Mecz ten nie był porywającym widowiskiem, a gospodarze od samego początku systematycznie powiększali przewagę. Pod koniec spotkania na torze pojawił się nawet dwukrotnie rezerwowy Bartosz Jaworski, który zdobył swój pierwszy punkt w PGE Ekstralidze. Wygrana Orlen Oil Motoru była do przewidzenia, rozmiary zwycięstwa były jednak bardzo wysokie i wyniosły ostatecznie 36 "oczek".
- Szczerze mówiąc, to przed meczem mało który zawodnik zastanawia się, czy wygramy, czy przegramy, a co dopiero jaką różnicą punktową. Każdy z nas odjechał naprawdę dobre spotkanie, na miarę swoich możliwości. Myślę, że najbardziej mogę cieszyć się ze swojego, w końcu lepszego wyniku na domowym torze. Oby wszystko tak pozytywnie szło dalej do przodu - mówił Mateusz Cierniak po wygranym spotkaniu z Innpro ROW-em Rybnik.
ZOBACZ WIDEO: Zaskakujące słowa Wiktora Lamparta. Tak zachował się Mariusz Staszewski
Wszystko może się odwrócić
Mecz z rybnickimi Rekinami przeszedł już do historii, a w kolejnej rundzie rozgrywek lubelskie Koziołki udadzą się na trudny teren do Grudziądza. Miejscowy Bayersystem GKM świetnie rozpoczął sezon od trzech zwycięstw, przegrywając dopiero w ubiegłą niedzielę u siebie z Betard Spartą Wrocław. Piątkowy pojedynek zapowiada się zatem niezwykle interesująco, a zwycięzca umocni się w czołówce ligowej tabeli.
- Przed nami jeszcze tyle spotkań, że nawet jeśli wygramy, czy przegramy kolejne, dużo to nie zmieni. Pamiętajmy, że później są mecze, w których będziemy walczyć o punkty bonusowe. Wszystko jeszcze może odwrócić się do góry nogami. Nie zmienia to faktu, że myślę, iż będzie to dobry, wyrównany pojedynek, bo jednak zespół z Grudziądza jest na swoim torze mocny. Ogólnie w tym sezonie naprawdę wszyscy zawodnicy tam bardzo dobrze jadą. Myślę, że będzie z kim walczyć i powinno być ciekawie - dodał.
W kolejnym tygodniu przed Mateuszem Cierniakiem jeszcze kilka innych występów. Jednym z ważniejszych będzie z pewnością start w turnieju IMP Challenge, który 10 maja odbędzie się w Pile. Dodatkowo zawodnicy oczywiście ścigać będą się również w ligach europejskich.
Wyciągnięte wnioski i świetny występ
- Zaczynają się rozgrywki ligi szwedzkiej, czeka mnie kolejny mecz w lidze duńskiej. To będzie się działo w pierwszej połowie tygodnia. W kolejnej części czeka nas ten wyjazd do Grudziądza w piątek, a w sobotę turniej IMP Challenge w Pile. Przede mną zatem możliwe odjechanie czterech imprez w jednym tygodniu. Fajną rzeczą jest dużo regularnej jazdy, co również buduje pewność i taką płynność w tym wszystkim - podkreślił Cierniak.
Trzeba przyznać, że ligowy sezon 22-letni zawodnik zaczął bardzo dobrze, na wyjeździe w Zielonej Górze gromadząc na swoim koncie osiem punktów z pięcioma bonusami. Później jednak przyszły dwa słabsze mecze - w Lublinie i Wrocławiu, w których zdobył on łącznie dwa punkty z bonusem. Teraz w końcu zawodnik "odpalił" na domowym torze, na którym był bardzo szybki i został jednym z liderów zespołu (11+2). Co było powodem takiej wyraźnej metamorfozy?
- Wszystko robiliśmy na bieżąco, do przodu. Po prostu teraz to "zaskoczyło" i wyglądało tak, jak powinno. Nie zmienia to faktu, że każdy mecz jest dodatkową lekcją. Wnioski muszą być wyciągane, bo gdyby tak nie było, to stoi się w miejscu. Trzeba wszystko analizować – czemu działo się tak, a nie inaczej. Myślę, że zacząłem już iść drogą, która rzeczywiście da mi to, czego bym oczekiwał i chciał - zaznaczył z nadzieją w rozmowie z WP SportoweFakty.
