Gezet Stal Gorzów nie była faworytem piątkowego meczu we Wrocławiu. Wszyscy zdawali sobie sprawę z siły obu zespołów, a ostatecznie to Betard Sparta triumfowała. - Spodziewaliśmy się lepszego rezultatu - mówił otwarcie Martin Vaculik na antenie Eleven Sports.
- Wiedzieliśmy, że Sparta to bardzo mocna drużyna u siebie, która jedzie świetnie na własnym obiekcie i ma doskonale opanowane ścieżki. Dodatkowo starty. Trudno było im zagrozić, kiedy zostawaliśmy. Ja cały czas miałem problemy, by się dopasować i złapać prędkość. To przyszło, ale za późno. Jednak pozytywem jest to, że w ogóle się udało - kontynuował Słowak, który wywalczył 10 punktów z bonusem.
ZOBACZ WIDEO: Dariusz Wróbel odpowiada Władysławowi Komarnickiemu
- Ja mam dobry sprzęt i jestem zadowolony z silników. Jednak w dzisiejszych czasach żużel jest grą ustawień. Ten, kto najszybciej odczyta warunki torowe, to wygrywa. Ja wierzę w sprzęt, ale kwestia tego, by reagować odpowiednio - dodał żużlowiec.
Wśród miejscowych jednym z wiodących prym był Bartłomiej Kowalski. Tarnowianin rozpoczął wydarzenie od dwóch indywidualnych zwycięstw, ale później nieco spuścił z tonu i w trzech startach dorzucił pięć oczek.
- Robiłem zmiany i nie do końca z nimi trafiłem. Ścieżka przesuwała się na zewnętrzną, a ja przeszedłem na wewnętrzne pola i trudno było mi tam dojeżdżać. Nie nadążałem za tym, jak się zmienia tor - skomentował.
Kowalski przyznał, że dobre wejście w mecz było priorytetem dla Betard Sparty Wrocław, bo pozwoliło jej kontrolować przebieg spotkania.