Jason Doyle znów mierzy się z perturbacjami zdrowotnymi. W trakcie warszawskiej rundy Grand Prix Australijczyk zaliczył groźnie wyglądający upadek, w wyniku którego doznał kontuzji biodra. Choć pierwotnie zapowiadano kilkutygodniową przerwę, już w niedzielę pojawił się na torze w meczu ligowym. Niestety, ten występ też zakończył się dla niego nieszczęśliwie.
Jeździec z Antypodów upadł na tor po ataku Rasmus Jensen. Sędzia Krzysztof Meyze uznał, że Duńczyk zapracował na wykluczenie. Ten werdykt wywołał kontrowersje. Część osób oceniła, że arbiter popełnił błąd. Do tego grona nie należy Jacek Frątczak. - Ufam Krzysztofowi w stu procentach. Przede wszystkim miał znacznie lepszy ogląd sytuacji niż my, oglądający ten mecz najczęściej za pośrednictwem mediów. Tego typu sytuacji miał mnóstwo, więc ma doświadczenie - powiedział były menedżer Stelmet Falubazu Zielona Góra w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Łaguta chciał wystartować w IMP. Odpowiedź była dobitna
Nie krył, że w tej sytuacji nie jest w pełni obiektywny, przyznając jednocześnie, że Krzysztof Meyze to jego dobry kolega. Spostrzegł również, iż jest on bardzo doświadczonym arbitrem.
- Pamiętajmy, że kogoś musiał wykluczyć, a tutaj przeważyły argumenty wskazujące na Rasmusa Jensena - kontynuował Frątczak, przyznając od razu, że Doyle w tym wyścigu był wolniejszy.
- Jason, czując prawdopodobnie, że jest wolniejszy, po prostu blokował linię jazdy. Trenerzy, szczególnie młodym zawodnikom, zwracają uwagę na to, żeby jednak szukać linii jazdy w momencie wyprzedzania w taki sposób, żeby komuś na plecy nie wjechać. Tutaj mam wrażenie, że była podobna sytuacja, oczywiście w czasie wyścigu zawodnicy nie zawsze kalkulują, natomiast patrząc na to, gdzie był Jarek Hampel, zmiana pozycji Rasmusa Jensena, oprócz jego sytuacji punktowej i finansowej, niewiele zmieniała w kontekście drużyny - dodał Frątczak.
Żużlowy ekspert przypomniał ponadto, że wyprzedzanie powinno przebiegać w sposób bezpieczny. - 55 proc. prowokacji w przypadku tego zdarzenia było po stronie Rasmusa Jensena. Jason Doyle był wolniejszy, próbował ratować swoją sytuację, jak tylko mógł, ale moim zdaniem nieco większa wina była po stronie Rasmusa. Nie mam powodu, żeby nie zgadzać się z werdyktem arbitra - podsumował.
Kontrowersje wokół decyzji sędziego
Uwag do werdyktu arbitra nie miał szef sędziów Leszek Demski. - Słyszałem opinie, że to zawodnik w kasku niebieskim (Doyle) kładł się na zawodnika w kasku żółtym (Rasmus Jensen). Niestety nie mogę się z tym zgodzić, ponieważ to zawodnik w kasku żółtym był zawodnikiem wyprzedzającym i wciskał się, że tak powiem tam, gdzie nie było miejsca - mówił w Magazynie PGE Ekstraligi.
Innego zdania był ceniony ekspert, a zarazem były żużlowiec Krzysztof Cegielski.
- Patrząc z perspektywy żółtego kasku z kolei trudno mi powiedzieć, co miałby zrobić Rasmus. Musiałby przymknąć gaz, ale był już z przodu, z kolei nie przeciągnął tej prostej w ogóle, złożył się w wewnętrzną linię jazdy, bo złożyć się musiał i trącił Jasona - stwierdził na antenie Canal+.
Mateusz Domański, dziennikarz WP SportoweFakty
Poczuj ryk silników! Żużel w Pilocie WP – włącz Eleven Sports i oglądaj na żywo (link sponsorowany)