Tam nie ma miejsca na błędy
Co mogło być zatem powodem dwóch słabszych występów w lidze? W międzyczasie Cierniak w turniejach indywidualnych prezentował się w końcu bardzo dobrze - zajął drugie miejsce w Finale Złotego Kasku, awansował do IMP Challenge, a 1 maja wywalczył również awans do SEC Challenge z rundy kwalifikacyjnej w Debreczynie.
- Zgadza się, indywidualne występy miałem rzeczywiście dobre. Ważne, że te turnieje poszły po mojej myśli, ze względu na to, że w nich jedzie się tylko raz i albo uda się zakwalifikować, albo nie. W lidze można więcej popracować, trochę to "pomęczyć", próbować i trenować. Turnieje indywidualne są właśnie na tyle stresujące i czasami niewdzięczne, że gdy raz coś się zepsuje, to później nie ma tak naprawdę odwrotu. Cieszę się zatem, że tę część sezonu, z tymi wszystkimi eliminacjami, pojechałem tak, jak chciałem. Teraz mogę na pewno spokojniej pracować nad tym, aby było jeszcze lepiej.
Przed Cierniakiem w tym tygodniu wspomniany wcześniej turniej Challenge Indywidualnych Mistrzostw Polski w Pile, co będzie dla niego dosyć istotnym wydarzeniem. Do cyklu finałów awansuje ośmiu zawodników, więc margines błędu jest nieco większy. Obsada wprawdzie będzie mocniejsza niż w eliminacjach, ale z najlepszymi zawodnik ten rywalizował już przecież w finale Złotego Kasku. Jakie nasz rozmówca ma wspomnienia z Piły i jak czuje się przed tymi zawodami?
Dwa główne cele na ten sezon
- W Pile odjechałem cały jeden bieg (uśmiech). W Debreczynie jednak w eliminacjach do SEC jeździłem pierwszy raz w życiu. Nigdy wcześniej nie miałem okazji tam startować, ani nawet trenować. Chciałbym w końcu awansować do finałów Indywidualnych Mistrzostw Polski. To jeden z moich dwóch głównych celów, które obrałem sobie przed tym sezonem, czyli awans do cyklu SEC oraz do finałów IMP - mówił.
- To są jednak trzy fajne imprezy, które zawsze dobrze uzupełniają ten sezon. Wcześniej bywałem blisko, brakowało mi punktu lub byłem pierwszym rezerwowym, lecz w tym cyklu jako pełnoprawny uczestnik jeszcze nie jeździłem. W Pile chciałbym w końcu to osiągnąć - dodał.
Pod koniec maja Cierniaka czeka kolejna walka o awans do cyklu, tym razem w SEC Challenge w Stralsund. W ubiegłym roku w finale eliminacji do Indywidualnych Mistrzostw Europy w Daugavpils poszło mu gorzej i zajął 12. miejsce. Za kilka tygodni przekonamy się, jak zaprezentuje się on na kolejnym obiekcie, na którym zadebiutuje.
- Tam nie byłem nigdy, więc to może również być pewnym plusem. W zeszłym roku trochę dużo rzeczy złożyło się na to, że w Daugavpils nie awansowałem do cyklu SEC. W czwartek miałem wówczas eliminacje do IMP w Krakowie, później trening przed Grand Prix w Warszawie i kolejnego dnia turniej główny - wspominał.
- Następnie jechaliśmy prosto do Daugavpils. Po trzech dniach jazdy i pokonaniu sporych odległości udałem się tak naprawdę na najważniejszy występ z tych czterech, co było dużym wyzwaniem. Miało prawo nie pójść dobrze (uśmiech). W tym roku w SEC Challenge pojadę na trochę większej świeżości. Myślę, że to może przynieść mi korzyści. Będzie to nowy tor, mamy kolejny sezon, więc gra jest cały czas otwarta - zakończył rozmowę z WP SportoweFakty Mateusz Cierniak.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty
Poczuj ryk silników! Żużel w Pilocie WP – włącz Eleven Sports i oglądaj na żywo (link sponsorowany)