Żużel. Zmarzlik skomentował występ Kurtza. Wyjaśnił powody zupełnej niemocy

WP SportoweFakty / Michał Krupa
WP SportoweFakty / Michał Krupa

Wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy od kilku sezonów Bartosz Zmarzlik będzie miał równorzędnego rywala w walce o tytuł mistrza świata. Po dwóch turniejach liderem cyklu Grand Prix jest Brady Kurtz, który prezentuje się fenomenalnie.

W tym artykule dowiesz się o:

28-latek jest w tym roku niesamowicie skuteczny, ale także praktycznie wszędzie, gdzie startuje należy do najszybszych zawodników. Nie ma się więc co dziwić, że bez większych problemów wykorzystał słabszy dzień Bartosza Zmarzlika w Warszawie i został nowym liderem cyklu z pięciopunktową przewagą nad Polakiem. Trzeci jest Andrzej Lebiediew, który do Polaka traci tylko cztery punkty.

- Brawa dla Brady'ego, bo rzeczywiście jedzie bardzo dobrze. Sezon jest jednak długi i zapewniam, że jeszcze będziemy walczyć. Nie oceniam, czy to mój najgroźniejszy rywal w walce o mistrzostwo świata. Robię swoje, a w każdym turnieju staram się zajmować jak najwyższe miejsce - przyznał Zmarzlik.

ZOBACZ WIDEO: Dziennikarz WP SportoweFakty przejechał kilka okrążeń na PGE Narodowym!

Już dawno pięciokrotny mistrz świata nie miał tak słabego występu, jak ten w Grand Prix Polski w Warszawie. Po dwóch biegach miał na koncie zaledwie jeden punkt i było sporo wątpliwości, czy w ogóle zdoła awansować do półfinałów.

- Od początku to był trudny turniej i po prostu źle mi się jechało. Jedyny pozytyw z tych zawodów, to to, że udało mi się wejść do półfinału. Po dwóch biegach moja sytuacja była naprawdę kiepska, ale już się nauczyłem, że nie ma się co denerwować, bo to nic nie daje. Praktycznie co chwilę przewracaliśmy wszystko do góry nogami. Wziąłem drugi motocykl, a później wróciłem do pierwszego. Robiliśmy duże zmiany, ale na półfinał chyba przedobrzyliśmy. Nie byłem jakoś szczególnie zestresowany tym, że ścigaliśmy się na PGE Narodowym. Choć nie był to dla mnie udany turniej, to naprawdę sprawiało mi satysfakcję, że mogłem ścigać się przed tyloma kibicami - komentował Polak.

Dla Zmarzlika trudna była nie tylko sobota, ale także piątek. Podczas kwalifikacji doszło do dziwnej sytuacji, bo czasy przejazdu pokazywane w telewizji nie pokrywały się z tym, co było później w tabeli wyników. Choć władze Grand Prix zapewniały, że oficjalne czasy zgadzały się z tymi z transponderów, to nikt nie potrafił wyjaśnić, dlaczego w telewizji pojawiały się inne dane.

Ostatecznie sprawę zostawiono, a przez to Zmarzlik stracił szansę na wyższe miejsce w kwalifikacjach i kolejne punkty w klasyfikacji mistrzostw świata.

- Kilka razy przed turniejem Grand Prix faktycznie byłem zdenerwowany, ale tym razem nie myślałem o tym, co zdarzyło się w piątek podczas kwalifikacji. Jest jak jest i nic więcej nie da się z tym zrobić. Przyzwyczaiłem się już do tego i wiem, że jestem tutaj tylko od jazdy na żużlu - podsumował Zmarzlik.

Komentarze (22)
avatar
Bogdan WE
20.05.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Puka chyba kończył w Buraczewie szkołe takie pierdoły pisze 
avatar
Jarosław Gołębiewski
20.05.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Po takim pseudospektaklu jaki ostatnio był na narodowym odchodzi ochota na oglądanie GP i nieważne czy na żywo czy w tv. Dyskowery niszczy ten sport i to widać coraz bardziej a pokrzywdzeni są Czytaj całość
avatar
miaływąsy
20.05.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dobrze że traktują go jak każdego innego uczestnika cyklu, a nie jak gwiazdę. W NBA leptonowi kroków się nie gwiżdże:) 
avatar
sparta wrocław
19.05.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
a pisali ze Bredy tylko we król we Wrocławiu 
avatar
Malwina Kowalska
19.05.2025
Zgłoś do moderacji
9
6
Odpowiedz
Gollob nie marudził,a jeździł na tych tymczasowych torach.Specjalnie poszedł na dwa sezony do Anglii,żeby nauczyć się krótkich torów.Ciepły nie urasta mu do pięt 
Zgłoś nielegalne treści