Istna rewolucja w kultowej grze Deluxe Ski Jump. Fani czekali na to od 20 lat!

YouTube / Gorisek Bros / Na zdjęciu: screen z trailera DSJ 4
YouTube / Gorisek Bros / Na zdjęciu: screen z trailera DSJ 4

Kultowa gra Deluxe Ski Jump wciąż ma się dobrze. W piątek wyszła najnowsza aktualizacja, a fani mówią wprost: to rewolucja. - 75 proc. aktualnie grających w DSJ 4 to Polacy - zdradza nam Jussi Koskela, twórca gry.

Kiedyś były niesamowite skoki Adama Małysza, a po konkursach przed komputerami często zasiadała cała rodzina, aby poskakać w DSJ. Tworzymy swojego zawodnika, wybieramy kolor kombinezonu, siadamy na belce i za pomocą myszki staramy się oddać jak najdłuższy skok. Do tego jeszcze telemark, aby zadowolić wymagających sędziów.

Prosta gra z jeszcze prostszą grafiką zyskała sobie miliony fanów - głównie w Polsce. Deluxe Ski Jump jest uważana za jeden z lepszych symulatorów tej dyscypliny. Fani podkreślają, że prawa fizyki lotu są bardzo dobrze odwzorowane. Do tego niewielkie wymagania sprzętowe sprawiły, że nawet słabsze komputery bez problemu radziły sobie z nią. Grano dosłownie wszędzie. W domu, w pracy, w bibliotece, na przerwach w szkole.

Sześć lat czekania i rewolucja

Chociaż DSJ światło dziennie ujrzało w 1999 roku, to do dzisiaj ma wiernych fanów. A ci, którzy grali kiedyś, znów mogą wrócić do kultowej gry. Wszystko za sprawą aktualizacji, która pojawiła się po sześciu latach. Jussi Koskela zaskoczył wszystkich, bo parę lat temu zapowiedział, że nie rozwinie już DSJ, a w piątek pchnął grę na wyższy poziom. Od teraz użytkownicy będą mogli sami tworzyć nowe skocznie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak piękna Amerykanka dba o swoje ciało

- Będą dostępne do ściągnięcia polskie skocznie stworzone przez fanów - mówi WP SportoweFakty Koskela i dodaje: - Sam nie gram teraz za dużo, ale staram się uczestniczyć w największych turniejach online. Podczas opracowywania kolejnych aktualizacji muszę dość często resetować statystyki skoków, więc w sumie nie mogę pochwalić się swoimi rekordami.

Od kilku tygodni zaczęły pojawiać się trailery. U fanów DSJ powodowały gęsią skórkę i niedowierzanie: czy to nie jest fejk? Ale gdy Jussi Koskela oficjalnie ogłosił datę rewolucji, fora DSJ zalała fala entuzjazmu.

"O mój boże, to się dzieje! Nie wierzyłem, że zobaczymy jeszcze jakąś łatkę, raz w miesiącu zaglądałem na stronę i wreszcie pojawiła się ta wiadomość!" - pisał jeden z fanów pod postem twórcy gry. "Można więc powiedzieć, że rok 2020 został uratowany" - dodał inny.

Zrobił grę i poszedł do wojska

Pierwsza wersja powstała w dwa miesiące. Autor miał wówczas dziewiętnaście lat. - Skończyłem ją dzień przed rozpoczęciem służby wojskowej. Wysłałem do kilku znajomych, umieściłem na dwóch fińskich serwerach z oprogramowaniem - mówił w rozmowie z nami (więcej TUTAJ). - I kiedy kilkanaście dni później zadzwoniłem do domu, skrzynka mailowa moich rodziców była zapchana.

Jussi Koskela mówi, że eksperymentował z grafiką komputerową. Nie pisał wcale gry, ale kształty na ekranie w pewnym momencie zaczęły mu przypominać rozbieg. A jako, że chciał poeksperymentować z fizyką, a na rynku nie było żadnych podobnych symulatorów, wybór wydawał się naturalny. Postanowił zrobić grę o skokach narciarskich i uchwycić magię latania.

DSJ było tak grywalne, że nawet profesjonalni skoczkowie bawili się nią. Jednym z tych, którym świetnie szło w DSJ, był Severin Freund. - Nie tylko skakał, ale także przekazał mi kilka cennych wskazówek dotyczących poprawienia realizmu gry - mówił Koskela.

Gra ma już 21 lat i wciąż rzeszę oddanych fanów. Na razie wiadomo, że skocznie tworzone przez użytkowników będą dostępne tylko w trybie offline. Pełna wersja gry kosztuje niecałe 15 euro. Można ją ściągnąć z oficjalnej strony Mediamond.

Źródło artykułu: