Żużel. Za chwilę Żyto popełni największy błąd w sezonie. Kolejny powód do wstydu dla środowiska

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Piotr Żyto i Gleb Czugunow
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Piotr Żyto i Gleb Czugunow

Za tydzień Piotr Żyto być może będzie musiał odstawić od składu Nickiego Pedersena. Nie można wykluczyć, że nastąpi wówczas kolejny akt dramatu rybnickiego klubu. W weekend zszokowała także bierność sztabów w Grudziądzu.

Minusy przyznaje Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

- Nicki Pedersen już nawet nie udaje, że zależy mu na dobrych wynikach Innpro ROW-u Rybnik w PGE Ekstralidze. Zawodnik opuścił Stadion Olimpijski jeszcze w czasie meczu, argumentując, że nie znalazł odpowiednich ustawień i ma już dość. To kiepskie zachowanie wobec drużyny, które w fatalnej sytuacji stawia trenera Piotra Żyto. Szkoleniowiec dostał kolejny argument, by odstawić trzykrotnego mistrza świata od składu, a wielu kibiców zdaje się właśnie tego oczekiwać. Problem jednak w tym, że taka decyzja może się okazać gwoździem do trumny ROW-u Rybnik. A Żyto ma raczej tego świadomość.

Zresztą żużlowy trener przypomina obecnie bohatera tragiczny, który bez względu na podjętą decyzję, stanie nad przepaścią. Z jednej strony odstawienie Pedersena od składu może być sygnałem, że wciąż panuje nad zespołem i wierzy w resztę drużyny, ale z drugiej ROW pozbawi się w ten sposób jednego z trzech zawodników, na których od początku tego sezonu może liczyć. Bez Pedersena rybniczanie staną się jeszcze bardziej bezzębni, a dwa koszmarnie trudne mecze przeciwko Orlen Oil Motorowi (dom) i PRES Grupie Deweloperskiej Toruń (wyjazd) mogą jedynie potwierdzić tę tezę. Pedersen nawet po takiej przerwie będzie musiał wrócić do składu, ale sytuacja drużyny tuż przed play-down będzie jeszcze gorsza.

ZOBACZ WIDEO: Nie ma wątpliwości. Od Doyle’a zależy układ PGE Ekstraligi

Jeśli ROW Rybnik ma się utrzymać, to Pedersen musi być w formie i musi mieć determinację, by wygrywać biegi dla rybniczan. Obecnie nie ma ani jednego, ani drugiego, a co gorsza, wygląda na to, że władze ROW przestały już choćby próbować udowadniać, że mają nad tym wszystkim jakąkolwiek kontrolę.

Absurd sytuacji polega na tym, że przed najbliższym meczem z Włókniarzem, sztab szkoleniowy ROW musi przede wszystkim martwić nie o sam wynik, ale o to, jak uzasadnić odstawienie od składu kolejnego zawodnika.

- Jan Kvech i Kevin Małkiewicz podczas niedzielnego meczu PGE Ekstraligi ledwo mieli siłę siedzieć na motocyklach, a mimo to w parku maszyn nie znalazł się nikt, kto głośno zaprotestowałby przeciwko ich wyjazdowi na tor. Po raz kolejny w tym sezonie wypuszczono do biegów kontuzjowanych zawodników, którzy nie ukrywali, że bardziej niż na walce z rywalami, skupiali się na walce z bólem. Kvech po kontuzji wypadnięcia barku był tak bolały, że przebierać musieli pomagać mu koledzy. Małkiewicz na tor wyjeżdżał wprost z gabinetu lekarskiego, gdzie do ostatnich chwil przed meczem miał mrożoną zbitą kość ogonową. Widocznie tak już jest, że w żużlu musi wydarzyć się fatalny wypadek, by wszyscy na poważnie wzięli sobie do serca kwestie bezpieczeństwa. To wstyd dla całego środowiska.

- kibice PRES Grupa Deweloperska Toruń przebili w niedzielę zdecydowaną większość absurdalnych akcji fanów w PGE Ekstralidze z kilku ostatnich lat. Wyrzucając na tor petardy hukowe nie dość, że ryzykowali zdrowiem wirażowego, to dodatkowo mało brakowało, by przez takie zachowanie spowodowali porażkę swojej drużyny w bardzo ważnym meczu wyjazdowym. Przyznał to zresztą trener torunian, Piotr Baron.

Pomysłodawca tego wybryku powinien spalić się ze wstydu, a każdy kto rzucił petardę na tor, powinien otrzymać dożywotni zakaz pojawiania się na meczach PGE Ekstraligi. Skoro był w stanie wrzucić petardę tuż przed rozpoczęciem biegu, to kto da gwarancję, że następnym razem nie wrzuci jej w trakcie trwania wyścigu?!

