Supergigant, najmłodsza z alpejskich konkurencji, nie licząc superkombinacji będącej nową wersją klasycznej kombinacji, powoli staje się na mistrzostwach świata w narciarstwie alpejskim domeną Włochów, w dodatku tych, których sukcesów nikt by się nie spodziewał. Cztery lata temu w szwedzkim Aare cały narciarski świat zaskoczył Patrick Staudacher, który nie miał wcześniej na koncie żadnych wartościowych wyników. A jednak, wówczas wydarł złoto faworytów i nagle znalazł się na ustach wszystkich. Po mistrzostwach świata Staudacher tak samo nagle jak znalazł się na szczycie tak z niego zszedł i wrócił do drugiej i trzeciej dziesiątki zawodów pucharowych.
Minęły cztery lata i oto znów złoty medal w supergigancie trafił w ręce Włocha. Tym razem niespodzianka jest nieco mniejsza, jednak pośród faworytów praktycznie nikt nie umieszczał Christofa Innerhofera. Zawodnik solidny, co pewien czas miewał niezłe wyniki, jednak w Pucharze Świata w tej konkurencji na podium stał tylko raz, dwa lata temu w Aare. W bieżącej edycji pucharowego cyklu radził sobie nieźle, trzy razy był w czołowej dziesiątce, jednak zdarzały się też wpadki, jak dwudzieste siódme miejsce w Val Gardena.
I oto w Garmisch-Partenkirchen Innerhofer powtórzył nagle wyczyn Staudachera. Startował z numerem piętnastym, przed większością faworytów, i udał mu się przejazd życia. 26-letni Włoch jechał wspaniale i gdy wpadł na linię mety miał 0,60 sekundy przewagi nad Hannesem Reicheltem. Nie przypuszczał wówczas zapewne, że nie zdoła go już pokonać żaden rywal.
Tuż po Innerhoferze na stoku Kandahar 2 pojawili się bowiem wszyscy najlepsi. I wszyscy, jeden po drugim, uzyskiwali gorsze wyniki niż niespodziewany lider. Carlo Janka stracił blisko dwie sekundy, Michael Walchhofer jeszcze o kolejne pół sekundy więcej. Obrońca tytułu mistrzowskiego Didier Cuche był gorszy o sekundę i musiał zadowolić się czwartym miejscem; z kolei wielki faworytów Norwegów Aksel Lund Svindal do mety nie dojechał w ogóle. Gdy podobnie skończył się start Erika Guaya stało się jasne, że złoty medal mistrzostw świata wędruje w ręce Innerhofera.
Srebro zdobył wspomniany Hannes Reichelt, który w bieżącym sezonie początkowo nie spisywał się w supergigancie zbyt dobrze. W Lake Louise był w trzeciej dziesiątce, w Beaver Creek przedarł się do drugiej. w Kitzbuehel był już dziewiąty, aż wreszcie piątego lutego wygrał w Hinterstoder, po czy zaczął już być zaliczany do grona kandydatów do medalu. I rzeczywiście, w Garmisch-Partenkirchen zajął drugie miejsce.
Tuż za nim uplasował się natomiast Ivica Kostelić. Lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w tym sezonie co chwilę pozytywnie zaskakuje w konkurencjach szybkościowych, które dawniej nie były jego domeną. W styczniu wygrał już supergigant na słynnej trasie w Kitzbuehel; teraz był trzeci i o niespodziance w jego wykonaniu mowy już być nie może, bo Kostelić kolejny raz znalazł się bardzo wysoko. Na mistrzostwach w Garmisch-Partenkirchen może to zresztą być jego niejedyny medal, gdyż zwłaszcza w slalomie oraz w superkombinacji może sięgnąć nawet po złoto.
Na liście startowej było dwóch Polaków - Michał Kłusak i Maciej Bydliński. Pierwszy z nich stracił do Innerhofera prawie dziesięć sekund i był trzydziesty siódmy, natomiast drugi do mety nie dojechał.
Wyniki supergiganta panów:
M | Zawodnik | Kraj | Czas |
---|---|---|---|
1 | Christof Innerhofer | Włochy | 1:38,31 |
2 | Hannes Reichelt | Austria | +0,60 |
3 | Ivica Kostelić | Chorwacja | +0,72 |
4 | Didier Cuche | Szwajcaria | +1,03 |
5 | Benjamin Raich | Austria | +1,34 |
6 | Romed Baumann | Austria | +1,48 |
7 | Carlo Janka | Szwajcaria | +1,72 |
8 | Werner Heel | Włochy | +1,82 |
9 | Peter Fill | Włochy | +2,03 |
10 | Adrien Theux | Francja | +2,13 |
37 | Michał Kłusak | Polska | +9,98 |
DNF | Maciej Bydliński | Polska |