Kiedy milkną motocykle żużlowe w Europie i sezon dobiega końca, to budzą się rozgrywki w Argentynie, Australii oraz w Stanach Zjednoczonych. Nie brakuje zawodników, którzy korzystają z okazji do dodatkowych startów i udają się na dalekie wojaże. Część z nich ma swoje zobowiązania. Inni łączą to z wakacjami.
Jednym z tych, którzy regularnie odwiedzają Australię jest Kacper Woryna. Polaka jednak próżno spotkać na tamtejszych torach. Czym to jest spowodowane? Opowiedział Tomaszowi Lorkowi w rozmowie na antenie Eleven Sports.
- W ubiegłym sezonie jeździliśmy z Jaimonem Lidseyem w lidze szwedzkiej w Lejonen Gislaved. I pytał, kiedy znowu lecę, bo mało kto wie, że ja jestem w Australii oraz dlaczego im się nie pochwalę. Zawsze mówi, że gdybym chciał coś pojeździć, to ogarną, bo jest wiele turniejów i chętnie by mnie zobaczyli. Jednak nie ma opcji. To dla mnie okienko dla duszy i spędzając czas, to żużel jest ostatnim o czym chcę myśleć - przyznał kapitan Krono-Plast Włókniarza Częstochowa.
Rybniczanin nie ukrywa, że całkowicie od czarnego sportu nie da się odciąć. - Oczywiście rozmowy się zdarzają, bo muszę "Dziadkowi" wszystkie perypetie opowiedzieć, on też zawsze jakąś anegdotką rzuci. Tego się nie uniknie, ale jeździmy tam, aby odpocząć i spędzić wspólnie czas - dodał.
ZOBACZ WIDEO: "Proszę, powiedz". Gortat od razu wysłał SMS-a