Kevin Woelbert miał być w ubiegłym roku jednym z mocnych ogniw Ultrapur Startu Gniezno, ale jego wyniki były dalekie od satysfakcjonujących. W sześciu meczach wyjeżdżał na tor do 22 wyścigów i zdobył w nich zaledwie 26 punktów oraz 2 bonusy, co dało średnią biegową 1,273. Co więcej, Niemiec po jednym z fatalnych występów w Gnieźnie, kiedy nie zdobył nawet punktu, wsiadł w pociąg i pojechał na kolejne tego dnia zawody. I wygrał je bez największego problemu.
- Na początku sezonu zmagałem się ze sprzętem, silnikami i ustawieniami motocykli. W rezultacie klub stracił trochę pewności i cierpliwości, dlatego wszystko poszło w tym kierunku. [...] Jestem pewien, że nie powtórzy się to w nadchodzącym sezonie - zapewnił żużlowiec w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".
ZOBACZ WIDEO: Rosjanie wrócą do mistrzostw świata? Wystarczyło jedno zdanie
Doświadczony senior nie został bez pracodawcy w polskiej lidze. Trafił do Trans MF Landshut Devils i można byłoby powiedzieć, że w końcu do tego doszło, bo obie strony przyciągał się od początku przygody "Diabłów" z Krajową Ligą Żużlową, lecz stale coś stawało na przeszkodzie. - Jestem zadowolony, że otrzymałem tę okazję do startów. Z optymizmem spoglądam w przyszłość. Wiem, czego się ode mnie oczekuje i nikogo nie zawiodę - dodał.
Zawodnik skomentował także wyniki mistrzostw Niemiec, w których musiał uznać wyższość Erika Rissa po bezpośrednim pojedynku, w którym rywal upadł na tor. Woelbert zabrał także głos w sprawie brązowego medalisty tego turnieju.
A tym został Patrick Hyjek, czyli Polak, który rozwija swoją karierę za zachodnią granicą. - Nie znam go dobrze, ale uważam, że to obiecujący talent w niemieckim speedwayu. Na pewno jednak potrzebuje jeździć na wyższym poziomie niż ten, który mamy w Niemczech.