Kowalczyk waleczną babą

Przy słabszej dyspozycji Adama Małysza gwiazdą polskich sportów zimowych została Justyna Kowalczyk, trzecia zawodniczka Pucharu Świata w biegach narciarskich. - Mam wspaniałego trenera - mówi zawodniczka w rozmowie z serwisem sport.pl. - A poza tym wszyscy mówią, że jestem waleczna baba, "fighterka". Kiedy już wszyscy padali ze zmęczenia, mnie niosła ambicja.

W tym artykule dowiesz się o:

- Było pięknie - cieszy się Kowalczyk. - Wszystko zaczęło się od tego, że latem znakomicie udały się przygotowania. Byłam zdrowiutka, świetnie znosiłam obciążenia. Na początku wywalczyłam podium w Kuusamo. Choroby pokiereszowały mi plany, ale może dzięki nim byłam bardziej zmobilizowana. Choć oczywiście miały wpływ na wyniki, dlatego odporność musimy poprawić. Bo jak ktoś mnie zapyta, dlaczego nie było jeszcze lepiej w tym sezonie, odpowiem, że z powodu ciężkiej choroby. Zapalenia krtani i gardła w styczniu. Gdyby nie to, mogłam walczyć z Kuitunen o pierwsze miejsce w PŚ - zapewnia.

Okazuje się, że przed biegaczką jeszcze kilka startów w tym sezonie. - 19 i 20 marca na Słowacji zawody pokazowe. Wszelkie koszty pokrywają organizatorzy, a poza tym będą premie. Pod koniec marca są mistrzostwa Polski w Jakuszycach, a potem lecę do Rosji na Tour de Sprint. To pięć różnych startów - biegi ze strzału startera, szarpane, podbieg pod skocznię i zjazd... słowem - zabawa. Nigdy nie byłam na Syberii, a poza tym mój trener Aleksander Wierietielny dawno nie był w Rosji, więc ten wyjazd to prezent dla niego. Tym bardziej że znowu za wszystko płacą organizatorzy. 5 kwietnia kończę sezon, a potem jedziemy na 18 dni do Druskiennik. Plecki bolą, kolanka też wysiadają... Muszę się wykurować, bo za rok mistrzostwa świata w Libercu, a za dwa igrzyska - mówi trzecia zawodniczka świata.

Więcej w sport.pl.

Komentarze (0)