Organizatorzy cyklu Speedway Grand Prix - firma Warner Bros. Discovery Sports - co roku próbują wprowadzić jakieś innowacje do tej prestiżowej serii, wyłaniającej Indywidualnego Mistrza Świata na żużlu. Inną sprawą jest, ile z nich traktowanych jest jako coś bardzo istotnego, a ile nie, niemniej jednak przed rozpoczęciem tegorocznych zmagań kilka ważnych rozwiązań uległo zmianie.
System kwalifikacji i większa liczba tzw. "sprintów"
Tegoroczna rywalizacja tak naprawdę rozpocznie się kilka godzin przed turniejem głównym. W tym sezonie zmieniono bowiem system kwalifikacji do poszczególnych turniejów, połączonych z oficjalnym treningiem przed zawodami. Dodatkowo zwiększono liczbę tzw. "sprintów", w których nagrodą są cztery punkty do klasyfikacji generalnej. W ubiegłym roku tylko w dwóch turniejach miało to miejsce, w tym takie premie można wywalczyć w połowie z nich, czyli w pięciu.
ZOBACZ WIDEO: Cieślak wskazał na Kołodzieja. Jego diagnoza może przerażać
Tegoroczne sesje kwalifikacyjne podzielone zostały na kilka etapów. Po dwóch "luźnych" dwuminutowych rundach treningowych dla każdego, rozpocznie się pierwszy z nich - Q1. W nim na torze pojawią się rozlosowane wcześniej duety, które w jednominutowym "pojedynku" będą ze sobą rywalizować o najlepszy czas. Zwycięzcy tych krótkich starć trafią później na siebie w etapie Q2, gdzie zostanie już tylko ośmiu zawodników i zmagania będą toczyć się na podobnych zasadach.
W etapie Q3 ostatnia czwórka będzie ze sobą rywalizować wyścigu o najlepszy czas kwalifikacji, a triumfator będzie pierwszy wybierał swoją pozycję startową na zbliżający się turniej, a po nim będą robić do kolejni zawodnicy. W pięciu rundach ten wyścig będzie dodatkowo premiowany punktami - cztery za zwycięstwo, trzy za drugie miejsce, dwa za trzecie i jeden za czwarte. Sytuacja ta dotyczyć będzie turniejów w Landshut, Warszawie, Manchesterze (co ciekawe tylko w pierwszym z dwóch), Gorzowie Wielkopolskim i Wrocławiu.
Wszyscy kibice, którzy mają dostęp do transmisji cyklu Speedway Grand Prix, mogą również obejrzeć wspomniane kwalifikacje, które wówczas na pewno będą łatwiejsze do zrozumienia w praktyce. Małym paradoksem turnieju w Landshut będzie natomiast fakt, że pierwszy, "chwilowy" lider cyklu Speedway Grand Prix będzie znany kilka godzin przed jego rozpoczęciem. Zostanie nim bowiem zawodnik, triumfujący we wcześniejszym sprincie. W ubiegłym roku w obu rywalizacjach - w Warszawie i Cardiff - najlepszy w tych czasowych zmaganiach był Brytyjczyk Daniel Bewley.
Brak półfinałów i bezpośredni awans do finału
Ten nowy zapis wzbudził sporo kontrowersji, po raz pierwszy bowiem od wielu lat wycofano się ze znanego systemu półfinałów, który w całej historii cyklu nie obowiązywał tylko w pierwszych sezonach, gdy rozgrywano finały A, B, C i D oraz później, przy systemie tzw. "eliminatorów". W kolejnych latach tradycyjnie w dwóch półfinałach mierzyła się ze sobą czołowa ósemka turnieju, a dwie najlepsze pary później rywalizowały w wielkim finale. W tym roku to uległo zmianie.
System, który w tegorocznym cyklu będzie wyłaniał najlepszych zawodników poszczególnych rund, znany jest od wielu sezonów w Polsce, przy rozgrywaniu Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi. Dwóch najlepszych zawodników po 20 biegach zapewni sobie awans bezpośredni do finału, a pozostałą dwójkę wyłonią dwa wyścigi "ostatniej szansy". W nich rywalizować będą ci, którzy wcześniej ukończyli zmagania na miejscach 3-10.
