Szansa numer dziewięć w Warszawie. Polscy żużlowcy wciąż w pogoni za wygraną na PGE Narodowym

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Minęło dziesięć lat, od kiedy po raz pierwszy PGE Narodowy stał się areną zmagań w cyklu Grand Prix. Reprezentanci Polski stawali kilkukrotnie na podium, lecz nigdy na jego najwyższym stopniu. W sobotę przed nimi nadarzy się kolejna okazja.

Największa impreza żużlowa na świecie ostatniej dekady, Orlen Oil FIM SGP of Poland - Warsaw, odbędzie się na PGE Narodowym po raz dziewiąty. Pierwszy raz komplet 54 tysięcy kibiców zasiadł na stołecznym obiekcie dekadę temu, choć akurat premierowa edycja nie udała się z uwagi na problemy z torem. Ten, co oczywiste, zawsze (z przerwą na lata 2020-2021) budowany jest specjalnie na zmagania najlepszych żużlowców na świecie. W tym roku jego długość wynosi zaledwie 266 metrów, co czyni go najkrótszym w historii Grand Prix.

W przyszłym roku bez Grand Prix w Warszawie

Warszawska runda to bezwzględnie wizytówka cyklu, a pod względem prestiżu i specjalnej otoczki stała się dość szybko numerem jeden, odbierając palmę pierwszeństwa walijskiemu Cardiff, które od początku XXI wieku było największym takim wydarzeniem w sporcie żużlowym. Organizacja imprezy w stolicy naszego kraju, choć zwykle gromadzi ponad 50 tysięcy fanów "czarnego sportu", jest jednak niezwykle kosztowna.
 
ZOBACZ WIDEO: "Nas nawet nie słuchają". Lebiediew krytycznie o sędziach

Z uwagi na to, że na sierpień 2026 roku na PGE Narodowym zaplanowano finał Drużynowego Pucharu Świata, sobotni turniej GP będzie na pewien czas ostatnim, jaki się na nim odbędzie. Przy czym wszystko wskazuje na to, że już w 2027 powróci do kalendarza. Jak zdradził prezes PZM, Michał Sikoragotowa jest już kolejna umowa na organizację zawodów w stolicy.

Tym samym pojawiające się jakiś czas temu głosy, że polscy żużlowcy staną teraz przed ostateczną szansą na to, by wskoczyć na pierwszy stopień podium, najpewniej nie znajdą odzwierciedlenia w przyszłości. Bo też wciąż trzeba pamiętać, że nigdy po finałowym biegu nie odegrano "Mazurka Dąbrowskiego". W pierwszej trójce nasi rodacy kończyli ściganie sześć razy.

Wysoka dyspozycja trójki Polaków

W Warszawie na pewno wystartuje trzech "Biało-Czerwonych" i trzeba od razu zaznaczyć, że w komplecie znajdują się w wysokiej dyspozycji od początku sezonu. W końcu Bartosz Zmarzlik moc pokazał przed dwoma tygodniami w niemieckim Landshut, gdzie zgarnął maksymalne 24 punkty (20 za zawody i 4 za sprint), obejmując prowadzenie w klasyfikacji.

Pięciokrotny indywidualny mistrz świata jest też na fali wznoszącej, jeśli mowa o PGE Narodowym. Po tym, jak do 2022 roku pięć razy z rzędu odpadał w półfinale, w następnym turnieju był trzeci, a ostatnio drugi. Zmarzlik zbliża się więc powoli do tego, czego brakuje mu w imponującym dossier. Zwyciężył w 27 rundach GP, lecz cały czas brakuje triumfu w stolicy.

"Związek" Dominika Kubery z Warszawą na razie nie jest zbyt szczęśliwy. Przed dwoma laty odniósł kontuzję kręgosłupa podczas treningu, a w ubiegłym roku zajął odległe miejsce. Być może w jego przypadku sprawdzi się powiedzenie "do trzech razy sztuka". Natomiast Patryk Dudek, który otrzymał "dziką kartę", sześć lat temu zakończył jazdę na trzeciej pozycji.

