13 i 14 czerwca rywalizacja o punkty Speedway Grand Prix toczyła się w brytyjskim Manchesterze, gdzie jedna z rund padła łupem Bartosza Zmarzlika. Wielu spodziewało się, że skoro Polak wygrał "w domu" Brady'ego Kurtza, to sprawa mistrzostwa świata jest już przesądzona. Jednak nic bardziej mylnego!
Skoro Polak był w stanie triumfować w doskonale znanym przez Kurtza National Speedway Stadium w Manchesterze, to Australijczyk mógł tego dokonać tego także na obiekcie im. Edwarda Jancarza. I jak się później okazało - tak się stało. 29-latek z Cowry już na starcie zostawił z tyłu pięciokrotnego czempiona świata i taki stan utrzymał się do samej mety.
ZOBACZ WIDEO: Tłumaczy słabszą formę drużyny. "Nie możemy na niego liczyć jako lidera"
A w międzyczasie Zmarzlik musiał się jeszcze uporać z Danielem Bewleyem, co też miało swój wpływ na fakt, że Kurtz po prostu pomknął do mety po pierwsze w historii zwycięstwo w turnieju Grand Prix. Wychowankowi Stali zostało tylko jedno - ścigać konkurenta, ale ten nie popełniał błędów.
- Liczyłem te okrążenia i czekałem na metę. To był niesamowity wieczór - mówił zaraz po zawodach. - To pierwsze miejsce smakuje lepiej niż dwa pozostałe na podium. To największa chwila w mojej karierze! - dodał.
Poczuj ryk silników! Żużel w Pilocie WP – włącz Eleven Sports i oglądaj na żywo (link sponsorowany)