Żużel. Prezes Stali Gorzów o odejściu Zmarzlika: Nie zadałem mu jeszcze tego pytania

- Ten medal to sukces. A wszystko narodziło się przed meczem w Toruniu w głowach zawodników. Nie bez znaczenia było także ogłoszenie w odpowiednim momencie decyzji Bartka - mówi prezes Moje Bermudy Stali Gorzów Waldemar Sadowski.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Bartosz Zmarzlik po pierwszym meczu finału PGE Ekstraligi był noszony na rękach WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Bartosz Zmarzlik po pierwszym meczu finału PGE Ekstraligi był noszony na rękach
Moje Bermudy Stal Gorzów stanęła w niedzielę przed wielką szansą na zdobycie mistrzowskiego tytułu. Gorzowianie mieli 12-punktową zaliczkę z pierwszego spotkania i wielu ekspertów twierdziło, że przy umiejętnym stosowaniu rezerw taktycznych zdołają ją obronić.

Ostatecznie gorzowianie nie wytrzymali naporu Motoru Lublin i musieli zadowolić się srebrnym medalem. Na razie w Gorzowie czuć niedosyt, ale Stal i tak może mówić o wielkim sukcesie. Przed startem fazy play-off drużyna była w kiepskiej sytuacji kadrowej i niektórzy wróżyli jej, że zmagania w tym sezonie zakończy na ćwierćfinale. Żużlowcy trenera Stanisława Chomskiego dotarli jednak do decydującej o złocie batalii, w której stworzyli niesamowite widowisko z lublinianami.

- W moim odczuciu wszystko, co dobre, narodziło się przed meczem w Toruniu, na który nasi zawodnicy jechali skazywani przez wszystkich na porażkę. Wtedy zaczęły się między nimi kontakty telefoniczne, konsultacje i spotkania. W ich głowach wydarzyło się wtedy coś niezwykłego. Zdobyli 44 punkty i to dało im kopa, na którym zajechaliśmy aż do finału. Mamy srebro i ten medal to dla mnie sukces. Z tego miejsca chciałbym go zadedykować mojej córce, która walczy obecnie z chorobą. Niech płynie z niego dla niej przekaz, że marzenia się spełniają - mówi nam prezes Waldemar Sadowski.

ZOBACZ WIDEO Michelsen szczerze o swojej kontuzji. Wskazał moment, który wykluczył go z rywalizacji w finale

Szef gorzowskiego klubu twierdzi również, że kluczowe w osiągnięciu tegorocznego sukcesu było odpowiednie rozegranie tematu odejścia z klubu Bartosza Zmarzlika. To właśnie z tego powodu następca Marka Grzyba nalegał, by ogłosić tę decyzję jak najwcześniej, zanim rozpoczną się kluczowe mecze sezonu 2022. Nawet on jednak nie przypuszczał, że później wśród zawodników wytworzy się niesamowita motywacja, która stanie się paliwem na resztę sezonu.

- Uważam, że ogłoszenie decyzji o odejściu Barta miało duże znaczenie. Bardzo istotny był termin, w którym zostało to wszystkim zakomunikowane. Dzięki temu zdążyły się przelać wszystkie komentarze i dyskusje. Temat został też zamknięty w głowie samego Bartka. Przed najważniejszymi meczami to wszystko było już za nami. Poza tym trzon drużyny na kolejny sezon został zatrzymany w odpowiednim momencie. Tematy transferowe ucichły i mogliśmy znowu skoncentrować się na tym, co w tym sezonie było od początku najważniejsze - tłumaczy Sadowski.

Prezes Stali chwali także trenera Stanisława Chomskiego. Jego zdaniem on również odegrał ważną rolę w zjednoczeniu zespołu. - Trener pokazał kolejny raz, że jego spokój i pomysły taktyczne przynoszą efekty. Zaszliśmy bardzo daleko i to także jego duża zasługa - uważa.

Gorzowianie zapewne niebawem zaczną cieszyć się ze srebrnego medalu. Pojawia się jednak pytanie, czy tegoroczny sukces nie będzie ostatnim na długie lata. Z klubu odchodzi bowiem Bartosz Zmarzlik, który przenosi się do Motoru Lublin. Zawodnik przyznał, że potrzebuje przerwy od Stali. Czy Waldemar Sadowski zapytał go, jak długo ma ona potrwać?

- Mówię całkowicie szczerze, że nie zadałem Bartkowi na razie tego pytania. Uznałem, że przyjdzie moment na szczerą rozmowę o jego planach na najbliższe lata. Moim zdaniem to jeszcze nie jest ta chwila i dlatego postanowiłem się z tym wstrzymać - podsumowuje Sadowski.

Zobacz także:
Prezes potwierdził, że ma Zmarzlika
Apel Dominika Kubery

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×