Na razie opóźnienie nie jest co prawda wielkie, ale gdy dodamy do tego pozostałe fakty, to widać dość wyraźnie, że problemy Autona Unii Tarnów są naprawdę poważne. Do końca lutego każdy z klubów miał obowiązek wypłacić zawodnikom 1/6 należnych pieniędzy na przygotowanie do sezonu. Choć kontrakty w Unii nie są wysokie, to klub wciąż nie zdołał zebrać odpowiednich pieniędzy, by wypłacić należności czwórce seniorów. Jeśli klub nie jest w stanie znaleźć choćby około 120 tysięcy złotych, to znaczy, że sytuacja jest faktycznie zła. Żużlowcy nie otrzymali na razie z klubu choćby złotówki.
Zamiast tego, na początku tego tygodnia dostali zapewnienie od prezesa Kamila Górala, że do końca tego tygodnia lub początku kolejnego dostaną umówione transze. To na razie jedyny konkret w sprawie finansów. W drużynie nie ma paniki, choć ostatnie informacje wywołują nieco niepokoju na temat przyszłości zespołu. To zresztą nie są jedyne opóźnienia, bo dopiero w piątek zawodnicy mają otrzymać wzór kevlarów.
ZOBACZ WIDEO: Miliarder mocno zaangażował się w działanie klubu. "Rozmawiamy codziennie"
W środowisku tarnowskim odejście menedżera Tomasza Proszowskiego jest kojarzone właśnie z dużą skalą zaniedbań i niechęcią menedżera do odpowiadania za niedociągnięcia swoich przełożonych. On sam nie chce jednak tego komentować.
Organizacyjnie wygląda to więc na razie bardzo kiepsko, a pozostaje wierzyć, że to jedynie chwilowe problemy, a sytuacja wkrótce się ustabilizuje.
Zresztą tarnowianie nie mają wyboru, bo jeśli do 11 marca (najbliższego wtorku) nie wyślą do Komisji Licencyjnej i PGE Ekstraligi badania biegłego rewidenta za ostatni rok obrotowy oraz nie przedstawią koncepcji, co zamierzają zrobić z zeszłorocznymi pożyczkami, to po prostu zostaną wyrzuceni z ligi.
Próbowaliśmy skontaktować się z prezesem Unii i spytać go o opóźnienia w płatnościach. Nie udało nam się jednak z nim porozmawiać.
- Jesteśmy w kontakcie z Ekstraligą. Faktycznie dostaliśmy czas do 11 marca. Mogę jednak już na samym wstępie uspokoić, że zdążymy wyrobić się z tymi wszystkimi rzeczami - zapewniał kilka dni temu na naszych łamach, prezes Kamil Góral.
Nikt z władz żużla nie pozwoli sobie, by powtórzyła się historia z ubiegłego roku, gdy klub wystartował w rozgrywkach KLŻ, a nie miał nawet części potrzebnego budżetu. Przedstawiciele Unii muszą się wziąć mocno do roboty, bo obecnie nie są postrzegani jako wiarygodny partner ani dla zawodników, ani innych klubów, czy władz ligi.
Przypomnijmy, że Unia Tarnów w ubiegłym roku dosłownie do ostatnich chwil walczyła o to, by otrzymać licencję na starty w lidze. Jeszcze 31 października władze rozgrywek otrzymały informację, że klub nie ma potrzebnych pieniędzy i nie będzie w stanie kontynuować działalności. Efekt przyniosły dopiero rozpaczliwe próby przeprowadzone ostatniego dnia. Wtedy wydawało się, że najgorsze jest już za Unią. Najnowsze informacje wcale jednak tego nie potwierdzają.