonimowe, a wyniki ogłoszono po zamknięciu obrad - wyjaśnił Bruno Sassi, dyrektor ds. komunikacji w FIS.
ZOBACZ WIDEO: Szymon Kołecki zrównał z ziemią freak fighty. "Nie chciałbym przynieść wstydu"
Norweska telewizja TV2 dotarła jednak do nieoficjalnych wyników głosowania. Informuje, że "Rosjanie byli tak blisko" powrotu, że zabrakło im zaledwie... jednego głosu.
12 z 22 członków Rady FIS zagłosowało przeciwko powrotowi Rosji. Gdyby głosy rozłożyły się po równo, wówczas decydowałby głos przewodniczącego FIS Johana Eliascha.
Z jego ostatnich wypowiedzi jasno wynikało, że jest zwolennikiem powrotu sportowców z kraju Władimira Putina i prawdopodobnie ogłosiłby ich przywrócenie.
Rosyjski minister sportu, Michaił Diegtiariew, ogłosił, że Rosja złoży apelację. Pozytywne emocje są wśród innych federacji. - Nie ma wątpliwości, że jestem zadowolony z tej decyzji. Sytuacja polityczna wokół nas nie uległa zmianie - podkreśliła Tove Moe Dyrhaug, prezes norweskiego związku narciarskiego cytowana przez TV2.
Ekspert TV2, Petter Skinstad, zwraca uwagę na możliwe reperkusje dla krajów takich jak Norwegia, Szwecja czy Finlandia, które otwarcie opowiadają się przeciwko powrotowi Rosjan. - Boję się, że mogą być pewne konsekwencje, jak np. zmiany w przyznawaniu środków finansowych - zauważył. Jak dotąd, wynik głosowania jest dla wielu rozczarowujący.
Atmosfera podczas spotkania była spokojna, choć pod powierzchnią tliły się napięcia. Jak zauważył Sassi. - Uczestnicy byli antypatyczni, ale wzajemnie się respektowali - dodał.