Piątkowe spotkanie dostarczyło wielu emocji - niestety, w dużej mierze pozasportowych. Wokół meczu działo się naprawdę sporo, a kontrowersje, które wywołało, były szeroko komentowane.
Jednym z najczęściej poruszanych wątków, był brak równania toru. Zawody w Częstochowie toczyły się bez żadnej przerwy na kosmetykę nawierzchni - odjechano aż trzynaście biegów z rzędu. Dopiero po upadku Macieja Janowskiego i Philipa Hellstroema-Baengsa w czternastym wyścigu, sędzia Bartosz Ignaszewski podjął decyzję o niespodziewanym zakończeniu spotkania. Całą sytuację próbował wyjaśnić szef sędziów, Leszek Demski.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Cierniak, Żyto i Ratajczak
- Nie można podchodzić do tego tak, żeby "dobrnąć" tylko do ósmego biegu. Jeśli warunki nie pozwalają, to nie można jechać na siłę. Równanie toru po opadach deszczu nie ma sensu - wjechanie ciężkim sprzętem równałoby się z zakończeniem zawodów. Gdyby po ósmym biegu użyto ciężkiego sprzętu, mówilibyśmy, że mecz został celowo przerwany. Tzw. lekki sprzęt, jak grabki, to można sobie używać w ogródku u cioci Wandzi, a nie na torze żużlowym. Można też w niektórych przypadkach próbować ściągać luźną, mokrą nawierzchnię, ale nie w tym przypadku - wyjaśniał szef sędziów.
- Świetnym przykładem takiego działania był Złoty Kask w Opolu kilka lat temu, ale tam prace torowe rozpoczęto kilka godzin przed zawodami. Tu pytanie brzmiało, co zrobić z tą luźną nawierzchnią? Nie da się jej przeciągnąć na prostą - to tony materiału. Nie można jej też zrzucić pod bandę, bo może działać jak katapulta. Wywiezienie tego ciężkim sprzętem również nie wchodziło w grę. A pamiętajmy, że był wieczór i 100 proc. wilgotności - przesuszenie toru było więc niemożliwe - zaznaczył.
Wątpliwości dotyczyły również chęci obu drużyn do kontynuowania spotkania. Pojawiły się głosy, że obie ekipy nie chciały jechać i zgłaszały to do sędziego. Demski temu zaprzeczył. - Mogę uchylić rąbka tajemnicy. Widziałem sprawozdanie sędziego z tego meczu. Przez całe zawody nie było żadnego telefonu odnośnie stanu toru z żadnej ze stron - ujawnił.
"Zawodnicy powinni zacząć od samych siebie"
Kolejna kontrowersja miała miejsce już w czwartym biegu. Bartłomiej Kowalski otrzymał czerwoną kartkę za to, że po upadku nie podnosił się z toru. Leszek Demski nie miał wątpliwości co do słuszności decyzji.
- To był ewidentny uślizg. Tłumaczenia, że to defekt są nieprzekonujące, skoro mechanik odpalił motocykl i zjechał nim do parku maszyn. Przy takim upadku czerwona kartka jest uzasadniona - stwierdził szef sędziów.
Komentarz do tej sytuacji przedstawił także zasiadający w studiu Patryk Malitowski. Zdaniem eksperta Canal+, Bartłomiej Kowalski nie powinien pod żadnym pozorem zostać dopuszczony do startu w zawodach. Były żużlowiec zasugerował też, że zawodnicy uzdrawianie żużla powinni zacząć od siebie.
- Ten mecz mógł się odbyć w normalnych warunkach, a Bartek odjechałby go bez przeszkód. Jeśli zawodnik nie potrafi podnieść motocykla z toru, to o jakiej sprawności mówimy? Gdzie są lekarze dopuszczający zawodników do startu? Co by było, gdyby na miejscu Hellstroema-Baengsa był Bartek Kowalski? Dobrze, że nie mógł dalej wyjechać na tor. Zacznijmy uzdrawianie żużla od siebie - apelował.
Kasprzak ujawnia wiadomości kierowane do Hellstroema-Baengsa
To jednak nie koniec kontrowersji związanych ze spotkaniem w Częstochowie. W biegu czternastym doszło do bardzo groźnego zdarzenia, w którym brali udział Maciej Janowski i Phillip Hellstroem-Baengs. Szwed otrzymał za nie żółtą kartkę. Wielu kibiców zaczęło jednak wysyłać skandaliczne wiadomości do Szweda, do czego odniósł się Krzysztof Kasprzak.
- Wracaliśmy do domu, było już po pierwszej w nocy. Phillip pokazywał mi wiadomości z Instagrama, żebym mu tłumaczył co piszą. Hejterzy - opanujcie się. Po drugiej stronie też jest człowiek. On nikomu nie chciał zrobić krzywdy, sam mógł się poważnie połamać. To był jego pierwszy mecz i chciał się pokazać. A teksty typu "zgiń", "twoja matka" - to tragedia. Jak chcecie pisać takie rzeczy, to róbcie je z prawdziwych kont. Spotkamy się przed stadionem i poczujecie przyczepną nawierzchnię, jak wcisnę wam 1/5 gazu. Bądźcie odważni nie tylko zza klawiatury - powiedział Kasprzak w magazynie na antenie Canal+.
Najwięcej emocji wzbudziło jednak zachowanie Macieja Janowskiego. Zawodnik miał pretensje do komisarza toru, powiedział mu kilka nieprzyjemnych słów i rzucił w niego rękawiczką. Za to zachowanie otrzymał czerwoną kartkę. Zdaniem Demskiego - słusznie.
- Komisarz nie powinien podchodzić do zawodnika. To było niepotrzebne. Ale zachowanie Janowskiego jest naganne. Za takie rzeczy musi być czerwona kartka. Dyskusje słowne to jedno, ale rzucanie w funkcjonariusza, to absolutna podstawa do bezwzględnej czerwonej kartki - wyjaśnił.
Całe zamieszanie związane z piątkowym spotkaniem PGE Ekstraligi pomiędzy Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa a Betard Spartą Wrocław podsumował komentator Tomasz Dryła.
- Czy to dobrze, że mecz w Częstochowie się odbył? Uważam, że tak. Zawsze ktoś będzie miał argument: "ale to jest ryzykowanie zdrowiem". Brutalnie mówiąc, czasami tak, ale trzeba się tego uczyć. Oceniam, że kartki są niestety słuszne. Wydaje mi się, że ta Macieja Janowskiego po prostu była niepotrzebna. Jest słuszna, ale nie powinien jej dostać, bo nie powinno być komisarza toru w rozmowie z nim tam. Nie wiem dlaczego tam się znalazł i wszedł w taką dyskusję. Sam moment rzucenia czymś w osobę funkcyjną jest niedopuszczalny i jest to do wybronienia. Nie rozumiem kompletnie jednak czemu doszło do takiej sytuacji - argumentował.
Prezesi klubów wraz z zawodnikami końcu powinni się postawić i zrobić strajk..
Jakby nie było bez n Czytaj całość