Minusy przyznał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
- Tor Orlen Oil Motoru Lublin nigdy nie należał do najbardziej widowiskowych obiektów w PGE Ekstralidze, ale kolejny tegoroczny mecz pokazał, że jest po prostu najsłabszym torem w naszej lidze. W statystykach mniej mijanek jest tylko na obiektach w Gorzowie i Rybniku, ale akurat w tym przypadku duży udział w tym mają kiepskie drużyny gospodarzy. Mistrzowie Polski mają skład skrojony pod widowiskową jazdę, ale niestety na własnym torze nie możemy tego oglądać, bo sposób przygotowywania nawierzchni sprawia, że większość wyścigów rozstrzyga się na starcie. Jeśli nawet Bartosz Zmarzlik po słabym starcie jest bezradny, to nie potrzeba więcej potwierdzeń, że tor nie nadaje się do ścigania.
Podczas niedzielnego meczu z PRES Grupa Deweloperska Toruń chodziło jednak nie tylko o kiepskie widowisko, ale także fakt, że zawodnicy obu drużyn dosłownie ślizgali się na drugim łuku, a wjeżdżając w koleiny, praktycznie w każdym wyścigu przynajmniej jeden zawodnik tracił na moment kontrolę nad swoim sprzętem. W przypadku Mikkela Michelsena o mało nie skończyło się to potężnym karambolem. O ile drużyny skupione na walce o utrzymanie można usprawiedliwić, że celowo zabijają widowisko na własnych torach i skupiają się na walce o wynik, to już Motor Lublin trudno usprawiedliwić. Przedstawiciele tego klubu powinni się wstydzić, że przy takim składzie ich domowe mecze są tak słabymi widowiskami.
ZOBACZ WIDEO: "Cały czas podejmował złe decyzje". Dobrucki o powrocie Janowskiego do kadry
- Odwołanie meczu Betard Sparta Wrocław - Krono-Plast Włókniarz Częstochowa jest trudne do zrozumienia nawet dla kibiców, którzy od lat interesują się żużlem. Większość z kibiców, którzy w piątek przybyli na stadion, zapewne nawet nie pamiętało, że nad ranem nad miastem przeszedł przelotny deszcz. Taki opad deszczu nie miał prawa doprowadzić do odwołania zawodów.
Obecnie wszystko wskazuje na to, że gospodarze popełnili błąd w sztuce, bo podczas porannych prac na torze zostali zupełnie zaskoczeni deszczem akurat, gdy bronowali nawierzchnię. Jeśli jednak to się potwierdzi, to PGE Ekstraliga będzie miała podstawy, by przyznać walkower za to spotkanie. Bez względu jednak na ostateczne rozstrzygnięcie i tak mowa o klęsce wizerunkowej wicemistrzów Polski.
- Anders Thomsen zawalił Gezet Stal Gorzów kolejny mecz i to mimo tego, że sam zarzekał się, że problemy sprzętowe są już za nim. Duńczyk zdobył w niedzielę zaledwie siedem punktów w sześciu startach. Jeden z najlepiej opłacanych zawodników PGE Ekstraligi po raz czwarty zupełnie zawiódł swoją drużynę i coraz trudniej to wyjaśnić. Kiepska postawa liderów to chyba największy powód do niepokoju dla wszystkich kibiców gorzowskiego klubu. W tej chwili Stal nie wydaje się zespołem, który jest w stanie utrzymać się w PGE Ekstralidze.
- PRES Grupa Deweloperska Toruń ma w tym roku walczyć o złoty medal, a już trzeci raz traci punkty na wyjeździe. Do tej pory podopieczni Piotra Barona byli w stanie wygrać na wyjeździe jedynie w Rybniku. Postawa zespołu w Lublinie była wręcz zawstydzająca, a po porażce aż 20 punktami trudno uwierzyć, by torunianie byli w stanie realnie włączyć się w tym roku do walki o najwyższe cele. Bez choćby solidnej dyspozycji na wyjazdach jest to po prostu niemożliwe. Po raz kolejny mówi się o tym, że wpływ na taki stan rzeczy ma domowy tor w Toruniu, na którym są na tyle specyficzne warunki, że zawodnicy łatwiej gubią się na obcych torach.
Plusy przyznał Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
+ Maksym Drabik wraca do formy.
27-latek od początku sezonu nie prezentował się fatalnie, ale po przerwie spowodowanej odstawieniem od składu, powrócił w naprawdę dobrym stylu, a spotkanie w Zielonej Górze było tylko potwierdzeniem tej tezy. Dwukrotny indywidualny mistrz świata juniorów w potyczce przeciwko Stelmet Falubazowi był niezwykle szybki, a jego jazda widowiskowa. Można było odnieść wrażenie, że ogląda się tego Drabika, który imponował nam w czasach młodzieżowych w Sparcie Wrocław.
W Rybniku są przekonani, że nie był to jednorazowy wyskok, a afekt bardzo ciężkiej pracy. Sam zawodnik ma posiadać aż sześć silników od RK Racing. Dodatkowo regularnie trenuje, aby zbliżać się do perfekcji. Wszystko zatem wskazuje, że żużlowiec ROW-u może być liderem swojej drużyny w kolejnych konfrontacjach. Na uwagę zasługuje także sposób wypowiadania się Drabika dla telewizji klubowej. Nie było wyszukiwania jakichś "naukowych" słów, tylko zwykłe opowiedzenie o meczu. A to chyba znak, że Drabik sprzed kilku lat naprawdę powraca.
+ Fenomenalny Jakub Miśkowiak. Mało kto mógł się spodziewać, że zawodnik Bayersystem GKM-u może drugi raz otrzeć się o komplet punktów. W spotkaniu przeciwko Gezet Stali imponował nie tylko startami, ale też jazdą na trasie. A przecież jeszcze niedawno mówiło się, że 23-latek jest bardzo pasywny w swojej jeździe i nie potrafi atakować. Na pewno musi jeszcze popracować nad wyjazdami, ale taki Miśkowiak może powalczyć nawet o kontrakt w PGE Ekstralidze.
+ Sezon życia Jacka Holdera? Wydaje się, że mało się mówi o tym, jak dobrze w tym roku prezentuje się Australijczyk. W najlepszej żużlowej lidze świata legitumuje się ósmą średnią, zdobywając 2,179 punktu na jeden bieg. W Speedway Grand Prix plasuje się na trzeciej lokacie, tracąc zaledwie trzy "oczka" do drugiego Kurtza. Wygrał już rundę w Warszawie, a w Pradze zajął czwartą pozycję. Wyrasta nawet na drugiego lidera Orlen Oil Motoru Lublin. Teraz tylko musi ustabilizować formę, bo z tym w przeszłości bywało różnie.
Poczuj ryk silników! Żużel w Pilocie WP – włącz Eleven Sports i oglądaj na żywo (link sponsorowany)