O sprawie jako pierwszy poinformował dziennikarz Eleven Sports, Marcin Musiał. Nam udało się ustalić, że Leon Madsen nie jest pierwszym i jedynym żużlowcem, który zdecydował się na starty na "fabrycznym" silniku GM. Podobne rozwiązanie mieli też stosować choćby Emil Sajfutdinow i Matej Zagar. W każdym z tych przypadków pominięto tunerów, a każdy z zawodników otrzymał zmontowany silnik wprost od producenta.
W zamyśle, miało to być tańsze i mniej skomplikowane rozwiązanie, które uniezależni żużlowców od kapryśnych tunerów.
ZOBACZ WIDEO: Dwa powody. To dlatego Zmarzlik jest wierny Motorowi
- Według mnie era tuningu w żużlu umarła w latach 90., gdy przestano powszechnie używać zawodnych silników Jawa, które wymagały sporo pracy. Obecnie by mieć szybki i niezawodny sprzęt wystarczy jedynie dbać o jego ustawienia i dopasowywać je do preferencji każdego zawodnika. Nie rozumiem, dlaczego ktoś może się dziwić, że nasze silniki od razu po opuszczeniu fabryki mogą być bardzo dobre dla najlepszych zawodników świata - mówi nam producent silników GM, Vittorio Marzotto.
On sam nie chce ujawniać pełnej listy zawodników, którzy zdecydowali się na takie rozwiązanie. Zapewnia jednak, że takich żużlowców jest "wielu", a on nie będą zdradzać ich nazwisk, by "nie doprowadzać do kłopotliwych sytuacji".
Problem jednak w tym, że przynajmniej na razie trudno uznać ten eksperyment za udany. Madsen zanotował najgorszy początek sezonu od wielu lat, a jeśli nagle czegoś nie zmieni, to Stelmet Falubaz Zielona Góra może mieć duże problemy z walką o wyższe cele niż utrzymanie.
Przedstawiciele fabryki GM otwarcie rzucają jednak wyzwanie tunerom, a wcześniej czy później mogą dopiąć swego. Najpierw jednak musi się okazać, że sprzęt z ich fabryki jest równie dobry, co ten z warsztatu Ashley'a Holloway'a, Ryszarda Kowalskiego, czy Petera Johnsa.
Samo zaangażowanie się GM w nową działalność jest pokłosiem konfliktu z Flemmingiem Graversenem, który w 2020 roku ogłosił, że silniki GM nie nadają się do jazdy i zaczął kopiować ich rozwiązania, tyle że - jego zdaniem -z lepszym skutkiem. To tak zdenerwowało Włochów, że postanowili udowodnić, że mogą sobie poradzić w żużlu bez tunerów.
- Wszyscy tunerzy muszą potępić pana Graversena za jego nową politykę i bezpodstawne zarzuty w stronę naszego sprzętu. Jednocześnie postanowiliśmy zademonstrować, jak naprawdę wygląda sytuacja i udowodnić, że potrafimy tworzyć szybkie i niezawodne silniki - dodaje Vittorio Marzotto.
Na razie Włochom udała się marginalizacja Flemminga Graversena, bo z ekstraligowej czołówki na jego sprzęcie ścigają się jedynie Jarosław Hampel i Patryk Dudek. Kwestia udowodnienia, że silniki GM bez tuningu są równie dobrze, co po tuningu, wciąż jest otwarta.
W przypadku Madsena należy się spodziewać, że testy na chwilę zostaną jednak przerwane. W najbliższym tygodniu zielonogórzan czeka arcyważne spotkanie domowe przeciwko Bayersystem GKM-owi Grudziądz, a lider gospodarzy nie może pozwolić sobie na kolejny słaby występ. Wiele więc wskazuje na to, że wróci do silników Briana Kargera.
Poczuj ryk silników! Żużel w Pilocie WP – włącz Eleven Sports i oglądaj na żywo (link sponsorowany)
a jeszcze że okaże że śpusci falubaz o ligę niżej