Wypadek gwiazdy w Warszawie. "Ogromna tragedia samego człowieka"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski

Jason Doyle to jeden z najbardziej pechowych żużlowców. W przeszłości został indywidualnym mistrzem świata z pękniętymi dwiema koścmi śródstopia. Na motocykl wsadzali go mechanicy, a on sam poruszał się o kulach. Teraz znów nabawił się kontuzji.

Gdy myślimy o największych rycerzach żużla, jednym z pierwszych zawodników, który przychodzi na myśl jest Nicki Pedersen. Trzykrotny indywidualny mistrz świata w trakcie swojej kariery połamał kilkadziesiąt kości. Mimo wszystko nie porzucił swojej pasji i wieku 48 lat, dalej ściga się w PGE Ekstralidze, najlepszej żużlowej lidze świata.

Kolejna kontuzja mistrza

Niesamowicie długą historię kontuzji i listę urazów posiada również Jason Doyle, który w sobotę podczas Orlen Oil FIM SGP of Poland - Warsaw z dużą siłą uderzył w dmuchaną bandę na pierwszym wirażu. Po długim opatrywaniu wyjechał ostatecznie w karetce do szpitala. Pierwsze doniesienia mówiły o złamanym biodrze, ale ostatecznie skończyło się "tylko" na zwichnięciu tej kości.

ZOBACZ WIDEO: Nie tylko Mariusz Staszewski. Oto tajemnica świetnej formy Karczewskiego

Jest to o tyle niewiarygodna historia, że kluby, z powodu nierzadkich kontuzji zawodnika, często przed podpisaniem kontraktu z Australijczykiem, zastanawiają się długo przed podjęciem ostatecznej decyzji. 39-latek przed obecnym sezonem ostatecznie związał się z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa, a wielu ekspertów dywagowało, czy tym razem mistrzowi świata z 2017 roku uda się przejechać sezon bez urazu. Już wiemy, że nie.

- Przed sezonem wiele mówiło się o pechu Doyle'a i jego częstych kontuzjach. Przykro się o tym mówi. Nieprawdopodobne jest, że to się rzeczywiście stało. Ogromna tragedia samego człowieka. Żal zawodnika. Jest mi strasznie przykro z tego powodu - mówił w sobotę w rozmowie z WP SportoweFakty Jacek Frątczak.

Nadal nie wiemy, kiedy urodzony w Australii zawodnik powróci na tor. Najbardziej optymistyczne plany zakładają przerwę około trzytygodniową. Te mniej nawet dwumiesięczną. Wszystko będzie zależało od kolejnych dni i ciała żużlowca. On sam ma zamiar wystąpić już 7 czerwca w meczu towarzyskim przeciwko reprezentacji Polski. Jego historia pokazuje jednak, że nawet chodząc o kulach, można zostać indywidualnym mistrzem świata.

Złoty medal ze złamaną stopą

W 2017 roku Doyle od początku sezonu spisywał się naprawdę dobrze. Dzięki temu liczył się w grze o tryumf w Speedway Grand Prix. Niestety 18 czerwca zanotował upadek, po którym zdiagnozowano u niego pęknięcie dwóch kości śródstopia. Mimo tego nie zamierzał sobie robić przerwy. Cel był jeden - złoty medal. Przez długi czas poruszał się o kulach.

- Mnie to bulwersowało, że w telewizji można było obserwować, jak facet o kulach idzie wybierać kask. Kule mu odbierają, wsadzają na motocykl, a później z niego schodzi i znów te kule otrzymuje. Dla mnie to jest chore. Wyniki badań muszą być znormalizowane. Zdrowie jest najważniejsze. Wiem, że w tych kwestiach, o których mówię, zdania są podzielone. Niektórzy mogą się zgodzić, a inni nie - komentował wówczas Jerzy Buczak, znany fizjoterapeuta.