- Abramczyk Polonia Bydgoszcz dopina transfery na PGE Ekstraligę, a za chwilę po raz kolejny może stać się obiektem kpin ze strony kibiców innych drużyn. Podopieczni Tomasza Bajerskiego byli bezradni w starciu z najsłabszą drużyną Metalkas 2. Ekstraligi, a żadnym wytłumaczeniem nie jest brak Kaia Huckenbecka. Bydgoszczanie mogą mieć problem, by rundę zasadniczą zakończyć na pierwszym miejscu, a to może oznaczać bardzo ryzykowny półfinał play-off z Cellfast Wilkami Krosno.

Plusy przyznaje Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

+ Autona Unia rozbiła głównego kandydata do awansu do PGE Ekstraligi. O tym, że tarnowianie mogą być naprawdę mocni na domowym owalu dowiedzieliśmy się już po bardzo dobrym meczu z Texom Stalą i wygranej z Moonfin Malesą. Mało osób jednak zakładało, że ekipa z Małopolski może pokonać Abramczyk Polonię. Co prawda bydgoszczanie byli osłabieni brakiem Kaia Huckenbecka, ale nawet bez Niemca ich potencjał jest ogromny.

I tak naprawdę do dziewiątego biegu wydawało się, że zespół z województwa kujawsko-pomorskiego odniesie planowane zwycięstwo. Owszem, potyczka była na styku, ale raczej większość osób spodziewała się, że w pewnej chwili nadejdzie moment przełomowy i Polonia przechyli szalę na swoją korzyść. Rzeczywistość okazała się zupełnie odmienna.

Wynik sześciu ostatnich gonitw to 27:9 dla tarnowian. To jest wręcz zdumiewające. Mało osób mogło zakładać, że Unia aż tak dopasuje się do domowego toru. Miejscowi praktycznie mijali na dystansie swoich przeciwników jak tyczki. Po raz kolejny popis swojego potencjału dał Radosław Kowalski, ale nawet Fraser Bowes, wskakujący do spotkania w 14. biegu, przywiózł za plecami Łoktajewa i Brennana.

Obecnie Mateusz Szczepaniak, Timo Lahti oraz Marko Lewiszyn mogą pochwalić się średnią ponad dwóch punktów na jeden wyścig na swoim owalu. Bardzo blisko tego jest także Matej Zagar. To tylko pokazuje, że Unię nie można już traktować jako murowanego faworyta do spadku. Moonfin Malesa i H.Skrzydlewska Orzeł mają się czego obawiać.

+ Pierwsza wygrana Brady'ego Kurtza w Speedway Grand Prix. Australijczyk od początku sezonu spisuje się rewelacyjne, również w Indywidualnych Mistrzostwach Świata. Tak naprawdę tylko on jest w stanie zagrozić Zmarzlikowi w walce o złoto. Chociaż jego strata obecnie wynosi 11 punktów, nie ma zamiaru się poddawać, co udowodnił w Gorzowie, gdzie wygrał w królestwie 30-latka. Jest to jednocześnie jego pierwszy tryumf w GP w karierze. A kibice mogą się tylko cieszyć, że w cyklu pojawił się ktoś, kto tyle dobrego do niego wnosi.

+ Wiktor Jasiński jak feniks z popiołu. 24-latek ma za sobą bardzo nieudany sezon 2024. Po nim wydawało się, że jego kariera stanęła na wielkim zakręcie. Doszło do tego, że nie był w stanie znaleźć kluby na ten rok. W pewnym momencie pojawił się nawet jako ekspert w transmisji telewizyjnej. Poobijana Pronergy Polonia Piła mimo wszystko postanowiła związać się z wychowankiem Stali. Ten odpłaca się na razie fantastyczną jazdą. W tej chwili jego średnia w KLŻ wynosi 2,75 "oczka" na jeden bieg. Jeśli Jasiński dalej będzie się tak prezentował, to kto wie, czy w kolejnym sezonie nie zobaczymy go ponownie na torach Metalkas 2. Ekstraligi.

Komentarze (34)
avatar
Lulek666
24.06.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Zakład o piwko, że i tak za rok ktoś go weźmie. 
avatar
Remigiusz Zygn
24.06.2025
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Rybnik w dwóch następnych meczach nie ma na nic szans więc Żyto może zaryzykować i wstawić jakiegoś ambitnego mało znanego zawodnika tak jak to zrobiło Leszno z Cookiem. I tak mają te dwa mecze Czytaj całość
avatar
Leszek PS SG
24.06.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Jasińskiemu krzywdę zrobił przepis o u24. Inaczej od razu zszedłby do najniższej ligi. A tam jako gość, w takim Poznaniu, potrafił robić dwucyfrówki. Dobrze, ze jeszcze próbuje. Ale u24 być moz Czytaj całość
avatar
Fan__Magica
24.06.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kluby z Kujawsko- Pomorskiego są przeklęte.
Polonia nie może wrócić Ekstraligi.
Apator nie może zdobyć mistrzostwa od kiedy jest MotoArena
GLM nigdy nie awansował do fazy PO 
avatar
Tomasz Wołek
24.06.2025
Zgłoś do moderacji
5
4
Odpowiedz
Żyto stary Sbek komuch .Ktoś taki nie powinien pracować jako trener . 
Zgłoś nielegalne treści