Wodny kryzys w Oestersund

Tego nie spodziewał się chyba nikt - najbardziej poszukiwanym towarem w Oestersund, szwedzkiej miejscowości, gdzie w środę ma rozpoczyna się kolejna edycja biathlonowego Pucharu Świata, jest... woda. Wszystko przez pasożyty, które skaziły wodę z kranu i sprawiły, że nie nadaje się ona do użycia.

W tym artykule dowiesz się o:

Woda w Oestersund jest poddawana szczegółowym badaniom z uwagi na wykryte w niej pasożyty. O piciu nie ma mowy, w związku z czym zarówno mieszkańcy, jak i biathloniści, którzy są już w Szwecji (w sobotę dotarli tam Polacy), korzystają tylko z wody mineralnej ze sklepów. - Właśnie byłem w czterech i w większości wody już nie ma - mówi Per-Arne Botnan, norweski działacz. - Wody z kranu unikamy. Zęby myjemy w wodzie ze sklepu, a w trakcie prysznica nawet na chwilę nie otwieramy ust. Właśnie kupiłem jakieś sto dwadzieścia butelek dla całej kadry, ale w coraz większej ilości sklepów wody już brakuje. Zamówiłem więcej, ma dotrzeć do Oestersund w środę.

Zanim okazało się, że pasożyty faktycznie są szkodliwe, wodą zdążył się zatruć Fredrik Lindstroem z pierwszej kadry Szwecji. - Ostatniej nocy Fredrik faktycznie czuł się źle, ale pozostali na nic nie narzekają. Dla nas całe zamieszanie nie jest tak istotne, po prostu bardziej uważamy - mówi szwedzki trener Staffan Eklund. - Wszystkim zapewnimy wodę mineralną - zapewnia Gun Fahlander z komitetu organizacyjnego zawodów Pucharu Świata w Oestersund. - Gwarantujemy, że będzie wszystkim dostarczona tam, gdzie są zakwaterowani.

W środę w Szwecji odbędzie się pierwsza konkurencja w nowym sezonie, bieg pań na piętnaście kilometrów. Wiadomo już, że do tego czasu problemów z pasożytami na pewno nie uda się rozwiązać.

Komentarze (0)