Żużel. To on jest największym przegranym sezonu. W Rybniku mają nastrój na żarty

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek

Największym przegranym sezonu może się okazać Piotr Żyto. Wyszedł albo na trenera całkowicie uzależnionego od swojego szefa, albo na kogoś, kto nie jest w stanie wyciągać wniosków. Redakcja WP SportoweFakty przyznaje plusy i minusy weekendu.

Minusy przyznaje Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty:

- Piotr Żyto wracał w tym roku do pracy w polskim żużlu po dwóch latach przerwy i raczej nie poprawił swojej opinii w środowisku. Już wcześniej kluby niechętnie podchodziły do zatrudnienia tego szkoleniowca, a jeśli będzie chciał szukać pracy, to może mieć jeszcze większe problemy. Jego drużyna spadła z ligi w bardzo kiepskim stylu i choć można mieć dwie teorie tłumaczące jego decyzje, to obie źle o nim świadczą.

Jedna z teorii mówi o tym, że trener miał w Innpro ROW-ie Rybnik niewiele do powiedzenia, a wszystkie poważniejsze decyzje podejmował wspólnie z prezesem Krzysztofem Mrozkiem. To pewnie usprawiedliwiałoby zamieszanie przy ciągłych rotacjach w składzie i całkowite rozchwianie zespołu, ale zarazem potwierdzało to, że Żyto nadaje się tylko do pracy w klubie, gdzie o wszystkim chce decydować prezes. Druga teoria zakłada, że to trener suwerennie podjął decyzję o ciągłej rotacji w składzie i wszystkie posunięcia realizował wedle własnego planu. Ta wersja jest dla niego jeszcze gorsza. Wychodzi bowiem na to, że Żyto nie analizował podobnych sytuacji z przeszłości, a w trakcie sezonu nie zdobył się na żadną refleksje.

ZOBACZ WIDEO: Nazar Parnicki w cyklu Grand Prix? Jasna deklaracja Ukraińca

Wbrew temu, co mówiło się wcześniej, ROW Rybnik miał zaskakująco duże szanse na utrzymanie w tym roku. Rewelacyjnie spisywał się Maksym Drabik, świetny początek miał Rohan Tungate, a bardzo solidnie jeździł Nicki Pedersen, a Gleb Czugunow, gdy w końcu zaczął otrzymywać szanse też spisywał się całkiem dobrze. Wobec problemów Stali Gorzów i Włókniarza Częstochowa, to wszystko otwierało nadzieję na utrzymanie. Problem jednak w tym, że trener nie był w stanie na czas rozbroić bomby, którą miał w szatni swojego zespołu, a ogień podlewał benzyną. Po odstawieniu od składu ochotę na walkę w barwach ROW-u stracił Pedersen, z czasem zgasł także Tungate. Skrzydeł nie zdążył rozwinąć Pludra.

Żyto zostanie zapamiętany jako ten, który kompletnie nie był w stanie poradzić sobie z uprzątnięciem błędów po swoim szefie. Najgorsze, że wygląda na to, że nawet nie próbował tego robić, choć w środowisku praktycznie wszyscy od początku uważali, że strategia nie może przynieść korzyści. W Rybniku humory po spadku z PGE Ekstraligi jednak dopisują, czego dowodem jest konkurs na stanowisko prezesa klubu. Warunki dla kandydatów są takie, że żaden poważny kandydat nie zgodzi się choćby zgłosić swojej kandydatury. Za chwilę więc Krzysztof Mrozek będzie mógł się chwalić, że po prostu w całym Rybniku nie ma bardziej kompetentnego kandydata na to stanowisko.

- Wiktor Przyjemski nie jest w pełni sił do walki, ale po raz kolejny przekonujemy się, że gdy przychodzi do walki o najwyższe cele, to takie sprawy nie mają znaczenia. Problem jednak w tym, że niedzielny finał PGE Ekstraligi pokazał, że Orlen Oil Motor Lublin bez najlepszego juniora ligi nie jest już tą samą drużyną. To bardzo smutny wniosek nie tyle przed niedzielnym meczem rewanżowym, ile przed kolejnym sezonem. Motor za rok będzie miał jedną z najsłabszych par juniorskich w lidze. Jeśli do tego dodamy słabszą formację seniorską, to okazuje się, że niedzielny finał może być dla lublinian ostatnią szansę na złoto na kilka najbliższych lat.

- Andrzej Lebiediew znany jest z wielkiego zaangażowania w każdy swój występ, ale wydaje się, że w niedzielę podczas Zlatej Prilby przekroczył granicę dobrego smaku. Po porażce w finale zawodnik zaczął uderzać kaskiem o tor, a później wyrzucił kask w trybuny. Takiej złości nie oglądaliśmy u żadnego zawodnika od wielu lat i o ile samą wściekłość można zrozumieć, to już rzucanie kaskiem w publiczność należy uznać za przekroczenie granicy. Łotysz najzwyczajniej w śmiecie mógł zrobić fanom krzywdę.