Kto może pokrzyżować szyki gospodarzom?

Po piątkowych kwalifikacjach, w których nie zabrakło kolejnego zamieszania organizacyjnego, widać, że cały czas czasowe tory nie mają żadnych tajemnic przed Brytyjczykami - Danielem Bewleyem i Robertem Lambertem. Przy czym na razie tylko ten drugi poznał smak szampana na podium na PGE Narodowym. W ubiegłym sezonie był trzeci.

Z pewnością wśród tych, którzy powinni liczyć się w batalii o wysokie miejsce, znajduje się Brady Kurtz. To, że ściganie w GP nie musi być ponad jego siły, pokazał już w Landshut, plasując się tuż za podium. Ponadto, jeśli przyjeżdżamy do Warszawy, automatycznie w grupie kandydatów do podium znajduje się Fredrik LindgrenW czwartek na WP SportoweFakty opublikowany został tekst pokazujący, jak Szwed zwykle świetnie czuje się w tym mieście.

Z uwagi na początek mistrzostw wciąż też jeszcze ciężko szacować, kto może znaleźć się na czołowych lokatach. Rok temu wygrał Jason Doyle, teraz sprint padł łupem Jana Kvecha. Pewnym jest za to, że niemal cały stadion będzie mieć nadzieję, że tym razem cała rywalizacja zakończy się szczęśliwie dla któregoś z Polaków.

Lista startowa GP Polski w Warszawie:

1. Andrzej Lebiediew (Łotwa) #29
2. Mikkel Michelsen (Dania) #155
3. Dominik Kubera (Polska) #415
4. Kai Huckenbeck (Niemcy) #744
5. Robert Lambert (Wielka Brytania) #505
6. Jan Kvech (Czechy) #201
7. Anders Thomsen (Dania) #105
8. Fredrik Lindgren (Szwecja) #66
9. Bartosz Zmarzlik (Polska) #95
10. Jason Doyle (Australia) #69
11. Patryk Dudek (Polska) #16
12. Jack Holder (Australia) #25
13. Brady Kurtz (Australia) #101
14. Daniel Bewley (Wielka Brytania) #99
15. Martin Vaculik (Słowacja) #54
16. Max Fricke (Australia) #46

17. Mateusz Cierniak (Polska) #17
18. Bartłomiej Kowalski (Polska) #18

Początek turnieju: sobota, godz. 19:00
Sędzia: Craig Ackroyd (Wielka Brytania)

Prognoza na sobotę (za: pogoda.wp.pl):
Temperatura: 8°C
Deszcz: 0.1 mm
Wiatr: 9 km/h

Klasyfikacja generalna Speedway Grand Prix 2025:

MZawodnikKrajSuma
1. Bartosz Zmarzlik #95 Polska 24
2. Brady Kurtz #101 Australia 20
3. Daniel Bewley #99 Wielka Brytania 19
4. Andrzej Lebiediew #29 Łotwa 17
5. Robert Lambert #505 Wielka Brytania 13
6. Fredrik Lindgren #66 Szwecja 12
7. Dominik Kubera #415 Polska 11
- -----
8. Max Fricke #46 Australia 10
9. Jan Kvech #201 Czechy 9
10. Jack Holder #25 Australia 8
11. Anders Thomsen #105 Dania 7
12. Martin Vaculik #54 Słowacja 6
13. Mikkel Michelsen #155 Dania 4
14. Jason Doyle #69 Australia 3
15. Erik Riss #16 Niemcy 2
16. Kai Huckenbeck #744 Niemcy 1
Komentarze (1)
avatar
tomas68
16.05.2025
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Nie wiedzę żadnego powodu aby właśnie tam miał wygrać Polak. Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści