Pierwsza konfrontacja Krono-Plast Włókniarza Częstochowa z Gezet Stalą Gorzów dostarczyła wielu emocji. Nie brakowało dobrego ścigania, mijanek i emocji do samego końca. Było widać, że stawka jest naprawdę wysoka. Ostatecznie podopieczni Mariusza Staszewskiego wygrali 48:42.
- Kiedy jesteś w play-offach, to masz zrealizowany plan minimum. W play-downach nadal walczysz o być albo nie być. [...] Wydaje mi się, że jesteśmy mocniejszą drużyną i mamy bardziej kompletny skład. Nie obawiam się o wynik - przyznał po meczu Piotr Pawlicki, który zdobył w tym pojedynku 11 punktów.
ZOBACZ WIDEO: 95 proc. tarć jest wymyślonych. Mrozek wprost o atmosferze w ROW-ie
- Jedziemy sezon, jest ostro, ale jak przychodzą mecze - o play-off i play-down, to stawka rośnie. Spodziewaliśmy się, że Stal pojedzie lepiej, niż w rundzie zasadniczej. Nie szykowaliśmy toru, aby ich zaskoczyć, ale żeby to nam pasował. Wielkie podziękowania dla trenera i toromistrza, bo cały ten tor, poza małymi wyjątkami, kiedy była plandeka, to robili zbliżony. Nie ma co robić dołków, bo samemu się w nie wpada - dodał wychowanek Unii Leszno.
Piotr Pawlicki na razie nie myśli o tym, co będzie w niedzielę w Gorzowie. W ramach przygotowań do tej potyczki czeka go m.in. mecz w lidze duńskiej. - Skupiam się na tym, co tu i teraz. Co będzie, to będzie, a niezależnie, jaki tor będzie, to powalczymy - skomentował.
To może być kluczowe dla losów tej rywalizacji.