- Komisja, która analizuje nieprawidłowości, będzie miała sporo pracy. Oba kluby mogą spodziewać się kar - słyszymy od przedstawicieli PGE Ekstraligi. Tak fatalnego zachowania podczas meczu żużlowego w Polsce (pomiędzy Bayersystem GKM Grudziądz a PRES Grupa Deweloperska Toruń) nie było już bardzo dawno.
Decyzja może być w tym przypadku bardzo dotkliwa. Za wrzucenie na tor przedmiotu torunianom grozi od 2 do 10 tysięcy złotych kary. Dodatkowo kluby zagrożone są karami od 5 do 50 tysięcy za naruszenie bezpieczeństwa imprezy.
Najbardziej skompromitowali się kibice PRES Grupa Deweloperska Toruń, którzy swoim zachowaniem niemal doprowadziliby do porażki drużyny. W momencie, gdy rzucali petardy na tor, ich zespół prowadził sześcioma punktami, a po przerwie inicjatywę przejęli gospodarze.
ZOBACZ WIDEO: Tłumaczy słabszą formę drużyny. "Nie możemy na niego liczyć jako lidera"
- Kibice bardzo nam przeszkodzili. Ze względu na przerwę w zawodach tor zdążył przeschnąć, podczas gdy mieliśmy przygotowany sprzęt pod inną nawierzchnię - tłumaczył po meczu trener torunian Piotr Baron. - Niektóre zachowania kibiców nie są godne tej dyscypliny - dodawał.
Przerwa w meczu była efektem wybuchu jednej z petard hukowych tuż pod nogami jednego z wirażowych, który został ogłuszony na tyle, że konieczna była kontrola lekarska. W sumie na tor spadło wtedy przynajmniej kilka petard i to w sytuacji, gdy zawodnicy już szykowali się do wyścigu. Strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby petardy zostały rzucone pod koła motocykli pędzących w tamtym miejscu około 120 km/h.
Nie ma się więc co dziwić, że w sporcie, w którym zawodnicy i tak igrają z losem, władze ligi podchodzą do kwestii bezpieczeństwa wyjątkowo restrykcyjnie. Co ciekawe, po całej sytuacji część petard została na torze, a jedną z nich zobaczył i uprzątnął trener gospodarzy Robert Kościecha.
Poważne konsekwencje może mieć także zachowanie kibiców Bayersystem GKM-u Grudziądz, którzy w PGE Ekstralidze są już pirotechnicznymi recydywistami, a sam prezes PGE Ekstraligi Wojciech Stępniewski nazwał ich publicznie "piromanami". Klub może się spodziewać wysokich kar, bo to już kolejny przypadek, gdy fani nic nie robią sobie z zasad bezpieczeństwa. Tym razem odpalili nie tylko race, ale z trybun w górę poszły także fajerwerki.
Podczas tegorocznego meczu wyjazdowego w Zielonej Górze fani doprowadzili do pożaru w sektorze gości, a w konsekwencji do przerwania meczu.
Władze grudziądzkiego kluby mają nowy pomysł na to, jak poradzić sobie z problemem. - Takie kary są odczuwalne dla klubu, dlatego być może trzeba będzie porozmawiać z kibicami, by pomyśleli o pomocy finansowej w sytuacji, gdy odpalane są race. Skoro fani zbierają niemałe pieniądze na oprawy, to może są w stanie na kary. Praktycznie przed każdym meczem mamy rozmowy z kibicami. Cały czas negocjujemy z nimi, ale świat ten rządzi się swoimi prawami i nie zawsze nasze argumenty docierają - przyznał tuż po meczu prezes GKM Marcin Murawski. W momencie, gdy kibice GKM odpalili pirotechnikę, był naprawdę wściekły.
- Obawiam się kary, bo już wiem, że ona będzie dość wysoka. Rok temu na stadionie w Grudziądzu pirotechnika pojawiła się trzy-cztery razy. W tym roku pierwszy raz doszło do jej odpalenia. Mocno przygotowywaliśmy się na ten mecz i podwoiliśmy wymaganą liczbę ochroniarzy, by uniknąć takich sytuacji. Bez skutku - dodał, załamując ręce.
Postępowanie w sprawie naruszeń ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych wszczęła też grudziądzka policja. - Na miejscu wylegitymowaliśmy 129 kibiców obu drużyn. Dokładnie przyjrzymy się zapisom z monitoringu, a także podejmiemy inne czynności operacyjne, o których nie chciałbym więcej mówić. Co do wirażowego, to po zajściu poddany został badaniu, ale nie uskarżał się na uraz - wyjaśnia asp. Łukasz Kowalczyk, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Grudziądzu.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty
Poczuj ryk silników! Żużel w Pilocie WP – włącz Eleven Sports i oglądaj na żywo (link sponsorowany)