Simon Fourcade: Kraksa była potężna, ale bez większych konsekwencji

Simon Fourcade miał wypadek w trakcie ostatnich letnich zawodów biathlonowych w swojej ojczyźnie, po którym zagraniczne strony internetowe informowały o licznych potłuczeniach zawodnika. Jeden z liderów francuskiej kadry wyjaśnia dla portalu SportoweFakty.pl jak doszło do kraksy i uspokaja: nic poważnego się nie stało.

W tym artykule dowiesz się o:

Po bezbłędnym pierwszym strzelaniu Simon Fourcade walczył o wygraną w sobotnich zawodach Biathlon Summer Tour. O ukończeniu rywalizacji nie było jednak mowy z uwagi na wypadek. Jak do niego doszło? - Kraksa była potężna, ale na szczęście dla mnie nic poważnego mi się nie stało. Było to w trakcie sprintu, na drugiej pętli. W tym miejscu był akurat zakręt o 180 stopni na odcinku prowadzącym stromo w dół. Wiedziałem, że mam nieco gorszy czas od brata Martina, który biegł z wcześniejszym numerem, i chciałem to odrobić. Nabrałem zbyt dużej prędkości, co było ryzykowne, i wypadłem z trasy. Mam dwa szwy na wardze, lekko boli mnie łopatka, ponadto mam trochę zadrapań na czole, nosie, kolanach i rękach. Wszystko jest jednak ok, w niedzielę pobiegłem już w biegu masowym. Miałem jednak pecha, bo złamałem kijek na pierwszej pętli i zabrało to trochę czasu zanim dostałem nowy - na pierwsze strzelanie dotarłem ze stratą 40 sekund do całej grupy. Właśnie dlatego ten bieg był dla mnie nieudany - mówi Fourcade.

Siódmy zawodnik ubiegłej edycji Pucharu Świata ma określone cele na nowy sezon. W poprzednim poczynił znaczne postępy i na dobre awansował do czołówki; teraz liczy na dalszy progres. - Mój główny cel to po prostu mieć udany sezon. Równie stabilny jak ten poprzedni, ale z większą ilością miejsc na podium. Chciałbym też zdobyć swój pierwszy indywidualny medal na mistrzostwach świata - kończy Francuz.

Komentarze (0)