Aż pięć kolejek Metalkas 2. Ekstraligi trwał rozbrat Bena Cooka z motocyklem. Stranieri Fogo Unii Leszno doznał skomplikowanego złamania nadgarstka w rozgrywkach brytyjskiej Premiership zaledwie dzień po inauguracji ligi polskiej. Powrót zaliczył najlepszy z możliwych, z miejsca wchodząc w buty lidera "Byków".
- Pierwsze dwa biegi były niezłe. Potem musiałem się trochę namęczyć, lepiej reagować z ustawieniem sprzętu. Na szczęście udało się zakończyć mecz zwycięstwem - mówił na gorąco po meczu Cook.
ZOBACZ WIDEO: Konflikt między Kuberą i Zmarzlikiem? Cierniak wyjaśnia
Tor przygotowywany na Stadionie im. Alfreda Smoczyka w tym sezonie różni się od tego zeszłorocznego, ekstraligowego. Trudniej na nim mijać rywali na trasie.
- Tak i nie. Zarówno mi się udało wyprzedzić, jak i ja zostałem wyprzedzony. Minęły dwa miesiące, odkąd ostatni raz siedziałem na motocyklu, więc dopiero na nowo wgryzam się w ściganie. Trudno jest wracać po kontuzji, gdy inni zawodnicy w tym czasie jeżdżą w kilku ligach czy zawodach indywidualnych - przyznał Australijczyk.
Choć Cook wrócił do ligowego ścigania, to przyznał, że kontuzja, której się nabawił, będzie ciągnęła się za nim przynajmniej do października.
- Na 100% zdrowy nie będę na pewno w tym sezonie. Doznałem bardzo skomplikowanego złamania nadgarstka. Nadal pojawia się trochę bólu ale staram się sobie z tym radzić i póki co jest okej - wyjaśnił 27-latek.
Podczas rekonwalescencji zawodnika Fogo Unii sporo zmieniło się, zwłaszcza jeśli chodzi o temperaturę. Czy przed meczem z H.Skrzydlewska Orłem musiał dużo szukać w sprzęcie i ustawieniach, by odjechać tak udane spotkanie?
- Trenowaliśmy w piątek i dziś użyłem tych samych ustawień. Tor trochę się różnił, był bardziej przyczepny. Nie było łatwo, bo odjechałem tutaj w tym roku tylko jedno spotkanie. Ale tor był dziś dobry i drużyna wygrała - kontynuował. - Nie wiedziałem, czego się dziś spodziewać. Na piątkowym treningu było dobrze, ale kilka tygodni nie stawałem pod taśmą z trzema innymi zawodnikami, także było to coś innego - podkreślił.
Za Australijczykiem trudne tygodnie nie tylko ze względu na konieczność obserwowania zawodów z poziomu parku maszyn. Wykonał bowiem katorżniczą pracę, żeby wrócić na tor.
- Nigdy wcześniej nie zmagałem się z taką kontuzją. Wykonaliśmy niesamowitą i trudną pracę z fizjoterapeutą. Było ciężko, żeby odzyskać kontrolę nad mięśniami i siłę. Większość tego czasu spędziłem w Lesznie, rehabilitowałem się pięć, czy sześć razy w tygodniu. Cieszę się, że ta praca się zwraca - zakończył zdobywca 12 punktów.
Poczuj ryk silników! Żużel w Pilocie WP – włącz Eleven Sports i oglądaj na żywo (link sponsorowany)