Cała sprawa z odwołaniem meczu już w momencie publikacji komunikatu wzbudzała spore wątpliwości, ponieważ ówczesne prognozy pokazywały, że w momencie rozpoczęcia spotkania ma nie być opadów deszczu. Wobec tego żużlowa społeczność na platformie X dopytywała się, dlaczego nie została podjęta choćby próba odjechania meczu pomiędzy Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa a PRES Grupa Deweloperska Toruń.
Głos w sprawie zabrał wywołany do tablicy prezes Ekstraligi Żużlowej, Wojciech Stępniewski. W odpowiedzi na wpis Karola Bierzyńskiego napisał: "Myślę, że najlepiej wie X. Czy będzie padać czy nie i ile spadnie z nieba, o której zacznie i skończy. Aż się dziwię, że Wody Polskie nie korzystają z X w czasie kryzysów powodziowych… "(pisownia oryginalna).
ZOBACZ WIDEO: "Schizofreniczna budowa". Prezes Falubazu krytykuje system ligowy
Kamil Rychlicki zapytał szefa ligi: Czy to znaczy, że tor nie był przygotowany na prognozowane od poprzedniego weekendu opady? Stępniewski odpowiedział: "Klub nie zdążył przykryć toru w poniedziałek rano. Opady poniedziałkowe przyszły szybciej, niż były prognozowane. A spadło przez 4 dni blisko 80 mm deszczu na cm kw. Wg stacji meteo zamontowanej na stadionie. Ot tyle w temacie" (pisownia oryginalna).
Na zarzuty, że "zarozumiały X miał jednak rację" i że mecz można było odjechać w pierwotnym terminie, Stępniewski stanowczo odpowiadał, że nie można było.
"Nie można było, bo prognozy na wczoraj pokazywały deszcz. To primo. Secundo: wczorajszy tor w Częstochowie nie nadawał się do suszenia po kilkudniowych opadach. Został zakwestionowany przez komisarza, który jest zawsze dzień przed zawodami na miejscu" (pisownia oryginalna).
Innemu użytkownikowi, Marcinowi Serockiemu, który wytrwale przez większość piątku śledził z kamer internetowych pogodę pod Jasną Górą, odpowiedział:
"Musiałby Pan kiedyś sam ocenić, najlepiej dotykiem czy to mech czy sjenit z glinką. Mogę to ułatwić. I jeszcze poprosimy jakiegoś zawodnika aby kilka słów o tym opowiedział. I nie żartuję sobie teraz. Więcej na priv poproszę. Jak pokazuje rzeczywistość decyzja była błędna. Jeśli Pan chce to usłyszeć to proszę. Ale decyzję podejmowaliśmy 28 h temu. Na podstawie prognoz i na podstawie pracy zawodowego meteorologa. I tego będę bronił" (pisownia oryginalna).
Serocki odpisał: "Dziękuję za docenienie. Po prostu kierowaliśmy się prognozami serwisu, na który powołuje się regulamin, a nie synoptykiem wyciągniętym z czapki. Kilkanaście tweetów prezesa Ekstraligi w godzinach, gdy mieliśmy startować z meczem potwierdza, że decyzja Ekstraligi broni się sama." (pisownia oryginalna).
Kolejny z uczestników debaty, Kamil Rychlicki, sugerował wprost, że gospodarz, czyli klub z Częstochowy nie przygotował toru, jak należy. Przypomnijmy tylko, że "Lwy" są osłabione brakiem kontuzjowanych Piotra Pawlickiego i Madsa Hansena, więc według tej logiki, przełożenie meczu powinno być Włókniarzowi na rękę. Stępniewski ocenił to jako teorię spiskową.
"Teorią spiskową jest też larum niektórych kibiców na X w tej sytuacji, gdyż co niektórzy być może liczyli na łatwe 3 punkty bo 2 zawodników Czewy (pisownia oryginalna - dop. red.) ma swoje problemy zdrowotne. A tu taka sytuacja, że miało padać a nie pada. Nie dajmy się zwariować" (pisownia oryginalna).
Pytanie padło również ze strony Konrada Marca, dziennikarza Super Expressu: "Czyli prognozy tychże portali nie mają obecnie znaczenia, a decydującą jest prognoza waszego synoptyka? Dobrze zrozumiałem?" Prezes PGE Ekstraligi skwitował to jednak krótko, broniąc synoptyków: "Mają. I naszego meteo też mają. Całość obrazu jest brana pod uwagę" (pisownia oryginalna).
Należy dodać, że w chwili odwołania piątkowego meczu prognozy pokazywały brak opadów na godzinę rozpoczęcia spotkania, czyli 20:30. Jeden z fanów porównał sytuację do tej z Rybnika, gdzie plandeka zadziałała wzorowo, a drugi piątkowy mecz pomiędzy miejscowym Innpro ROW-em a Orlen Oil Motorem Lublin (32:58) udało się odjechać. Ponadto podawano przykład Zielonej Góry, gdzie w obawie przed deszczem już w piątek przykryto tor przed niedzielnymi zawodami.
"Czy Pan chce powiedzieć, że w PL deszcz zaczął padać wszędzie o tej samej porze tego samego dnia? Serio?" (pisownia oryginalna) - zapytał prezes, który na koniec dyskusji popełnił jeszcze jeden wpis, w którym nie ucieka przed przyznaniem się do błędu w materii przekładania spotkań.
"Można przyznać się do błędu. Nie raz jeszcze niestety, opierając się o prognozy, błąd jeszcze popełnimy. Nie raz też jednak prognozy się sprawdzą. Być może nie pozostaje nam innego jak zatrudnić jasnowidza" (pisownia oryginalna) - zakończył Wojciech Stępniewski.
Żenujący kolo, przyspawany do stołka......ile jeszcze?