Plusy przyznaje Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty:

+ Piotr Baron i jego armia. To, że PRES Grupa Deweloperska jest w stanie pokonać na swoim obiekcie Orlen Oil Motor, wiedziało wiele osób. Mało kto jednak spodziewał się, że ekipa z województwa kujawsko-pomorskiego zbuduje przed rewanżem aż tak wielką przewagę. Wygrana w niedzielę 54:36 sprawiła, że to torunianie są obecnie faworytem finału PGE Ekstraligi. A przecież jeszcze kilka dni temu wydawało się to wręcz niemożliwe.

- Wzmocniliśmy drużynę, a przede wszystkim zatrudniliśmy trenera. Chciałabym zwrócić uwagę właśnie na tę siłę spokoju Piotra Barona oraz jego umiejętność budowania relacji. To daje naszemu klubowi bardzo dużo. Właściwie już na pierwszy rzut oka widać, że to w końcu jest drużyna, a nie zlepek indywidualności - komentowała wynik pierwszego meczu Ilona Termińska, prezeska klubu.

I trudno się z nią nie zgodzić, że to właśnie doświadczony szkoleniowiec jest głównym budowniczym tak silnego zespołu. Oczywiście, nie można zabierać zasług zawodnikom - to oni wsiedli na motocykl i byli szybsi od mistrzów Polski. Tylko torunianie w przeszłości też posiadali mocne nazwiska, a wynik nie był taki dobry. W końcu jednakże pojawił się ktoś, kto to wszystko poukładał, przygotował odpowiednio tor i pomógł młodzieżowcom. Antoni Kawczyński oraz Mikołaj Duchiński wywalczyli łącznie dziewięć punktów i śmiało można ich nazwać cichymi bohaterami PRES Grupy Deweloperskiej.

+ Betard Sparta zapewniła sobie brąz w pierwszym spotkaniu. Oczywiście to wrocławianie byli faworytami dwumeczu z Bayersystem GKM-em, co nie zmienia faktu, że grudziądzanie mogli liczyć na sprawienie niespodzianki. Po niedzielnej potyczce wiemy już, że jest to wręcz niemożliwe. Miejscowi zwyciężyli 61:29 i już tylko katastrofa mogłaby odebrać Sparcie trzecie miejsce Drużynowych Mistrzostw Polski. Ekipie z województwa dolnośląskiego należą się duża brawa, ponieważ właśnie tak się powinno odpowiadać po zawodzie, który uczynili w półfinale.

+ Pronergy Polonia. Kto wie, czy pilanie nie sprawili jednej z największych niespodzianek sezonu 2025. Mało osób stawiało wielkopolską drużynę w roli faworyta Krajowej Ligi Żużlowej. Jak już, miała ona atakować z drugiego rzędu i właśnie tak zrobiła. Najpierw poradziła sobie pewnie z Ultrapur Startem w półfinale, a później tak naprawdę rozbiła największego kandydata do awansu Wybrzeże Gdańsk. Bohaterami Polonii byli młodzieżowcy Jakub Żurek i Kamil Witkowski, autorzy 18 "oczek" w rewanżu. Teraz przed pilanami kolejne wielkie wyzwanie - budowa składu i budżetu na Metalkas 2. Ekstraligę.

Komentarze (29)
avatar
Kuba W
24.09.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak to jest że w kolegium żużlowym redaktor Puka wbrew wszelkim kontrargumentom broni decyzji trenera o pozostawieniu Pedersena w składzie, a teraz przyznaje temu trenerowi minusa za podejmowan Czytaj całość
avatar
Möchomorek
24.09.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W przyszłym sezonie Motor będzie miał najsłabsza parę juniorską? Czyli Bańbor, drugi po Lamparcie w lidze U24 Polak i Jaworski (mistrz Europy) w U24 średnia 1,952, którego raczej nie widzieliśm Czytaj całość
avatar
piciu75
23.09.2025
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
To jest jakaś kpina dać plusa Sparcie. Najbogatszy klub musi się bić o brąz to jest minus na całą szerokość naszego kraju. Czyli ja daje Sparcie minusa za udział w meczu o trzecie miejsce. A na Czytaj całość
avatar
M70
23.09.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
KSM to jest kara dla drużyny mistrzowskiej za to że jest najlepsza. Nie da się wywalczyć złota bez podniesienia KSM-u poszczególnych zawodników. I za zbudowanie fajnej ekipy trzeba ją zniszczyć Czytaj całość
avatar
Żużel-fun
23.09.2025
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Żyta, Bajerski i Świst to podobny bardzo niski poziom. Jeszcze niższy to już chyba tylko Kędziora. 
Zgłoś nielegalne treści