Głównym powodem tej zmiany ma być premiowanie najlepszych zawodników rundy zasadniczej. Powołując się na ubiegłoroczny przykład Andrzej Lebiediewa, który z 14 punktami odpadł w półfinale w Rydze, tym razem zapewniłby sobie on awans bezpośredni do finału. To rozwiązanie sprowadza się z kolei do tego, że turniej może wygrać nawet zawodnik z 10. miejsca po serii zasadniczej, który wcześniej zdobędzie nawet zaledwie pięć lub sześć punktów.
Nie będzie natomiast żadnych zmian w systemie końcowej punktacji. Tym samym na konto triumfatora pojedynczej rundy trafi 20 punków, drugi zawodnik zgromadzi ich 18, trzeci 16, czwarty 14. Liczby te maleć będą systematycznie, aż do 16. zawodnika danego turnieju, który zgromadzi po nim tylko jedno "oczko".
Czas dwóch minut przechodzi do historii
Ten nowy przepis też wzbudził sporo kontrowersji. Zamiast znanych od wielu lat dwóch minut na dojazd pod taśmę i przygotowanie się do wyścigu, zawodnicy będą mieć już tylko 1,5 minuty, czyli 90 sekund. Ma to usprawnić przeprowadzanie turnieju i zapobiec zbyt długiemu "celebrowaniu" procedury startowej. Oczywiście minusem takiego rozwiązania jest fakt, że gdy park maszyn położony jest dalej od startu, należy tego skrupulatnie pilnować.
Cykl Speedway Grand Prix nie rozpocznie jednak takiego rozwiązania, a stosowane ono było już w tym roku w imprezach międzynarodowych rangi FIM Europe, czyli choćby Indywidualnych Mistrzostwach Europy w ice speedwayu w Sanoku oraz niedawnych eliminacjach SEC. W polskich rozgrywkach ligowych i innych wydarzeniach nadal głównym czasem na dojazd i przygotowanie się pod taśmą są tradycyjne dwie minuty.
Zmianie nie uległa sytuacja po ostrzeżeniu dla zawodnika za utrudnianie procedury startowej. W takiej sytuacji zawodnicy, wyjeżdżający do powtórzonego wyścigu, będą mieć na dojazd i przygotowanie się do startu tylko jedną minutę. Po taśmie któregoś z nich, będzie to 90 sekund, ponieważ wówczas na torze tradycyjnie pojawi się rezerwowy (w biegach 1-20).
Utrzymuje się więcej zawodników
W kilku ostatnich sezonach do rywalizacji w cyklu Speedway Grand Prix w kolejnym roku awansowała czołowa szóstka klasyfikacji końcowej. Jedno miejsce miał zagwarantowany Indywidualny Mistrz Europy, trzy lub cztery miejsca (od sezonu 2024) przypadały w udziale najlepszym zawodnikom turnieju SGP Challenge, a pozostałym wręczano stałe "dzikie karty".
W sezonie 2025 premiowanych awansem do kolejnego cyklu będzie siedem miejsc. Ta sytuacja sprawi, że na 2026 rok organizatorzy będą dysponować tylko trzema stałymi "dzikimi kartami", bo nadal kolejne pięć miejsc wywalczy czterech najlepszych z SGP Challenge oraz czempion Europy.
W praktyce w poprzednich sezonach bardzo często premiowano pierwszego z listy "przegranych", tym razem będzie to jednak dopiero ósmy zawodnik, co nie będzie już takie oczywiste. Co roku jednak premiowanie stałymi „dzikimi kartami” było powodem do wielu dyskusji i trudno spodziewać się innej sytuacji, gdy do rozdania zostaną już tylko trzy takie zaproszenia. W kolejnych tygodniach przekonamy się co i ile wniosły nowe zmiany i czy w jakikolwiek sposób wpłynie to na "marsz" Bartosza Zmarzlika po szósty tytuł mistrza świata.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty
Poczuj ryk silników! Żużel w Pilocie WP – włącz Eleven Sports i oglądaj na żywo (link sponsorowany)
Dziwne to wszystko. 3 miejsce po 20 b. , i w 1/2 finalu 4 miejsce i co? znaczy że ten z 10 mie Czytaj całość