Tak się złożyło, że zwłaszcza wśród pań karierę skończyły prawdziwe gwiazdy biegów narciarskich. Gdyby podsumować ich wszystkie medale wyszłaby z tego niezwykle pokaźna kolekcja. Trudno jednoznacznie wskazać nazwisko najsłynniejszej narciarski, która rozstała się z nartami, jednak wydaje się, że na to miano zasłużyła Virpi Kuitunen. W sezonach 2006/2007 oraz 2007/2008 Finka wygrywała Puchar Świata, w dorobku ma ponadto aż sześć złotych medali mistrzostw świata. Karierę zakończyła w marcu w Falun, gdzie pożegnała się z kibicami. W Finlandii nie brak plotek, że Kuitunen jest w ciąży i za kilka miesięcy urodzi dziecko.
O plotkach nie można za to mówić w przypadku Kristiny Smigun-Vaehi - kończąc starty potwierdziła, że spodziewana się drugiego dziecka. Estonka wróciła na trasy przed igrzyskami w Vancouver właśnie po pierwszej przerwie macierzyńskiej. Powrót był krótki, ale udany, gdyż Smigun sięgnęła w Kanadzie po medal w biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym. Największe sukcesy to jednak w jej wykonaniu poprzednie igrzyska w Turynie - tam Estonka wygrywała dwukrotnie.
W gronie mistrzyń olimpijskich, które skończyły kariery, jest także Anna Olsson. Cztery lata temu wspólnie z Liną Andersson okazała się najlepsza w sprincie drużynowym. Na olimpijskim tronie w tej konkurencji została zmieniona w Vancouver po zwycięstwie Niemek. Wraz z Evi Sachenbacher-Stehle pobiegła tam Claudia Nystad, która po raz drugi w karierze mogła cieszyć się ze złota na igrzyskach - wcześniej wygrała w sztafecie w Salt Lake City. Niemka wkrótce po swoim sukcesie także ogłosiła, że więcej już nie będzie biegała. Wiosną na podobny krok zdecydowała się jeszcze jedna mistrzyni olimpijska w sztafecie, tym razem z Turynu, Jewgienia Miedwiediewa. Półtora roku temu doświadczona Rosjanka wywalczyła srebro na mistrzostwach świata w Libercu w biegu na trzydzieści kilometrów, co było jej najlepszym indywidualnym osiągnięciem.
Spośród tych, które nie osiągnęły aż tak dużych sukcesów, wymienić można jeszcze Sarę Renner, Laurence Rochat, Cecile Storti, Kamilę Rajdlovą, czy Karine Laurent-Philippot, choć i one w większości zdobywały medale na ważnych zawodach. Dwie ostatnie w przeciwieństwie do pozostałych biegaczek poinformowały o przerwaniu startów dopiero kilkanaście dni temu. Czeszka i Francuzka zaszły bowiem w ciąże i w nowym sezonie na trasach już się nie pokażą. Laurent-Philippot zostawiła sobie jeszcze furtkę i zastrzegła, że być może za rok spróbuje wrócić.
Dwie kolejne biegaczki także nie wystąpią w 2011 roku w Pucharze Świata, jednak nie ma tu jeszcze mowy o końcu kariery. Irina Chazowa to kolejna zawodniczka spodziewająca się dziecka. Kariera Rosjanki to nieustanne przerwy w startach - w 2007 roku została zawieszona na dwa lata za doping. W 2009 roku wróciła do biegania, wygrała nawet zawody pucharowe w Davos, by wiosną ogłosić, że po urodzeniu dziecka kolejny powrót szykuje dopiero na sezon 2012/2013. Z kolei Sabina Valbusa, włoska weteranka, zrezygnowała z pierwszej reprezentacji i Pucharu Świata, jednak ma zamiar rywalizować w biegach długodystansowych Worldloppet i powalczyć w cyklu FIS Marathon Cup.
Liczne jest również grono mężczyzn, którzy skończyli kariery, choć nie ma tu nikogo, kto w ubiegłym sezonie byłby w ścisłej czołówce. Na pierwszy plan wysuwa się Rene Sommerfeldt, który w sezonie 2003/2004 zwyciężył w Pucharze Świata. 36-letni Niemiec od pewnego czasu nie należał już do grona najlepszych, jednak co pewien czas nawiązywał do swych najlepszych osiągnięć. Po igrzyskach w Vancouver Sommerfeldt powiedział dość. Na identyczny krok zdecydował się norweski mistrz stylu dowolnego Tore Ruud Hofstad. Z uwagi na swoją ścisłą specjalizację nie miał szans w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, jednak gdy był w formie, w "łyżwie" mógł mu dorównać mało kto. W swym dorobku Norweg ma aż cztery złote medale mistrzostw świata, trzy w zwykłej sztafecie, a jednej w sprinterskiej. Indywidualnie także stał na podium MŚ - było to w Oberstdorfie, gdzie w 2005 roku był drugi na piętnaście kilometrów. Na biegowych trasach nie zobaczymy już także jego rodaka Tronda Iversena. W przeciwieństwie do Hofstada, lepiej czującego się na dłuższych dystansach, Iversen był specjalistą od sprintu. Najlepsze wyniki osiągnął w sezonie 2001/2002, gdy zdobył w swojej koronnej konkurencji małą Kryształową Kulę.
Z biegami narciarskimi pożegnało się także wielu zawodników mniej utytułowanych, acz widocznych na trasach Pucharu Świata. Są to Peter von Allmen, Reto Burgermeister, Milan Sperl, Alexandre Rousselet, czy Sean Crooks.
Dla polskich kibiców ważną wiadomością było pożegnanie się ze sportem Janusza Krężeloka. Najlepszy polski biegacz ostatnich kilkunastu lat już od paru sezonów zapowiadał, że więcej startować nie będzie, jednak każdorazowo dawał się przekonać na kolejny rok startów. Po igrzyskach w Vancouver rozstał się jednak z czynną karierą definitywnie, choć nie z biegami - został trenerem polskich juniorów. Krężelok idealnie trafił na swój czas – w biegach długodystansowych radził sobie przeciętnie, jednak gdy sprinty zaczęły odgrywać coraz większą rolę postanowił skupić się właśnie na tej konkurencji. Był to strzał w dziesiątkę, a Polak awansował do światowej czołówki. W 2004 roku odniósł historyczne zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata w Trondheim, które było jego największym indywidualnym sukcesem. W klasyfikacji sprinterskiej był wtedy siódmy. Na podium stał jeszcze rok później w Reit im Winkl, gdzie był trzeci. Najlepszym wynikiem Krężeloka na igrzyskach była dziewiąta lokata w Salt Lake City, oczywiście w sprincie.
Lista tych, którzy skończyli kariery jest więc bardzo długa. Miejsce dawnych mistrzów spróbują jednak z pewnością zająć ich następcy. Komu uda się ta sztuka, zobaczymy w ciągu najbliższych lat.