Żużel. Zmarzlik wygrał w królestwie największego rywala. Teraz zaprasza go do siebie

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Bartosz Zmarzlik

Na dobrze sobie znanym torze Brady Kurtz miał odrabiać straty do Bartosza Zmarzlika w walce o indywidualne mistrzostwo świata. Nic z tego nie wyszło. Australijczyk był genialny, ale Polak jeszcze lepszy. Przed nami kluczowa konfrontacja.

W tym artykule dowiesz się o:

W Manchesterze byliśmy świadkami dwóch świetnych rund Grand Prix. Więcej mijanek oglądaliśmy w piątek, ale sobotni turniej też pięknie zareklamował żużel. Pierwsze skrzypce w Wielkiej Brytanii grał Bartosz Zmarzlik. Można było się zastanawiać, w jaki sposób Polak będzie spisywał się w królestwie Brady'ego Kurtza. Australijczyk doskonale zna tor w Manchesterze i siłą rzeczy był faworytem do triumfu w obu rundach i to pomimo faktu, że dwa tygodnie temu w Pradze miał poważny upadek.

Kurtz wiedział doskonale, że jeśli ma odrabiać stratę do Zmarzlika w klasyfikacji generalnej Grand Prix, to powinien jak najwięcej zyskać nad nim właśnie na National Speedway Stadium. Problem w tym dla Australijczyka, że Zmarzlik jest geniuszem w swoim fachu. Ponownie nie było dla niego straconych pozycji. Prezentował się kapitalnie zarówno w piątek, jak i w sobotę.

ZOBACZ WIDEO: Kontrowersyjne nominacje Dobruckiego. Selekcjoner tłumaczy

Co prawda Kurtz w piątek zagrał na nosie Polakowi, wyprzedzając go w sprincie, ale wówczas odrobił do niego tylko punkcik w "generalce". Kiedy już przyszło do zmagań turniejowych, to w dwóch przypadkach to Zmarzlik był lepszy. W piątek jeszcze pokonał go fenomenalnie dysponowany Daniel Bewley, ale już w sobotę pięciokrotny indywidualny mistrz świata odniósł trzecie zwycięstwo w sezonie. Tytuł bohatera weekendu przyznawany przez naszą redakcję wędruje w jego ręce.

Żużlowiec z Antypodów prowadził w sobotnim finale, ale dał się ograć piekielnie szybkiemu Zmarzlikowi na dystansie. Kto wie, być może właśnie w poprzedni weekend rozstrzygały się losy mistrzowskiego tytułu. Kurtz nas zachwyca, prezentuje niesamowitą regularność na wysokim poziomie - wszedł już do czterech finałów turniejów Grand Prix i zbiera punkty w sprintach. Cóż jednak z tego, skoro za rywala ma jednego z najlepszych zawodników w historii dyscypliny.

Zmarzlik ma trzy triumfy i jedno drugie miejsce. Do finału nie wszedł tylko w Warszawie. W Wielkiej Brytanii tylko potwierdził swoją klasę i to, że potrafi zachwycać nawet na owalu na którym ma przyjemność jeździć bardzo rzadko.

Po zmaganiach w Manchesterze ma 11 punktów przewagi w klasyfikacji generalnej nad rok młodszym oponentem. Jesteśmy obecnie na półmetku zmagań o indywidualne mistrzostwo świata.

Nasz reprezentant zmierza po kolejny tytuł, ale teraz dojdzie do zamiany ról i kluczowej konfrontacji. Już w najbliższą sobotę to wychowanek Stali Gorzów zaprosi Kurtza na tor, który doskonale zna. Czekamy na kolejne smakowite dania ze strony tych dżentelmenów. Główne pytanie jest takie, czy Australijczyk pokaże się na gorzowskim owalu z tak doskonałej strony jak jego przeciwnik w Manchesterze. Na szczęście na odpowiedź nie musimy długo czekać.

Komentarze (3)
avatar
Maciek Ogiński
16.06.2025
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
Po Gorzowie będzie około 20pkt przewagi 
avatar
zgryźliwy
16.06.2025
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
Zaprasza do siebie ? Do Lublina ??? 
Zgłoś nielegalne treści