Na szczęście dla Doyle'a uraz nie przeszkadzał mu w rywalizacji na motocyklu. Być może wyglądało to kontrowersyjnie, że zawodnik poruszający się o kulach wsiada na motocykl, ale w Indywidualnych Mistrzostwach Świata był nie do zatrzymania. Ostatecznie spełnił swoje większe marzenie, wyprzedzając Patryka Dudka oraz Taia Woffindena.

Na zdjęciu: Jason Doyle (na środku)
Na zdjęciu: Jason Doyle (na środku)

Już raz kontuzja zabrała mu marzenia

Tak wielka determinacja Australijczyka mogła się wziąć z powodu wydarzeń z 2016 roku. Wtedy także bił się o mistrzostwo. Powstrzymała go... kontuzja, której nabawił się podczas przedostatniej rundy. W konsekwencji musiał przedwcześnie zakończyć sezon. Kilka miesięcy później udowodnił jednakże, że jest ze stali. Urazy obecnego 39-latka nie omijały od samego początku. W 2017 roku zdradził, że 11 razy diagnozowano u niego zwichnięcie ramienia.

Historia Australijczyka to na pewno scenariusz na film. W Polsce pojawił się dopiero w 2008 roku, mając już 23 lata. Na szerokie wody wypłynął jednak sześć lat później, będąc chwilę przed trzydziestką. Szybko awansował do Speedway Grand Prix, a dwa sezony później świętował wcześniej wspomniane złoto.

Doyle i kontuzja - synonimy?

Ostatnie trzy lata to ponownie szereg przykrych zdarzeń. Pod koniec sezonu 2023 zanotował koszmarnie wyglądający upadek, ale udało mu się z niego wyjść bez większego szwanku. Rok później miał już mniej szczęścia. Jeszcze w maju brał udział w wypadku, po którym musiał przejść rekonstrukcję barku, przez co w rozgrywkach ligowych i Grand Prix do końca sezonu się nie pojawił. Teraz ponownie musi przejść rehabilitację, choć wszystko najpewniej zakończy się na krótszej przerwie.

Tak wiele upadków spowodowało, że 39-latek cały czas musi walczyć z bólem. Mimo wszystko nie ma zamiaru się poddawać. Jest też postacią kontrowersyjną i przez wielu nielubianą. Na torze jeździ ostro, często wykonując odważne ataki. Przez lata reprezentował aż 11 klubów. Ma opinię zawodnika, który przede wszystkim ceni sobie pieniądze. Kiedyś w Lesznie kibice rzucali w niego banknotami dolarowymi. Wszystko dlatego, że postanowił pomimo zawartego porozumienia zamienić Fogo Unię na Cellfast Wilki Krosno.

Jason Doyle nie ukrywa, że chce zawodowo jeździć na żużlu nawet do 50. roku życia. Nie przejmuje się nawet wieloma znakami, które dał mu los. Z drugiej strony, nie ma czego się dziwić. Za sam podpis kontraktu jest w stanie zgarnąć milion złotych. Dodatkowo może liczyć nawet na 1,5 miliona złotych za zdobyte punkty w meczach PGE Ekstraligi. A chętni na jego usługi się znajdą, nawet pomimo tak wielu urazów, ponieważ będąc zdrowy, jest gwarantem solidności.

Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (7)
avatar
Kazek Wojciechowicz
21.05.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
U kazdego z nas w zyciu...jest COS za COS! Sportowcy sa tutaj szczegolnie uprzywilejowani. Zdrowia zycze wszystkimi i zawsze. 
avatar
Atito44
21.05.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
nikt tak pieknie nie wywozi jak Dzajson 
avatar
Atito44
21.05.2025
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
2017 Dudek w zyciowej formie i sobie z nim nie poradzil , zakopal sie na duzej i odpuscil. 
avatar
Leszek PS SG
21.05.2025
Zgłoś do moderacji
5
2
Odpowiedz
Sport ryzykowny, a Jason nie odpuszcza 
avatar
arkonada
21.05.2025
Zgłoś do moderacji
7
3
Odpowiedz
Bo to prawdziwy żużlowiec a nie przeziębienie albo nadgarstek boli 
Zgłoś nielegalne treści