Żużel. Po uderzeniu w bandę wyleciał poza tor. To powiedział po zawodach

Zdjęcie okładkowe artykułu: Facebook /  / Na zdjęciu: upadek Mateusza Szczepaniaka
Facebook / / Na zdjęciu: upadek Mateusza Szczepaniaka
zdjęcie autora artykułu

Od czterech punktów i trzynastego miejsca w Memoriale B. Idzikowskiego i M. Czernego rozpoczął sezon Mateusz Szczepaniak. Zawodnik jednak może mówić o szczęściu, że cało ukończył zmagania.

[tag=2705]

Mateusz Szczepaniak[/tag] był jednym z kilku byłych zawodników Włókniarza Częstochowa, którym było dane w sobotę wystartować w Memoriale Bronisława Idzikowskiego i Marka Czernego.

Zawodnik ZOOleszcz GKM-u Grudziądz w inauguracyjnym biegu przegrał z Mikkelem Michelsenem i pokonał Petera Ljunga oraz Jonasa Jeppesena.

W drugim jego starciu powiało grozą, a trybuny zamarły, kiedy Szczepaniaka pociągnęło na wejściu w pierwszy łuk trzeciego okrążenia i z impetem uderzył w dmuchaną bandę. Siła była na tyle duża, że zawodnik wypadł poza tor i znalazł się w pasie bezpieczeństwa.

- Na pewno wszedłem za szeroko w ten łuk. Próbowałem zaatakować Petera Kildemanda, ale nawierzchni pod płotem było naprawdę sporo i ta banda mnie wciągnęła. Szkoda tego upadku, ale na szczęście, że kończę go cało i zdrowo - powiedział po zawodach Szczepaniak w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Gleb Czugunow stracił miejsce w składzie. Jako przyczynę podał stan psychiczny i brak zaangażowania

Cała kraksa wyglądała koszmarnie, ale zawodnik szybko podniósł się o własnych siłach i wrócił do parku maszyn. Był zdolny do kontynuowania zawodów i też na taki krok się zdecydował. - Wszystko jest okej. Tyle, co mam gdzieś palce poprzecierane, ale ogólnie jest w porządku - dodał nasz rozmówca.

Szczepaniak w drugiej fazie zawodów dorzucił dwa oczka, które wywalczył w dwudziestym biegu dnia. Za jego plecami do mety dojechali Mitchell Cluff i Damian Dróżdż, z którym to stoczył zacięty bój o dwa oczka.

- To było moje pierwsze ściganie w tym sezonie i nie jestem z tego zadowolony. Pierwszy wyścig nie był taki najgorszy, ale potem był ten upadek i musiałem zmienić lepiej przygotowany motocykl. Drugi nie był dobrze spasowany, a też mamy nowe zapłony, więc trzeba trochę pojeździć, aby ten sprzęt odpowiednio wyczuć - skomentował żużlowiec.

Za dwa tygodnie ZOOleszcz GKM Grudziądz będzie już po pierwszym meczu ligowym. W Wielką Sobotę na obiekt przy ul. Hallera przyjedzie częstochowski Włókniarz. Problem Gołębi jest jednak jeden - brak jazdy. Janusz Ślączka nie może z zespołem wyjechać na razie na własny tor, a co za tym idzie, to odwoływane są również sparingi.

Czy uciekający czas w perspektywie zawodnika, który musi walczyć o skład, jest uciążliwy i siedzi z tyłu głowy? - Na pewno tej jazdy potrzeba, ale nie mamy wpływu na pogodę i trzeba się pogodzić z tym, co jest. Prognozy też nie są kolorowe, więc to trochę martwi, ale to czeka wszystkich. Dobrze, że udało mi się tutaj odjechać kilka wyścigów. Sytuacja w GKM-ie jest, jaka jest i mam nadzieję, że szybko uda nam się wyjechać na tor w Grudziądzu i przygotować do meczu z Włókniarzem - powiedział Szczepaniak.

W sezonie 2023 młodszy z braci Szczepaniaków będzie korzystał z jednostek napędowych przygotowywanych przez jego ojca, Andrzeja Szczepaniaka oraz przez Holendra Berta van Essena.

Czytaj także: Marzy mu się Grand Prix w rodzinnym miasteczku Paweł Staszek z propozycją od uczestnika Grand Prix

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Czy Mateusz Szczepaniak będzie miał problem z przebiciem się do składu GKM-u?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)