Żużel. Koledzy musieli mu pomóc się przebierać. Wiadomo, co dolegało Kvechowi

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny

Jan Kvech nie był wystarczająco zdrowy, by w niedzielę ścigać się podczas meczu PGE Ekstraligi. Takie wnioski można wyciągnąć nie tylko po obserwacji jazdy samego zawodnika, ale także po rozmowach z ludźmi z toruńskiego parku maszyn.

Choć do tej pory nikt jasno tego nie powiedział, to wiadomo, że Jan Kvech podczas sobotniej rundy Grand Prix w Gorzowie doznał bolesnej kontuzji wypadnięcia barku ze stawu. Tuż po turnieju mistrzostw świata zawodnik był tak obolały, że nie był w stanie samodzielnie ściągnąć kevlaru. Pomagać musieli mu jego rywale z cyklu Grand Prix.

To jednak nie przeszkodziło Czechowi wystąpić kilkanaście godzin później w arcyważnym meczu derbowym przeciwko Bayersystem GKM-owi Grudziądz. Historie o tym, że ból nagle ustąpił można włożyć między bajki. Kvech cierpiał z każdym biegiem coraz mocniej, a kontuzja uniemożliwiała mu podjęcie normalnej walki na torze. Ostatecznie zawodnik był w stanie wygrać tylko z jednym rywalem, Kacprem Łobodzińskim.

ZOBACZ WIDEO: Wielka strata GKM-u. Prezes tłumaczy zasady finansowe klubu

- Nikt nie był spokojny o stan zdrowia Kvecha. W sobotę wieczorem otrzymałem telefon, że potrzebuje pracy z fizjoterapeutą. Załatwiliśmy mu pomoc, ale widać było wyraźnie, że ból nie pozwalał mu na to, by jeździł szybciej. Myślałem nawet o tym, by zastąpić go w 13. biegu juniorem, ale ostatecznie uznałem, że to nie jest faza meczu, w której powinny występować młodzieżowcy - skomentował Piotr Baron.

Formalnie nic nie stało na przeszkodzie, by żużlowiec wystąpił w tym meczu, a przed zawodami nie musiał nawet przechodzić kontroli lekarskiej. W cyklu Grand Prix nie są uznawane książeczki zdrowia, więc nawet po groźnym wypadku, żużlowcy nie muszą pojawiać się na kontroli u lekarza. Taki obowiązek występuje tylko po upadkach w polskich ligach.

Po niedzielnych zawodach Czech był nieuchwytny dla mediów, ale osoby z jego teamu przyznawały, że ten mecz nie należał do łatwych, a bardziej niż na ustawieniach motocykli, zawodnik koncentrował się na tym, by utrzymać kierownicę. Uraz wypadnięcia barku jest niezwykle bolesny, a kontuzja ma tendencję do odnawiania się nawet po - z pozoru - niegroźnych wypadkach. Wiele wskazuje na to, że Kvecha po tym sezonie czeka operacja i dopiero ona może przynieść mu ulgę. Do tego czasu zawodnik musi sobie radzić z dolegliwością i dyskomfortem.

Kvech nie był zresztą jedynym kontuzjowanym zawodnikiem, który zdecydował się wystąpić w meczu PRES Grupa Deweloperska Toruń - Bayersystem GKM Grudziądz. Cały czas mocno cierpiał także Kevin Małkiewicz, który narzeka na mocno zbitą kość ogonową i uraz okolic łopatki. On także nie był w stanie ścigać się z rywalami, a na torze skupiał się, by bezpiecznie dojechać do mety.

To niestety nie pierwszy raz, gdy w PGE Ekstralidze startują zawodnicy, którzy - z powodu kontuzji - wyraźnie nie nadają się do rywalizacji na najwyższym poziomie. Warto dodać, że w obu przypadkach decyzja o starcie w meczu należała do zawodników i to oni naciskali na start w zawodach.

Komentarze (60)
avatar
mwatrak
25.06.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
nie ma to jak kasowanie postow szkoda ze hejtu nie kasujecie 
avatar
Richard Varga Gattling
24.06.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Puka, przystojniaku, dziękujemy za świetny artykuł 
avatar
Rambson
24.06.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
P.S. A pamiętasz asphodell jak na live z GP Pragi napisałeś, że ale z Madsena to faja bo cieszy się z przewrócenia rywala a kiedy Madsen się spostrzegł, że rywal się przewrócił to ostentacyjnie Czytaj całość
avatar
Rambson
24.06.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Życie jest niesprawiedliwe asphodell to prawda. W Zielonej też kibole z torunia pierwsi rzucili butelką w sektor gospodarzy i nie pojawił się o tym żaden artykuł i klub nie dostał kary. Ale co Czytaj całość
avatar
Richard Varga Gattling
24.06.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zorro i Dudek 
Zgłoś nielegalne treści