W ostatnim czasie wiele mówi się na temat bezpieczeństwa w czarnym sporcie. Trwają rozmowy na wielu płaszczyznach - od kwestii nieco wolniejszej jazdy, przez bandy oraz przygotowanie torów.
Często jednak to ci, którzy cieszą nas swoją jazdą, nie dbają o bezpieczeństwo na torze. Dla żużlowców jazda jest pracą i daje zarobek. W efekcie wsiadają oni na motocykle nie do końca sprawni fizycznie.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Gollob, Staszewski, Synowiec
Tak też było w przypadku Dominika Kubery, który przyznał się do tego na antenie Eleven Sports. Zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin nie ukrywał, że początek sezonu był dla niego aż za dobry, bo później nic nie zmieniał i to wszystko szło w coraz to gorszą stronę. Później zdecydował się na szczere wyznanie.
- Były pojedyncze dobre występy, jak IMP w Toruniu oraz w Ostrowie, gdzie złamałem rękę. Nigdy o tym nie mówiłem, bo też nie powinienem, ale jeździłem z kontuzją - miałem złamaną kość w prawej ręce. Teraz dopiero zdrowotnie dochodzę do siebie, ta ręka przestaje boleć. Nie będę jednak zwalał na to winy - przyznał w wywiadzie z Tomaszem Lorkiem.
Zawodnik nie ukrywał, że miewał naprawdę trudne momenty, ale najważniejszy cel na ten rok zrealizował - utrzymał się w Grand Prix na przyszły sezon. Dodatkowo zdobył medal Indywidualnych Mistrzostw Polski, a wkrótce z Orlen Oil Motorem powalczy o złoto w PGE Ekstralidze.