Po pierwszej rundzie PGE Ekstraligi zapewne mało kto przewidział tak wyrównany przebieg spotkania w Lublinie. Na inaugurację lubelskie Koziołki rozbiły bowiem na wyjeździe Stelmet Falubaz 59:31, częstochowskie Lwy uległy natomiast na własnym torze Bayersystem GKM-owi Grudziądz 39:51.
Te wyniki sprawiały, że przed starciem w Lublinie scenariusz jednostronnego widowiska wydawał się dosyć prawdopodobny. Sam mecz pokazał jednak, że speedway bywa mocno nieprzewidywalny i częstochowianie wysoko postawili poprzeczkę Drużynowemu Mistrzowi Polski z poprzednich trzech lat. Kacper Woryna, który w tym sezonie pełni funkcję kapitana Krono-Plast Włókniarza, zdobył w tym spotkaniu siedem "oczek" z bonusem w pięciu startach.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Cegielski, Pawlicki, Dudek i Świst
- Na pewno szkoda pierwszego biegu, bo wybrałem nie ten motor, na którym powinienem jechać (ostatnie miejsce - przyp. red.). Później na szczęście były kolejne wyścigi. Przesiadłem się na niego i jechało mi się dużo lepiej. Oczywiście nie było to całkowite spełnienie oczekiwań. Te zawody były trudne. Nigdy nie jest łatwo przyjeżdżać do Lublina i rywalizować na tym torze. Zawsze wiemy, czego się spodziewać. Rywale za każdym razem są niesamowicie dopasowani. Walczyliśmy, daliśmy z siebie wszystko. W tym spotkaniu pokazaliśmy to, na co nas było stać - podkreślił po porażce z Orlen Oil Motorem Lublin Kacper Woryna, w rozmowie z WP SportoweFakty.
Zespół złapie pewność siebie
Trzeba przyznać, że w ostatnich meczach w Lublinie częstochowskie Lwy prezentowały się wyjątkowo dobrze. W sezonie 2024 zdobyły tam 42 punkty i był to najlepszy wynik drużyny przyjezdnej, wliczając w to fazę play-off. Tym razem na koncie zespołu spod Jasnej Góry znalazło się 41 "oczek", co na tak trudnym terenie również jest niezłym osiągnięciem.
- Nie wiem, jak to wyjaśnić (uśmiech). Na pewno im dalej w sezon, tym będziemy się bardziej rozjeżdżać, łapać pewność siebie. Z pewnością chcemy robić te punkty i zdobywać ich jeszcze więcej, niż tutaj na wyjeździe w Lublinie. Nikt nie ma zamiaru wozić "ogonów". Wiemy, że nasza drużyna już nie była tą samą, co w zeszłym roku, więc może dlatego zdobyliśmy to "oczko" mniej (śmiech). Widocznie jednak twarde tory nam pasują - dodał.
Po pierwszej, dosyć wysokiej domowej porażce z grudziądzanami nastroje w zespole Krono-Plast Włókniarza nie były zbyt dobre. Czy zatem dobra postawa na bardzo trudnym terenie odbuduje nieco morale w ekipie Mariusza Staszewskiego?
Niezwykle rzadka sytuacja
- Wydaje mi się, że jest jeszcze trochę za wcześnie, żeby mówić o przygaszonym morale. Przed sobą mamy wciąż 12 spotkań do końca rundy zasadniczej. Na pewno zaliczyliśmy mocny falstart, jeśli chodzi o ten domowy mecz. Złożyło się na to dużo niesprzyjających okoliczności. Jak jednak wspomniałem wcześniej - im dalej, tym z pewnością będziemy prezentować się coraz lepiej, zresztą tak, jak wszyscy inni rywale. Na pewno idziemy w dobrym kierunku - zaznaczył Woryna.
W spotkaniu w Lublinie doszło do sytuacji, która ma miejsce niezwykle rzadko, a w najwyższej klasie rozgrywkowej nie wydarzyła się na pewno w ciągu poprzednich co najmniej 10 lat. Aż 12 z 15 wyścigów zakończyło się bowiem wynikiem 3:3, co świadczy o stopniu wyrównania tego pojedynku.
- To ciekawe, faktycznie nie kojarzę takiego meczu. To pokazuje, jaka gra detali jest dzisiaj w żużlu. Wystarczy drobna pomyłka i wynik może się odwrócić na korzyść lub niekorzyść. Wiele szczęścia jest potrzebne do tego, aby odnieść sukces i właśnie ten nasz mecz to pokazał.
Punkty na własnym torze wyjątkowo istotne
Krono-Plast Włókniarz przed kolejną szansą na zdobycie pierwszych punktów do ligowej tabeli stanie już w najbliższą niedzielę, podejmując Gezet Stal Gorzów. Gospodarze będą z pewnością chcieli zrehabilitować się przed własną publicznością za nieudaną inaugurację z grudziądzanami.
W poprzednim meczu tych drużyn w Częstochowie to goście wygrali 48:41, a w pamięci kibiców zapadła sytuacja, w której w jednym z biegów po ostrzeżeniu na start nie zdążyli Maksym Drabik i Mikkel Michelsen. Teraz okoliczności jednak są całkiem inne, a punkty z tego spotkania mogą okazać się niezwykle ważne.
- Ten mecz z zespołem z Gorzowa w zeszłym sezonie odbił na nas "pieczęć" (uśmiech). Na pewno mamy o co jechać, bo jak wspominałem, zaliczyliśmy mocny falstart. Gdzie mamy robić punkty, jeśli nie na torze u siebie? To będzie zatem nasz cel - zapewnił na koniec rozmowy z WP SportoweFakty Kacper Woryna.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty