Minusy przyznaje Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
- Skandaliczne wydarzenia z Zielonej Góry. Chyba wszyscy oglądamy żużel dla niesamowitej rywalizacji na torze. Co prawda, w starciu Stelmet Falubaz z Gezet Stalą było naprawdę ciekawie pod tym względem. Na pewno nie można było narzekać. Aczkolwiek co z tego, skoro to wszystko przykryło zachowanie kibiców gospodarzy niedzielnego spotkania.
Przy pomocy pirotechniki można stworzyć niesamowite pokazy. Bez wątpienia dodaje ona kolorytu. Dlatego często jest używana na koniec danej imprezy. Tylko najpierw musi to być ustalone z odpowiednimi służbami. Wszystko po to, aby nie doszło do jakichś niebezpiecznych sytuacji, jak pożar czy zagrożenia życia lub zdrowia obserwatorów.
ZOBACZ WIDEO: "Główny kandydat". Ta drużyna spadnie z PGE Ekstraligi
W Zielonej Górze ktoś postanowił zrobić psikusa gorzowskim fanom i koło ich trybuny w bandach zamontowano zdalnie sterowane materiały pirotechniczne. Efekt? Podpalenie jednego z elementów dmuchanej bandy. Całe szczęście skończyło się "tylko" na tym, a nie na większym pożarze. To jednak było za mało. Po 10. biegu zobaczyliśmy kolejny "pokaz", po którym zadymiono cały stadion, a mecz znów musiał być przerwany.
Co ciekawe, znalezionymi materiałami pirotechnicznymi zajęła się policja i ma w tej sprawie prowadzić postępowanie. Aczkolwiek jaką pewność mieliśmy, że znalezisko nie było niebezpieczne? Dlaczego nie przeszukano całego obiektu? Skąd było wiadomo, że takich "niespodzianek" nie ma więcej? Co, gdyby się okazało, że jednakże rozstawiono by ich więcej? To wyłącznie gdybanie, ale czy w tej sytuacji zachowano wszelkie środki ostrożności? Przecież na trybunach zgromadziło się kilkanaście tysięcy osób. Do tego sportowcy i wszelka obsługa.
Zachowania zielonogórskich kibiców, są niedopuszczalne. Czas, aby Ekstraliga Żużlowa wreszcie wzięła się za ten problem na poważnie. Tym bardziej, że to nie pierwszy taki wybryk na żużlowych torach w ostatnich miesiącach. To w końcu odpowiedni moment na wymierzenie takich kar, które faktycznie będą bolesne dla klubów i winowajców. Ktoś może powiedzieć, że kluby nie są temu winne. A może właśnie, gdy one same odczują grzywnę, będą mocniej pilnować tego, co dzieje się na trybunach. Inaczej nie zmieni się nic.
- Najgorszy tydzień Przyjemskiego w karierze. Najpierw dwa upadki w Rybniku w meczu PGE Ekstraligi, a potem bardzo nieodpowiedzialna próba zablokowania ataku Kacpra Manii w finale Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych. Opinie kibiców oraz ekspertów na temat 20-latka w ostatnich dniach są już wystarczającym komentarzem do jego postawy. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że wraz z kolejnymi sezonami, Wiktor Przyjemski nabierze na tyle doświadczenia, że będzie radził sobie na każdym torze, a rywali blokował w regulaminowy sposób.
- W Autona Unii Tarnów nie zmienia się nic. Nie ma żadnych wątpliwości, że zachowanie zawodników małopolskiej drużyny w meczu w Rzeszowie było jasnym protestem i sygnałem dla włodarzy klubu. Cały czas słyszymy, że za chwilę żużlowcy dostaną swoje pieniądze, że zaraz będzie lepiej. I do tej pory są to obietnice niezmienione w czyny. Co prawda część kwot została wypłacona, ale jak można się dowiedzieć w prywatnych rozmowach, jest to raczej kropla w morzu. Podobno niektórzy zawodnicy mieli się nawet pogodzić z tym, że nie będą mieli w całości wypłaconego kontraktu i kolejne mecze chcą wykorzystać wyłącznie do wypromowania swojej osoby.
Plusy przyznaje Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
+ Abramczyk Polonia udowodniła niedowiarkom, że na wyjazdach też jest silna. Wiele osób twierdziło, że bydgoszczanie mogą mieć ogromne kłopoty w wyjazdowym spotkaniu z Cellfast Wilkami, które bardzo dobrze radzą sobie na swoim owalu w sezonie 2025. Ekipa z województwa kujawsko-pomorskiego za to zanotowała już wpadki na wyjeździe. Podkarpacki tor miał sprawić im problemy, a tymczasem bezproblemowo pokonali oni miejscowych 50:40. Historia z zeszłego roku pokazuje, że często konfrontacje z rundy zasadniczej nie mają przełożenia na fazę play-off, ale mimo wszystko Polonia wysłała jasny sygnał, że groźna może być wszędzie.
+ Świetne ściganie w 1. finale Tauron SEC. O tym, że na torze w Bydgoszczy można stworzyć ciekawe widowisko, wiemy już od dawna. Organizatorzy mistrzostw Europy pokazali dodatkowo, że interesujący turniej może się odbyć pomimo przeciętnej pogody i opadów deszczu. Oczywiście, niestety było kilka przykrych momentów, lecz niewynikających ze stanu nawierzchni. Pewnie więcej ścigania mogłoby być w ostatnich biegach, ale mimo wszystko śledzący finał kibice nie mieli powodów do narzekania.
+ Patryk Dudek potwierdził świetną formę. Zostajemy w temacie Tauron SEC, lecz nie można nie wspomnieć o zwycięzcy turnieju. 33-latek być może odjeżdża właśnie najlepszy sezon w swojej karierze. Od kwietnia jest we wspaniałej dyspozycji, obojętnie na jakim owalu się prezentuje. W Bydgoszczy rozpoczął nie najlepiej, ale potem nie miał już sobie równych. To o tyle istotne, że zwycięzca mistrzostw Europy pojedzie w Grand Prix w kolejnym sezonie, a Dudek na pewno zasługuje na znalezienie się w tej stawce.