Wojciech Potocki: Jeszcze w ubiegłym roku zdobyła pani tytuł mistrzyni świata w biegu na 10 kilometrów, a teraz kieruje pani komitetem organizacyjnym mistrzostw globu, które już za dwa miesiące odbędą się w Libercu. Co jest trudniejsze rywalizacja na trasie czy przygotowanie tak wielkiej imprezy?
Katerina Neumannova: Narciarstwo biegowe to naprawdę bardzo trudny sport, bo podczas biegu wszystko zależy tylko od ciebie. Od startu do mety musisz dawać z siebie wszystko, a gdy coś się nie powiedzie pretensje możesz mieć tylko do siebie. Zupełnie inaczej czuje się teraz. Jestem częścią dużego, pięćdziesięcioosobowego zespołu i na wiele spraw po prostu nie mam bezpośredniego wpływu. Fizycznie biegi były o wiele trudniejsze, natomiast teraz najtrudniejsze jest kierowanie ludźmi. Te wszystkie kontakty z politykami, biznesmenami czy naszymi miejscowymi działaczami samorządowymi. Jako sportsmenka żyłam w zupełni innym świecie. Dużo mniej skomplikowanym. Myślę sobie więc, że te nowe doświadczenia bardzo mnie wzbogaciły.
Czas leci, inauguracja mistrzostw świata coraz bliżej. Co sprawia wam, w Libercu, najwięcej kłopotów?
- Jeśli chodzi o sprawy organizacyjne praktycznie wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Zakończyła się tak zwana kontrola końcowa mistrzostw i z raportu FIS wynika, że zostały nam do poprawienia drobne szczegóły. Najbardziej martwimy się jednak tym na co sami nie mamy wpływu – czyli pogodą. Liberec nie jest miastem wysokogórskim. Jest położony dość nisko i największym problemem może być zapewnienie odpowiednich warunków śniegowych na trasach.
Na pewno śledzicie długoterminowe prognozy pogody. Co mówią? Będzie śnieg?
- Codziennie rano modlę się o niego i sprawdzam co zapowiadają synoptycy. Do końca roku ma to nie wyglądać najlepiej, a później, na początku stycznia, ma przyjść ochłodzenie i to jest najważniejsze. Wszystkie obiekty są wyposażone w najnowocześniejsze maszyny do zaśnieżania tras. Najważniejsze, by chwycił mróz.
Niedawno trzeba było w Libercu odwołać zawody Pucharu Świata w kombinacji norweskiej. Czy podobnie może być na mistrzostwach i będziecie musieli przekładać konkurencje z dnia na dzień, albo nawet je odwoływać?
- Myślę, że nie. W ostateczności będziemy zwozić śnieg z wyższych partii gór, gdzie będzie zmagazynowany. Mogę więc wszystkich polskich kibiców uspokoić. Mistrzostwa się odbędą i na pewno staną się największą imprezą w historii.
W Libercu po raz pierwszy rozdane zostaną medale w skokach kobiet. Wtedy kiedy pani zdobywała medale nie było takich możliwości. Nie myślała pani jednak czasami, by zamienić narty na szersze, skokowe i stanąć na rozbiegu skoczni?
- O nie! Nigdy w życiu. Ja wolę jednak rywalizację na ziemi, gdzie jest spokojniej (śmiech). Takie ogromne dawki adrenaliny nie są i nigdy nie były mi potrzebne.
W Libercu wystartują wszystkie pani niedawne rywalki. Nie korci pani, by jeszcze raz przypiąć narty i pobiec razem z nimi?
- Oczywiście, że ciągnie mnie na trasy biegowe. Tym bardziej, że moim młodszym koleżankom nie idzie najlepiej. Chyba jednak nie odważyłabym się stanąć na starcie poważnego biegu bez odpowiedniego przygotowania. Nie odłożyłam jednak nart i czasami je zakładam, by pobiegać rekreacyjnie. Sportowa rywalizacje na wysokim poziomie zakończyłam jednak lutym ubiegłego roku w Sapporo.
Na kogo pani postawi podczas Mistrzostw Świata? Kto jest pani faworytka w konkurencjach biegowych kobiet?
- Dzisiejsze biegi nie są zdominowane przez jedna zawodniczkę, więc trudno wskazać faworytki. Największe szanse maja jednak dziewczyny że Skandynawii, Finki, Norweżki… Zawsze mogą się do walki włączyć jeszcze Rosjanki.
A Justyna Kowalczyk? Biegała pani z nią nie raz. Zdobędzie medal?
- Ma ogromne szanse, może być nawet najlepsza zawodniczką tych mistrzostw, bo już nie raz pokazała, że potrafi wygrywać z najlepszymi. Skoro Czeszki są słabsze to na pewno będziemy dopingować w Libercu waszą Justynę.(śmiech)
Na co liczą gospodarze.? Widzi pani szanse na medale swoich rodaków?
- Nie ma ich zbyt wiele, ale bardzo liczymy na naszych biegaczy. Szczególnie na zwycięzcę ubiegłorocznego Pucharu Świata Lukasa Bauera. Może niespodziankę sprawi też męska sztafeta, albo skoczkowie, którzy co prawda nie mieszczą się ostatnio na podium, ale od czasu do czasu są w dziesiątce pucharowych zawodów.
Zaprasza pani do Liberca polskich kibiców, ale ci przyjadą tylko wtedy, gdy Adam Małysz będzie dobrze skakał. Na razie mu nie idzie. Co zrobicie?
- Trzymam za Adama, jak wy to mówicie… palce! W tym samym czasie rozpoczynaliśmy nasze kariery i często spotykaliśmy się na zawodach. Myślę, że taki zawodnik, jak Adam zawsze może wykonać skoki, które dadzą medal. Nie raz już to robił. A my cieszylibyśmy się bardzo, gdyby razem z nim pod skocznia pojawili się polscy kibice, którzy są znani już na całym świecie.
Przyjedzie pani na Puchar Świata do Zakopanego i powie mu: - Adam skacz lepiej?
- Bardzo bym chciała, ale nie wiem jeszcze czy pozwolą mi na to obowiązki. Jedno mogę powiedzieć. Współpraca z Zakopanem układa się doskonale i stąd moja obecność w Polsce.
Na zakończenie naszej rozmowy, niech pani zaczęci polskich kibiców narciarstwa, by mimo wysokich cen biletów i noclegów przyjechali do Liberca w drugiej połowie lutego 2009 roku.
- Serdecznie was zapraszamy, bo na prawdę mistrzostwa zapowiadają się rekordowo. Zgłosiło się już 57 krajów, a na starcie stanie ponad 600 zawodników, a to gwarantuje ogromne emocje. Przygotowaliśmy tez dla was wiele atrakcji kulturalnych byście się nie nudzili wieczorami. Będą projekcje sławnych czeskich filmów, występy zespołów muzycznych i folklorystycznych oraz wiele innych atrakcji. Jesteśmy przygotowani na przyjęcie nawet 300 tysięcy fanów z całej Europy i mam nadzieję, że Polskich kibiców nie zabraknie.