Przypomnijmy, że ebut.pl Stal otrzymała licencję nadzorowaną na sezon 2025. Do jazdy w PGE Ekstralidze w przyszłym roku jednak jeszcze daleka droga. Gorzowski klub musi teraz udowodnić, że przedstawiony przez niego plan naprawczy, to nie tylko puste słowa. Jeden z najważniejszych punktów, które w ciągu kilku tygodni musi zrealizować Stal, to zamiana pożyczek od sponsorów na akcje. To wydarzy się jednak dopiero, kiedy do spółki wejdzie miasto. A w tej kwestii wiele może wyjaśnić najbliższa nadzwyczajna sesja Rady Miasta, która odbędzie się w piątek.
Obecnie twarzą ratowania Stali Gorzów jest Dariusz Wróbel. Za prezesem stoi jednak grupa lokalnych biznesmenów. Jednym z nich jest Zbigniew Głuchy, właściciel grupy Gezet. To właśnie on udzielił klubowi największej pożyczki na kwotę dwóch milionów złotych. Poza tym pomocną dłoń do Stali wyciągnęły firmy Budnex, Covers, Miłostan i Napierała.
- Tak naprawdę to była spontaniczna decyzja. Wszystko spadło na nas jak grom z jasnego nieba, bo dowiedzieliśmy się o sytuacji finansowej kilka dni przed końcem października, a o kłopotach podobno było już wiadomo w czerwcu. Uznaliśmy, że chcemy to ratować. Sam byłem zwolennikiem takiej strategii, gdyż zdaję sobie sprawę, ile trwałaby odbudowa klubu od drugiej ligi. Pamiętam dobrze, ile zajął Stali powrót do PGE Ekstraligi po spadku. Widzę teraz, jak o jazdę w elicie walczy Polonia Bydgoszcz. Owszem, ratowanie klubu to w tej chwili duży koszt, ale w mojej ocenie to i tak połowa wydatków, które trzeba by ponieść, gdybyśmy zaczęli od zera - mówi WP SportoweFakty Zbigniew Głuchy.
ZOBACZ WIDEO: Czy to powód słabszej formy Janowskiego? Zawodnik odpowiada
Biznesman potwierdza wcześniejsze informacje, że jest gotowy zamienić udzieloną klubowi pożyczkę na akcje. Poza tym wyjaśnia, dlaczego warunkiem koniecznym dla niego i pozostałych sponsorów jest wejście do spółki miasta.
- Sponsorujemy również Falubaz. Ten klub kilka lat temu też przeżywał swoje problemy. Doszło jednak do zaangażowania miasta i dziś są stabilnym ośrodkiem. Uważam, że powinniśmy iść w Gorzowie podobną drogą. Poza tym proszę pamiętać, że jako lokalny biznes podjęliśmy spore ryzyko. Do 31 października trzeba było spłacić zawodników. Wyłożyliśmy na to pieniądze. Gdyby licencji nie było, to byśmy je stracili, wszystko by przepadało. W związku z tym uważamy, że rola miasta jest ważna i dlatego ten czynnik ma też wpływ na nasze zaangażowanie - podkreśla Głuchy.
Warto dodać, że obecny prezes Stali Dariusz Wróbel trafił do klubu właśnie z polecenia właściciela grupy Gezet. - Musiałem go namawiać pół dnia. Kilka razy pytał, czy nie ładuję go na minę. Zapewniłem jednak, że dostanie wsparcie i wspólnie przełkniemy tę żabę - przyznaje Głuchy.
- Prawda jest taka, że nie było też chętnych na to stanowisko, co w takiej sytuacji nie jest zaskoczeniem. To nie była przecież posada marzeń. Obraliśmy wspólnie trudną drogę, ale zapewniam, że w tej chwili jest bardzo realna szansa na uratowanie klubu. Jeśli miasto wejdzie do spółki, to w mojej ocenie w ciągu pół roku wyjdziemy na plus. Już teraz mówimy o tym, że na same akcje zostanie wydanych ponad sześć milionów. Do tego doszłoby zaangażowanie miasta, a dodam, że mamy szansę pozyskać więcej firm, które zdecydują się na akcje. Wiele z nich czekało bowiem na decyzję w sprawie licencji. Niektórzy nie byli gotowi na podjęcie od początku takiego ryzyka, jak te kilka przedsiębiorstw, które pożyczyły od razu pieniądze. W tej chwili wszystko wcale nie rysuje się w czarnych kolorach - podsumowuje Głuchy.
Jarosław Galewski, dziennikarz WP SportoweFakty