Żużel. Kacper Gomólski nie zostawił suchej nitki na swojej byłej drużynie!

Materiały prasowe / Akademia Sportu Wybrzeże / Na zdjęciu: Kacper Gomólski
Materiały prasowe / Akademia Sportu Wybrzeże / Na zdjęciu: Kacper Gomólski

- W Gnieźnie były duże problemy z płatnościami, musiałem się prosić, żeby dostać chociaż część zarobionych pieniędzy - wyznał Kacper Gomólski w rozmowie z WP SportoweFakty.

Patryk Kidoń, WP SportoweFakty: Zeszły sezon na pewno nie potoczył się tak, jak sobie to wyobrażałeś. Odjechałeś tylko 20 biegów w barwach Startu Gniezno. Co według poszło nie tak?

Kacper Gomólski: Zdecydowanie moja dyspozycja nie była taka, jakiej ode mnie oczekiwano. Nie jestem zadowolony z prezentowanej formy. Duży wpływ na to miała sytuacja panująca w klubie. Działo się wiele rzeczy, które moim zdaniem nie powinny mieć miejsca...

Możesz przybliżyć, co konkretnie masz na myśli?

Od początku miałem gorsze warunki niż pozostali zawodnicy - mniej środków na przygotowania, niską stawkę za punkt. Tak jak wspomniałeś, dostałem też mało szans do jazdy. Mimo że nie robiłem kompletów, to i tak były duże problemy z płatnościami. Musiałem się prosić, żeby dostać chociaż część zarobionych pieniędzy.

Twój pierwszy mecz ligowy był bardzo dobry, zdobyłeś 12 punktów z bonusem i udało wam się wywieźć z Piły zwycięstwo. Wydawało się, że zostaniesz w składzie na dłużej, jednak tak się nie stało...

Tak, byłem bardzo zadowolony z tego spotkania. Tuż po nim prezes zapewniał, że lada moment dostanę wypłatę. Chciałem zainwestować w sprzęt, zamówiłem nawet silnik u Petera Johnsa. Przelew jednak nie przychodził przez kolejne tygodnie, więc musiałem zrezygnować z zakupu. Zachowanie osób z klubu było poniżej krytyki. Wyzywano zawodników, którzy zgłaszali się do PZM z prośbą o interwencję w sprawie zaległości w płatnościach. Dla mnie to absolutnie nieakceptowalne.

ZOBACZ WIDEO: Czy to powód słabszej formy Janowskiego? Zawodnik odpowiada

W lipcu pojawiła się informacja, że podpisałeś kontrakt z Ornarną Mariestad w lidze szwedzkiej, ale nie pojechałeś w żadnym meczu tej drużyny. Jak do tego doszło?

Odezwał się do mnie Oliver Berntzon, pytając czy dałbym radę pojechać za niego w barwach Ornarny. Zgodziłem się, zarezerwowałem bilety na prom, ale tuż przed wyjazdem okazało się, że mecz został odwołany, a późniejsze terminy już mi nie pasowały. Główny wpływ miały na to kwestie finansowe. Nie ukrywajmy - do jazdy w Allsvenskan trzeba dopłacać, a biorąc pod uwagę, że nie zarabiałem za jazdę w Polsce, zupełnie nie opłacało mi się tam jechać.

Pojechałeś za to w kilku turniejach w Niemczech i szło ci tam nieźle. Nie myślałeś nad kontraktem w lidze niemieckiej i próbie rozjeżdżenia się tam?

To prawda, zdążyłem już poznać specyfikę torów w Niemczech i dobrze się na nich czuję. W tym roku pierwszy raz startowałem w turnieju na torze w Moorwinkelsdamm i go wygrałem. Mały, techniczny tor, fajnie mi się tam jeździło. Co ciekawe, wziąłem na te zawody jeden ze swoich rezerwowych silników, ale od początku byłem bardzo dobrze spasowany. Zawodami w Niemczech próbowałem zrekompensować sobie brak jazdy w lidze polskiej. Co do kwestii kontraktu w lidze niemieckiej - były rozmowy na ten temat, ale szybko się one skończyły, bo kluby kontraktowały zawodników lepszych ode mnie, tak to trzeba ująć.

Nie zostałeś jeszcze oficjalnie ogłoszony w żadnej drużynie, podobno podpisałeś kontrakt warszawski w jednym z ośrodków, możesz zdradzić gdzie?

Dzięki uprzejmości Michała Drymajło związałem się z Texom Stalą Rzeszów. Z prezesem mamy bardzo dobry kontakt i szybko się dogadaliśmy. To daje mi więcej czasu na poszukiwania nowej drużyny i liczę, że zakończą się one sukcesem.

Z Rzeszowem związał się również twój brat, Adrian. Będzie on odpowiedzialny za szkolenie młodzieży. Nie myślałeś o tym, aby również pójść w tę stronę?

Oczywiście, że myślałem. Ukończyłem kurs na instruktora żużla i byłem przez pewien czas trenerem szkółki w Gnieźnie. Przed minioną kampanią dopytywałem, czy na pewno będę dalej pełnić tę funkcję, bo miałem oferty z innych klubów. Dostałem zapewnienie, że tak, ale ostatecznie podziękowano mi za współpracę. Jako przyczynę wskazano ograniczenia w budżecie klubu.

W ubiegłym roku mówiłeś, że Kacper Gomólski żyje i wciąż potrafi jeździć na żużlu. Czy zacząłeś już przygotowania, aby wiosną przypomnieć o sobie kibicom?

Tak, aktualnie łączę przygotowania do sezonu z pracą w Niemczech u jednego z moich sponsorów. Dostałem pomoc i rozpiskę treningową od trenera Tobiasza Dziurdziewskiego. Tak jak w poprzednich latach, będę brał także udział w treningach z Przemkiem Gnatem. Nie wprowadziłem żadnych diametralnych zmian, dużo biegam, dbam o to, aby zgubić kilka zbędnych kilogramów. To taki główny cel na ten moment.

Skoro mowa o celach, to jakie stawiasz sobie na nadchodzący sezon, czego możemy się po tobie spodziewać?

Po nowym roku będę szukał sponsorów i próbował zbudować odpowiedni budżet. Na razie nie myślę o rozstaniu z żużlem, ale nie stawiam sobie też żadnych konkretnych celów. Chcę się przygotować najlepiej jak potrafię i zdobywać punkty w lidze, bo jazda dla sztuki mnie nie interesuje. Jeśli to się nie uda, będę musiał pomyśleć, co dalej.

Skontaktowaliśmy się z prezesem Ultrapur Startu Gniezno, Pawłem Siwińskim, aby uzyskać jego stanowisko w sprawie zarzutów sformułowanych przez Gomólskiego. Oto jego odpowiedź:

"Co do zaległości z płatnościami, Kacper powiedział prawdę. Nie jest tajemnicą, że borykaliśmy się z trudnościami finansowymi i zdarzało się, że nie dostawał wypłaty na czas. Wszystkie pieniądze zostały jednak wypłacone i uważam, że finalnie nie ma na co narzekać. Prawdą jest również, że byliśmy wstępnie dogadani, aby Kacper był trenerem w szkółce, ale ze względów finansowych musieliśmy się z tego wycofać. Natomiast fragment o wyzywaniu zawodników to kompletna bzdura. Żużlowcy mają prawo zgłosić się do PZM i nie robiliśmy nikomu z tego powodu żadnych problemów."

Źródło artykułu: WP SportoweFakty