Chociaż do finału wygrał zaledwie jeden na sześć startów, to właśnie Dominik Kubera wygrał pierwszy turniej IMP, lecz nie jest on liderem mistrzostw. Tym jest Patryk Dudek, do którego wychowanek Unii Leszno traci dwa punkty w klasyfikacji przejściowej cyklu.
- Mega fajny wieczór, tym bardziej że ostatni czas mi nie sprzyjał, dużo przeciwności losu i różnych dziwnych sytuacji, a tutaj w Toruniu, gdzie nigdy mi nie szło, wyciągam świetny wynik, wygrana. Cieszę się więc, że powoli, małymi krokami wracam do tego Dominika, który był na początku sezonu - powiedział triumfator turnieju.
ZOBACZ WIDEO: Wielka strata GKM-u. Prezes tłumaczy zasady finansowe klubu
- Tak naprawdę wygrałem dzisiaj dwa wyścigi, z czego jeden najważniejszy. To mnie cieszy, że robiliśmy zmiany, które szły w dobrym kierunku. Zarówno w barażu, jak i w finale wybierałem najgorsze pole, a jednak wygrałem to, wróciłem z dalekiej podróży- skomentował żużlowiec.
Pomimo faktu, że zarówno w barażu, jak i w finale wybierał pole startowe jako ostatni, i dwukrotnie zostawało mu pole D, Kubera najpierw przyjechał drugi w biegu ostatniej szansy, by chwilę później wygrać finał po świetnym ataku na Patryka Dudka. Był to swoisty rewanż za ostatni mecz ligowy, w którym panowie spotkali się pod taśmą dwukrotnie, i za każdym razem lepszy był zielonogórzanin.
- Tor był zupełnie inny niż na lidze, ale nie ma znaczenia, bo przyjeżdżam na Grand Prix i jest kompletnie inny, a podoba mi się taki tor, na którym szybciej się jeździ. Ostatnio bardziej pod koło, można powiedzieć stare toruńskie czasy były dla mnie lepsze, a teraz nie jest jakoś wybitnie - kontynuuje ośmiokrotny Drużynowy Mistrz Polski.
Obecny rok jest czwartym obowiązujących zasad, według których tytuł zgarnia ten, kto po zsumowaniu wyników z wszystkich trzech zawodów będzie miał najwięcej punktów.
- Taki jest ten system punktacji, że każdy punkcik ma ogromne znaczenie, ma to swój urok. Cykl jednodniowy miał w sobie to "coś". Każdy z nas miał szansę wygrać, mieliśmy dużo niespodzianek, teraz jest trudniej, trzeba przejechać trzy turnieje prawie idealnie, gubiąc jak najmniej punktów. I jeden, i drugi turniej jest fajny, ale myślę, że co jakiś czas zmiany są potrzebne, więc za jakiś czas powrót do jednodniowego finału byłby fajny, bo to jest święto żużla, kibice z całej Polski zjeżdżają w to jedno miejsce. Nie można sobie pozwolić na defekt czy taśmę, i to ma swój klimat. Ale z drugiej strony obecny format też ma swój klimat, więc co kto woli - stwierdził Kubera.
- Przez pewien czas nie było startów, one wróciły. Ja przy tylu zawodach nie mam czasu, żeby sobie spokojnie potrenować, więc szukam w trakcie zawodów. Stąd być może te wyniki nie zawsze są tak świetne, jakbym chciał. Ja do Manchesteru pojechałem i dwa dni szukałem, wtedy wrócił start. Dzisiaj także szukałem i trochę wraca trasa, więc się cieszę. Było sporo błędów w motocyklu. Nie w silniku, bo problem był wszędzie indziej. Muszę te zmiany dopieścić, zrozumieć, no i cisnąć do końca sezonu - mówi uczestnik cyklu SGP.
Kubera został zapytany o to, czy siedzi w głowie mu to, gdzie będzie jeździł w następnym sezonie. Według informacji naszego portalu zawodnik Motoru jest już dogadany ze Stelmet Falubazem Zielona Góra co do transferu.
- Jest dużo myśli w głowie o tym, gdzie będę jeździł za rok. Nie interesuje mnie, co dziennikarze piszą na mój temat, jestem ostatni do tego, żeby czytać to, a czasem w takich chwilach poznaje się ludzi. Często jest to bolesne, nie ma się na to wpływu, ale trzeba się z tym zmierzyć. Mnie zawsze mama mawiała, że jak serce masz miękkie, to pamiętaj, żebyś dupę miał twardą, i ja przez ostatni czas zbierałem sporo ciosów, ale spokojnie. Ja jestem sportowcem, mam twardą głowę, więc nie dam się tak łatwo złamać - wyznaje szczerze leszczynianin.
W najbliższych dniach przed Bartoszem Zmarzlikiem i Dominikiem Kuberą poważne wyzwanie, gdyż po finale w Toruniu czeka ich mecz ligowy, w którym ich Orlen Oil Motor podejmie w Lublinie Gezet Stal Gorzów, a dzień po tym meczu będą bronić biało-czerwonych barw podczas turnieju cyklu Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim.
- Przygotowuje się na taki trzydniowy maraton, ja w zimę nie leżę, tylko ciężko trenuję właśnie po to, żeby wytrzymać takie obciążenie. Ja tak ciężko pracowałem, że nie złamie mnie to, w zasadzie mogę jeździć codziennie - zapowiada 26-latek.
- Na IMP nikt nie przyjeżdża pojeździć sobie ot tak, luźno, tylko każdy chce się wpisać na czapkę Kadyrowa i zdobyć ten upragniony medal, bo jest wtedy czym się chwalić - zakończył krajowy lider Motoru.
Poczuj ryk silników! Żużel w Pilocie WP – włącz Eleven Sports i oglądaj na żywo (link sponsorowany)
Więc o jakim dwukrotnym polu D. piszecie.