Żużlowy "Piotruś Pan". Marzy, by wdrapać się na szczyt

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski

Piotr Pawlicki jako junior uznawany był za gigantyczny talent. Oczekiwano po nim więcej niż po Bartoszu Zmarzliku. Pawlicki potencjału jednak nie potwierdził. Teraz marzy o tym, by wdrapać się na żużlowy szczyt.

W tym artykule dowiesz się o:

Piotr Pawlicki to jedna z bardziej kontrowersyjnych postaci w świecie polskiego żużla. Choć od początku swojej kariery uchodził za ogromny talent, jego dalsze losy w tym sporcie zaskoczyły wielu, szczególnie tych, którzy liczyli na jego meteoryczny rozwój. Dlaczego więc 30-latek nie wykorzystał swojego potencjału?

Jako junior wygrywał ze wszystkimi

Piotr Pawlicki urodził się 30 listopada 1994 roku, a swoją licencję żużlową zdobył w 2010 roku, rywalizując w barwach Unii Leszno. Już na początku swojej kariery młody zawodnik udowodnił, że ma ogromne możliwości, zwłaszcza w rywalizacji młodzieżowej.

Jego pierwsze kroki w zawodowym żużlu stawiał jednak w Polonii Piła, z którą związał się na zasadzie wypożyczenia. Z miejsca stał się gwiazdą drugiej ligi, zdobywając średnio 2,4 punktu na bieg, co pozwoliło mu błyskawicznie wyróżnić się na tle innych. W 2014 roku zdobył indywidualne mistrzostwo świata juniorów, a dwa razy triumfował z reprezentacją w mistrzostwach Europy juniorów.

ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców

Jego debiut w gronie seniorów nie był łatwy. Pierwszy sezon w Ekstralidze okazał się trudny, a Piotr Pawlicki miał problemy z przystosowaniem się do najlepszej ligi żużlowej na świecie. Pomimo początkowych trudności, w 2016 roku Pawlicki awansował do Speedway Grand Prix i zajął szóstą lokatę w klasyfikacji generalnej.

Choć zdarzyło mu się stanąć na podium, jego dalsze występy w cyklu były słabsze. W 2017 roku stracił miejsce w Grand Prix, mimo że wygrał turniej na Łotwie, a później już nie powrócił do międzynarodowej czołówki.

Zawodnik pełen sprzeczności

Pomimo wielu sukcesów, jego kariera nie potoczyła się tak, jak się tego spodziewano. W Unii Leszno zdobył cztery mistrzostwa Polski z drużyną, ale od sezonu 2020 jego forma zaczęła słabnąć. Do 2023 roku nie był w stanie wrócić do poziomu z młodszych lat. Dlaczego? Wszyscy zauważają ogromny potencjał Pawlickiego, jednak nie udało mu się go w pełni wykorzystać.

Zdaniem wielu ekspertów i menadżerów, Piotr Pawlicki zmarnował szansę na wielką karierę z powodu braku wsparcia i odpowiedniej mentalności. Władysław Komarnicki, honorowy prezes Stali Gorzów, twierdził, że Pawlicki dysponuje talentem czystej wody, ale zabrakło mu tego, co pozwoliło Bartoszowi Zmarzlikowi, czy Tomaszowi Gollobowi osiągnąć sukcesy na najwyższym poziomie.

Z kolei w opinii Wojciecha Dankiewicza, w pewnym momencie zawodnik pogubił się, ale obecnie może liczyć na powrót do formy. Problemem w ostatnich latach był także sprzęt, z którym Pawlicki nie mógł się do końca odnaleźć.

- Moim zdaniem w pewnym momencie trochę się pogubił, ale tak bywa, gdy jest się młodym. Każdy z nas ma słabsze okresy. Teraz jednak jest już dojrzalszy i z pewnością inaczej na to spogląda. Myślę, że w ostatnich dwóch lub trzech latach przewartościował swoje podejście, które jest bardziej profesjonalne - powiedział Dankiewicz.

Pomimo tych trudności, nadal mówi się o jego powrocie do czołówki. Piotr Pawlicki jest stosunkowo młodym zawodnikiem i wciąż ma przed sobą najlepszy okres kariery. Istnieje nadzieja, że po wprowadzeniu niezbędnych zmian w podejściu i poprawie sprzętu, Pawlicki może ponownie zacząć rywalizować na najwyższym poziomie.

W 2023 roku miał szansę na powrót do Speedway Grand Prix, a wspólna jazda z bratem Przemysławem w Enea Falubazie Zielona Góra miała mu pomóc odzyskać formę. W klubie tym jeździł jednak tylko przez rok. Kolejny sezon spędzi we Włókniarzu Częstochowa, gdzie będzie jednym z liderów.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty