To spotkanie rozgrzewało kibiców od momentu ogłoszenia terminarza Metalkas 2. Ekstraligi. Starcie dwóch faworytów do awansu Fogo Unii Leszno oraz Abramczyk Polonii Bydgoszcz - jedni osłabieni, ale u siebie, drudzy rozpędzeni dwoma pewnymi wygranymi meczami.
Już w pierwszej serii okazało się jednak, że nawet bez Bena Cooka, za którego stosowane było zastępstwo zawodnika, to Byki będą narzucać tempo rywalizacji. Po porażce 2:4 w pierwszym biegu kolejne trzy gonitwy zakończyły się podwójnymi wygranymi gospodarzy i wynik zaczął odjeżdżać.
ZOBACZ WIDEO: Cieślak wskazał na Kołodzieja. Jego diagnoza może przerażać
- Słabo pojechaliśmy. Na początku w ogóle nie trafiliśmy z przełożeniami. Druga sprawa - nie cała drużyna pojechała tak jak powinna. Mam nadzieję, że wszyscy widzieliście kto zaprezentował się słabo i kto ile punktów przywiózł. Ale myślę, że lepiej, że to się stało teraz aniżeli później. Kiedy na następny mecz przyjedziemy do Leszna będziemy ciut mądrzejsi - mówił na gorąco Tomasz Bajerski.
Trener Gryfów zapytany o przyczynę słabej dyspozycji Krzysztofa Buczkowskiego, który pojawił się na torze trzy razy i tyle samo przegrał 1:5, odpowiedział krótko: - Zapytajcie jego.
Nie można powiedzieć, że Polonia nie miała w tym meczu dobrych momentów, choć jeśli spojrzy się w program, po prawej stronie widnieją jedynie cztery "trójki", zdobyte przez Szymona Woźniaka i Kaia Huckenbecka. Czy to była główna przyczyna porażki?
- W ogóle startów nie wygrywaliśmy w większości. Jak wygrywaliśmy, to przyjeżdżaliśmy daleko z przodu ale ja na spokojnie do tego podchodzę. Przeanalizujemy, porozmawiamy sobie. Były dwa, trzy błędy, które ja widziałem i które zdarzyły się na torze. Gdyby nie te błędy może też troszeczkę inaczej by było ale teraz możemy gdybać - przyznał Bajerski.
W pewnym momencie bydgoszczanie próbowali łatać dziury rezerwami taktycznymi, choć po spotkaniu można się zastanawiać, czy te nie zostały wprowadzone zbyt późno.
- My tak zadecydowaliśmy. Każda rezerwa, która pojechała się w miarę jakoś sprawdziła, także myślę, że były dobrze zrobione. To zawodnicy jadą, my już na tym torze nie możemy im pomóc. Możemy powiedzieć gdzie było lane, jak równane było i to wszystko - wyjaśnił trener Abramczyk Polonii.
Czy porażka w Lesznie była, mimo wszystko, wkalkulowana, biorąc pod uwagę aspiracje obu ekip?
- Przyjechaliśmy tutaj walczyć o zwycięstwo, a jak było to wszyscy widzieliście. Okazało się, że Leszno jest mocne u siebie ale myślę, że to się wszystko jeszcze pozmienia. Każdy ma jeszcze wiele wyjazdów, wiele kolejek jest przed nami a i tak wszystko się będzie rozstrzygało w play-offach - zapowiadał szkoleniowiec.
Dużo mówiło się na początku sezonu o tym, że Unia może mieć spore problemy z przyczepniejszymi nawierzchniami. Tymczasem tor w starciu pretendentów do awansu był bardziej "pod koło", niż można się było spodziewać.
- Tor nas nie zaskoczył. Widzieliśmy, że jest troszeczkę przyczepniejszy tor niż z Tarnowem, bo jak spojrzymy na czas to już od pierwszego biegu był o sekundę, półtorej lepszy. Byliśmy na to przygotowani ale tak jak mówię - dwa, trzy błędy, które nie powinny nam się zdarzyć, to już jest tam parę punktów i to wszystko - wyjaśnił Bajerski.
Mimo wszystko drużyna niedzielnych gości nie załamuje się i... już zapowiada rewanż.
- Przegraliśmy. Teraz już nic nie zrobimy. Musimy wziąć to wszystko obejrzeć, przeanalizować i zapraszamy Leszno na mecz rewanżowy i zobaczymy, jak będzie wtedy - zakończył trener Abramczyk Polonii.